- Ludzie, którzy są użyteczni, robią karierę. I Błaszczak jest użyteczny - uważa Michał Kamiński. Cyprian Jopek z "Czarno na białym" sprawdza, jakie są kulisy błyskotliwej kariery Mariusza Błaszczaka, wiernego współpracownika prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Niektóre sprawy pozostają niezmienne. Mijają miesiące i miesięcznice, a Mariusz Błaszczak niezmiennie, wiernie podąża za prezesem. Nawet wtedy gdy premier Polski miała poważnie wyglądający wypadek, szef resortu spraw wewnętrznych pozostał z prezesem, na miesięcznicy.
- Na Krakowskim Przedmieściu też było zagrożenie. Źródłem tego zagrożenia są państwo ze stowarzyszenia Obywatele RP - tłumaczył sam Błaszczak w wywiadzie dla Radia Zet.
Choć jako minister ma swoje miejsce w ławach rządowych w Sejmie, chętniej zajmuje miejsce przy prezesie Kaczyńskim.
"Ucho prezesa"
- Zdobył sobie zaufanie prezesa w takim trudnym momencie, kiedy został posłany do Kancelarii Premiera - wtedy Kazimierza Marcinkiewicza, żeby być tam "uchem prezesa", dosłownym uchem prezesa w kancelarii Marcinkiewicza najwyraźniej był dobrym uchem, bo później się zaczęła jego tak naprawdę bardzo błyskotliwa kariera - uważa były polityk Michał Kamiński.
Kamiński odwołuje się do czasów pierwszego koalicyjnego rządu partii Jarosława Kaczyńskiego, w którym Mariusz Błaszczak był szefem Kancelarii Premiera. To od tego czasu polityk pozostaje blisko ucha prezesa, wzorowo wykonując powierzane mu polityczne zadania.
- Od polityków Prawa i Sprawiedliwości wiem, że bardzo często to, co on mówi publicznie, do kamery czy w wywiadzie radiowym, to tak naprawdę jest powtórzeniem czy jakimś omówieniem tego, co usłyszał w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego. I on w tych wszystkich rozmowach gdzieś świeci światłem odbitym. Mówi to, co usłyszy od Jarosława Kaczyńskiego - uważa dziennikarz "Newsweeka" Michał Krzymowski.
- To jest miedź, która obudziła się jako trąba, ale kto inny w nią dmie - komentuje były szef MSWiA w rządzie koalicyjnym PiS 2005-2007 Ludwik Dorn.
"Błaszczak jest użyteczny"
Mariusz Błaszczak wiernie przekazuje wizję rzeczywistości autorstwa prezesa Kaczyńskiego. Na migracyjny kryzys i kwestię relokacji uchodźców uciekających przed wojną, odpowiedział historią ze średniowiecza: - Karol Młot w VIII wieku zatrzymał nawałę muzułmańską we Francji - mówił w rozmowie z Radiem Zet.
Z kolei, gdy w Wielkiej Brytanii polscy emigranci stają się celem ksenofobicznych ataków, minister Błaszczak stwierdził, że są narody, których atakować nie wolno.
- Są takie nacje, które zaatakowane być nie mogą, dlatego że to jest nieprzyzwoite. Natomiast w przypadku Polaków, tak się dzieje - powiedział Błaszczak we wrześniu 2016 roku.
Trudno nie zauważyć, że w wypowiedziach Błaszczaka niejednokrotnie pobrzmiewa echo słów prezesa Kaczyńskiego.
- Pan minister nie za bardzo ogarnia rzeczywistość i poglądy pana prezesa likwidują tutaj pewien deficyt. Jak ktoś nie bardzo umie sam z siebie mierzyć się ze skomplikowaniem rzeczywistości, to pewne upraszczające sugestie ze strony szefa głęboko uwewnętrznia i uważa za własne - komentował Dorn. - Ludzie, którzy są użyteczni, robią karierę. I Błaszczak jest użyteczny. Ale on w tej galerii - sorry, że tak powiem - potworów wcale nie jest najgorszy, bo on dzisiaj musi spełniać taką rolę. Ale tak naprawdę to nie jest człowiek głupi ani jakiś ograniczony. Myślę, że raczej jest w tej górnej strefie pisowskiej, tylko po prostu gra rolę, którą mu prezes i okoliczności wyznaczyły - stwierdził Kamiński.
Wina "opozycji totalnej"
Mariusz Błaszczak znalazł się w ogniu pytań, gdy za sprawą reportażu wyemitowanego na antenie TVN24, do opinii publicznej przedostały się bulwersujące informacje na temat śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie policji. Szef resortu spraw wewnętrznych zabrał wówczas głos w Sejmie, jednak z całego przemówienia, zaledwie trzy minuty poświęcił sprawie, o której miał mówić. Przez pozostałe 12 minut Błaszczak dowodził, że policja znacznie gorzej funkcjonowała za czasów poprzedniego rządu.
- Po ośmiu latach rządów PO-PSL zastałem służby w zapaści finansowej. Woleliście wydawać grube miliony na emerytury dla esbeków niż na podwyżki dla nowych pokoleń funkcjonariuszy - argumentował wówczas.
- Mówi, że wtedy było jeszcze gorzej. To są typowe argumenty pisowskie. Ale to nie jest celna argumentacja moim zdaniem - tak tę wypowiedź skomentowała socjolog profesor Jadwiga Staniszkis.
Gdy są problemy, minister Błaszczak wie, gdzie szukać winnych - wskazuje na polityków "totalnej opozycji". To wytłumaczenie dobre na wszystko, odpiera nim każdy przejaw krytyki rządu - podkreśla Cyprian Jopek z "Czarno na białym".
Autor: azb//now/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24