Koronawirus w Polsce

Koronawirus w Polsce

Pod jednym dachem z alkoholikiem w czasie epidemii. "Wyzwanie, z którym wielu ludzi sobie nie poradzi"

Bliscy ponoszą tyle konsekwencji i przykrości, że aż trudno by było oczekiwać, żeby byli ewangelicznie wyrozumiali - przyznała w TVN24 terapeutka uzależnień Ewa Woydyłło-Osiatyńska. Opowiadała o życiu pod jednym dachem z alkoholikiem w czasie epidemii spowodowanej koronawirusem i obowiązujących ograniczeń. - To jedno z takich wyzwań, z którym wielu ludzi sobie nie poradzi – oceniła.

"Policjanci sami są zdezorientowani tym, co mają robić". Pytania o kontrowersyjne interwencje

Z jednej strony zestresowani "zwykli" obywatele, którzy od kilku tygodni siedzą w domu, martwią się o pracę i bliskich. Z drugiej - zestresowani policjanci na pierwszej linii walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Do tego przepisy - nowe, co chwilę zmieniane i nie zawsze całkiem jasne. Plus kontrowersyjne wypowiedzi i działania polityków. To mieszanka wybuchowa - podkreśla Artur Zakrzewski, reporter "Czarno na białym".

Ministerstwo Zdrowia: 363 przypadki zakażenia w sobotę. Zmarło 16 osób

Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę po południu o kolejnych 179 potwierdzonych przypadkach koronawirusa w Polsce i o śmierci dziewięciu zakażonych osób. Rano potwierdzono 184 przypadki zakażenia SARS-CoV-2 i śmierć siedmiu osób. Do tej pory w Polsce stwierdzono infekcję u 8742 osób, spośród których 347 zmarło.

Do zapłacenia jest już blisko pięć milionów. Od kary nałożonej przez sanepid można się odwołać, ale jest haczyk

Spacer w grupie, jazda rowerem czy spotkanie nawet w małym gronie mogą być teraz bardzo kosztowne - nawet do 30 tysięcy złotych. Łączna kwota kar związanych ze zwalczaniem COVID-19 nałożonych przez sanepid zbliża się do pięciu milionów złotych. Te kary mają rygor natychmiastowej wykonalności, trzeba je zapłacić w ciągu siedmiu dni od odebrania decyzji. W ciągu 14 dni można się też odwołać. Co jednak bardzo ważne, nie wstrzymuje to obowiązku zapłaty.

"Myślałam, że dostanę zawału. To pismo, że mam iść, że będzie kara". Historie pielęgniarek skierowanych do DPS

Nawet 10 tysięcy złotych kary nakłada wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł na pracowników ochrony zdrowia, którzy nie stawiają się na wezwanie do pracy w borykających się z zakażeniami koronawirusem domach pomocy społecznej. Ustawa o zwalczaniu epidemii daje mu takie prawo. Historii pielęgniarek oraz argumentów wojewody wysłuchał reporter "Czarno na białym" Artur Warcholiński.

"Jeśli ktoś ma dobre serce, nie boi się i chce pomóc ludziom...". Dominikanka apeluje o wsparcie dla DPS-ów

Bardzo proszę - jeśli ktoś ma dobre serce i się nie boi, i chce pomóc ludziom - o zgłaszanie się do Domu Pomocy Społecznej i centrum opiekuńczo-pielęgnacyjnego w Kaliszu - apelowała w programie "Koronawirus. Raport" siostra Eliza, dominikanka z Domu Chłopaków w Broniszewicach. Wyjaśniała także, jak w czasie epidemii COVID-19 można materialnie pomóc domom opieki społecznej.

Czy będę mógł pojechać do rodziny w innej części kraju? Na wasze pytania odpowiadał wiceminister zdrowia

Przepustowość laboratoriów stale rośnie, a wraz z rosnącą przepustowością będzie też rosła liczba wykonywanych testów, w tym dla medyków - przekonywał w programie "Koronawirus. Raport" wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Czy będzie można przemieszczać się po kraju, żeby odwiedzić rodzinę? Czy zamiast maski można chodzić w kasku? Gość TVN24 odpowiadał także między innymi na takie pytania widzów.

"Oburzyłam się. Oburzyłam się jako człowiek"

Personel medyczny powinien być badany w pierwszej kolejności i regularnie - oceniła w "Kropce nad i" Ilona Łepkowska, odnosząc się do decyzji Sejmu o braku obowiązkowych testów dla pracowników ochrony zdrowia. Scenarzystka mówiła także o wizycie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na Cmentarzu Powązkowskim 10 kwietnia. - Oburzyłam się jako człowiek, jako osoba, która ma pochowanych rodziców na tym cmentarzu - wyznała.

"Ktoś będzie chciał zrobić na złość i wpisze PESEL swojego sąsiada, a ten będzie odpowiadał karnie"

- Nikt nie będzie miał pewności, do kogo dotrą pakiety wyborcze. Poczta nie dysponuje aktualnymi danymi wszystkich Polaków. Nie ma potwierdzenia odbioru pakietu wyborczego. Dodatkowo każdy będzie musiał wpisać swoje imię i nazwisko i PESEL. Może się okazać, że ktoś będzie chciał komuś zrobić na złość i wpisze PESEL, który jest dostępny w KRS-ie, swojego sąsiada i później ten będzie odpowiadał karnie za to, że oddał dwa głosy - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Borys Budka. Lider Platformy Obywatelskiej ocenił, że w formule korespondencyjnej "wybory nie mogą się odbyć".

"Jak zniknie pakiet wyborczy, to w pierwszej kolejności będzie podejrzenie, że uczynił to pracownik poczty"

Obawiam się, żeby przypadkiem klienci nie oskarżali naszych pracowników, że ukradli im karty wyborcze. Skrzynki są bardzo często uszkodzone, niezabezpieczone. Wielu klientów nie zamyka swoich przegródek. Wówczas jak zniknie pakiet wyborczy to w pierwszej kolejności będzie podejrzenie, że uczynił to pracownik poczty - mówił o obawach związanych z głosowaniem korespondencyjnym Sławomir Redmer, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty.