Zbigniew Hołdys zabrał głos podczas prounijnej manifestacji na placu Zamkowym w Warszawie. Podobne demonstracje odbywały się w niedzielę w wielu miastach w Polsce. To reakcja na czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że niektóre przepisy prawa UE są niezgodne z polską konstytucją. Jak mówił Hołdys, obecne protesty przypominają mu te, w których uczestniczył w czasach PRL. - Walczymy z tak samo podłym systemem, z podłymi ludźmi. Skoro historia zatacza koło, to wygramy. To się musi skończyć kiedyś - dodał muzyk.
Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej, zajmował się w czwartek sprawą zainicjowaną wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego z końca marca, dotyczącą zgodności z konstytucją niektórych z przepisów Traktatu o Unii Europejskiej. TK uznał tego dnia w wyroku, że część przepisów unijnych, o które pytał szef rządu, jest niezgodna z konstytucją.
W reakcji na tę decyzję pełniący obowiązki przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donald Tusk jeszcze tego samego dnia zainicjował na godzinę 18 w niedzielę na placu Zamkowym manifestację. Wezwał do udziału "wszystkich, którzy chcą bronić Polski europejskiej".
CZYTAJ RELACJĘ: Prounijne manifestacje po wyroku Trybunału Konstytucyjnego >>>
Zbigniew Hołdys: walczymy z tak samo podłym systemem
Podczas manifestacji na placu Zamkowym głos zabrał między innymi muzyk Zbigniew Hołdys. - Nie przywykłem do takich licznych zabaw - zaczął swoje przemówienie ze sceny.
Po chwili jednak zwrócił się do zebranych na placu Zamkowym kontrmanifestantów, którzy przemawiali przez nagłośnienie, zakłócając wystąpienia na odbywające się na demonstracji prounijnej. - Ty, koleś, coś ci powiem. W 1981 roku, kiedy był strajk na rondzie, myśmy walczyli z komuną. Komuna robiła to, co ty, czyli przez głośniki nas zakłócała. Czas zatoczył koło. Tylko mieli taki głośnik wielki, a ty to jesteś nędzarz - powiedział Hołdys.
- Mam trochę wspomnień. Po tą lolumną Zygmunta siedziałem 50 lat temu, grałem na gitarze, ludzie wrzucali mi grosiki, a potem leciałem do sklepiku z winem. Za te grosiki trzeba było się jakoś rozgrzać. Grałem też na Starówce. Tak się moje życie zaczynało - kontynuował.
- Tam dalej, za hotelem Bristol, siedzieliśmy z grupą hipisów i nas z jednej strony napadali gitowcy ogoleni na łyso, dosyć groźnie wyglądali, a z drugiej strony milicja, która potem w 1968 roku goniła nas pałkami podczas strajku na Uniwersytecie Warszawskim, a ja byłem uciekinierem z liceum. Usiłowali namówić na poddanie się nikczemnym rządom. Dziś, po 50 latach, staję tu w tej samej sprawie. Nie jest to wstrząsające, też walczymy z tak samo podłym systemem, z podłymi ludźmi. Skoro historia zatacza koło, to wygramy. To się musi skończyć kiedyś - oświadczył.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Zdjęcia organizatora