Sytuacja Instytutu Psychiatrii i Neurologii przy Sobieskiego w Warszawie jest fatalna. Szpitala nie stać na bieżącą działalność. Placówka ratuje się już nawet pożyczkami z parabanków.
Jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie nie ma pieniędzy na bieżącą działalność. Dlatego już po raz kolejny placówka zaciągnęła pożyczkę w parabanku. "Bez tych pieniędzy mogło zabraknąć na dostawy leków, jedzenie, energię czy obsługę długów. Zadłużenie wymagalne instytutu, czyli takie, które jest do natychmiastowej spłaty, wynosi ok. 20 mln zł. Całość zobowiązań to 100 mln zł, z czego 60 proc. już teraz jest w parabankach, bowiem banki odmówiły kredytowania" - podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Natomiast roczny koszt obsługi takich długów to około 8 mln zł.
MZ: to problem zarządczy poprzednich dyrektorów
Jak zapewniła w rozmowie z dziennikiem dyrektorka IPiN Anna Depukat, żeby nie zaciągać kolejnych kosztownych pożyczek, prosiła o wsparcie różne instytucje rządowe, m.in. ministerstwo i KPRM. Jednak z Ministerstwa Zdrowia miał przyjść sygnał, że musi ratować się następnym finansowaniem z instytucji pozabankowych.
Ani ministerstwo, ani KPRM nie odpowiedziały na pytania dziennika w sprawie sytuacji finansowej IPiN. Jak podaje dziennik, MZ twierdzi jedynie, że to problem zarządczy poprzednich dyrektorów.
Jak donosi "DGP", w przypadku IPiN czynnikiem determinującym sięgnięcie po pomoc z instytucji parabankowych były problemy kadrowe. W październiku 2021 r. wypowiedzenia złożyło pięciu z sześciu specjalistów z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży - jedynego takiego oddziału w stolicy. Leczono tam wtedy 40 pacjentów, łóżek było zaledwie 28. "Odejście lekarzy oznaczało koniec istnienia oddziału w momencie, w którym codziennie przyjmowano zgłoszenia dzieci po próbach samobójczych. Specjalistów zatrzymano, musiano podnieść pensje" - podaje "DGP".
"Jednak zdobywanie pieniędzy na ten cel było coraz trudniejsze, do tego nawarstwiły się przeterminowane długi, a bank nie chciał dać kolejnej pożyczki. Dlatego rok później, w lipcu 2022 r., po raz pierwszy zwrócono się do firmy pozabankowej. Na pierwszym miejscu było ratowanie bieżącej działalności. Ministerstwo Zdrowia wiedziało o tej sytuacji" - czytamy dalej w artykule.
Szpital przestał być wiarygodny dla banków
O czym świadczy fakt, że szpital bierze pożyczkę z parabanku? "To świadectwo tego, że dany podmiot nie jest dla banku wiarygodnym kredytobiorcą. Bo na pewno pierwszym krokiem jest pójście po kredyt do banku - to tańsza opcja. A skoro szpital go nie dostał, to znak, że bank nie widzi rokowań na poprawę sytuacji. Uważa, że nie ma gwarancji spłaty. Pożyczka w instytucji finansującej świadczy także o tym, że struktura działalności w danym szpitalu jest zła, a decydenci chcą ją utrzymywać, dosypując pieniędzy do złej organizacji" - tłumaczy w rozmowie z "DGP" Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej obsługującej podmioty lecznicze.
"Potencjał instytutu nie jest wykorzystywany"
W czwartek do kwestii finansowych problemów instytutu odniósł się rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. - Niestety, to jest kumulacja zdarzeń z kliku a nawet kilkunastu lat. Mimo dość dużego potencjału, jaki ma po swojej stronie Instytut Psychiatrii i Neurologii, ten nie jest po prostu wykorzystywany. Wysokospecjalistyczna kadra, która jest w IPiN, zarabiająca często niemałe pieniądze, nie jest w pełni wykorzystywana - ocenił w rozmowie z reporterem TVN24 Arturem Molędą Andrusiewicz.
Stwierdził też, że "inne szpitale psychiatryczne w Polsce, nawet nie będące instytutami, mają nadwykonania na świadczeniach kontraktowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. - Brakuje świadczeń realizowanych przez Instytut Psychiatrii i Neurologii. Nie radziła sobie z tym ostatnia dyrektor. Nie był wdrażany żaden plan restrukturyzacyjny. Mieliśmy tam do czynienia nawet z niebotycznymi zarobkami, mimo że, kontrakty nie były w pełni realizowane - powiedział Andrusiewicz.
Jak ustalił Artur Molęda, w instytucie trwa obecnie kontrola, Rzecznik MZ mówił, że dochodziło do nieścisłości w kwestii zatrudniania. Miało się zdarzać, że osoby, których nie było na liście pracowników, otrzymywały wynagrodzenie.
Teraz trwa oczekiwanie na decyzję Banku Gospodarstwa Krajowego, który - zdaniem Andrusiewicza - podejmie najprawdopodobniej w najbliższych miesiącach pozytywną decyzję o kredycie na preferencyjnych warunkach dla instytutu. Tak, by placówka mogła spłacić swoje poprzednie długi.
Co zapłacić najpierw: catering, leki, czy wypłaty?
- Ta decyzja zapadnie za dwa – trzy miesiące, ponieważ bank musi zaakceptować pomysł na restrukturyzację – zaznaczyła na antenie TVN24 Klara Klinger z "Dziennika Gazety Prawnej", autorka artykułu. - Kilka miesięcy może być problemem, żeby dotrwać . Przykładowo: same wynagrodzenia to jest 18 milionów miesięcznie. Tymczasem przychód z NFZ wynosi 180 milionów rocznie – wyjaśniła dziennikarka.
Klinger podkreśliła, że doszło do absurdalnej sytuacji w której trzeba było wybierać, czy zapłacić za catering, za leki, czy bieżące wynagrodzenia i ZUS dla pracowników. – Nie życzę takiego wyboru żadnemu dyrektorowi szpitala, a już tym bardziej takie szpitala, który jest symbolem dla polskiej psychiatrii – stwierdziła.
Zaznaczyła też, że resort zdrowia ma w sytuacji tej konkretnej placówki związane ręce. – Nie może udzielić dotacji celowej, czy nawet pokryć strat, ze względu na przepisy - wyjaśniła Klinger.
Podkreśliła, że najpoważniejszym zarzutem jest fakt, że problemy narastały przez wiele lat i nikt z tym nic nie zrobił.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl