Nawet, jeśli ekipa PiS składa się z krystalicznie czystych postaci i te rządy będą trwały 30 lat, to co się stanie, kiedy zdarzy się jeden, który nie będzie aniołem? Kto go wtedy wyłowi? Prokurator, sędzia? Nie sądzę, że ktokolwiek z nich - powiedział w "Faktach po Faktach" aktor Maciej Stuhr. Mówił o działaniach rządu PiS w sprawie sądownictwa oraz o powołaniu ruchu "Kultura Niepodległa".
Maciej Stuhr namawiał do wzięcia udziału w protestach przeciwko reformie sądownictwa autorstwa PiS, był też sygnatariuszem listu ludzi kultury skierowanego do prezydenta Andrzeja Dudy z apelem o zawetowanie ustaw zmieniających sądownictwo. Teraz zaangażował się w ruch "Kultura Niepodległa".
Na pytanie, dlaczego nie korzysta z okazji, by "siedzieć cicho" - jak mówił były prezydent Francji Jacques Chirac - przyznał, że sam zadaje sobie to pytanie.
- Nawet momentami z pewną zazdrością patrzę na niektórych kolegów, którzy po prostu robią swoje i potrafią trzymać język za zębami. Jest coś takiego we mnie, co mi po prostu nie pozwala siedzieć cicho - podkreślił aktor, który wielokrotnie oceniał działania rządu.
Dodał, że czuje wewnętrzną potrzebę, żeby - jak się dzieje źle - o tym mówić. Na pojawiające się zarzuty, że nie protestował wobec kontrowersyjnych działań poprzedniego rządu, powiedział: - Całe szczęście, że nie musiałem robić tego ja i mogłem się skupić na swoich rolach.
- Mógł to zrobić ktoś z telewizji publicznej, zauważyć, napiętnować i nagłośnić. Mógł to zrobić niezależny prokurator i osądzić niezależny sędzia. Jak sprawa była z tych najpoważniejszych, to mógł wydać wyrok Trybunał Konstytucyjny - wskazał aktor i dodał: - Wymieniam to na palcach, które dzisiaj właściwie są zwiędnięte, gdzieś wiszą na kikucie ręki.
"Dlaczego mam się teraz zatrzymywać na czerwonym świetle?"
- Nawet jeśli ekipa PiS składa się z krystalicznie czystych postaci i te rządy będą trwały 30 lat, to co się stanie, kiedy za 20 lat zdarzy się jeden (polityk - red.), który nie będzie aniołem? Kto go wtedy wyłowi? Prokurator, sędzia, sędzia Trybunału, czy Krzysztof Ziemiec w głównym wydaniu "Wiadomości"? Nie sądzę, że ktokolwiek z nich - ocenił.
Pytany, co jest dla niego najgroźniejsze, powiedział, że stosunek do prawa. - Jeżeli prawo nam się nie podoba, to nie jest ważne. To jest coś, co może naprawdę ten kraj doprowadzić do anarchii. Bo dlaczego ja mam się teraz zatrzymywać na czerwonym świetle? Ja mam inny pomysł - zaznaczył.
Pytany, czy wierzy w przemianę prezydenta Andrzeja Dudy, który zawetował dwie ustawy o Sadzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, przyznał: - Nie wiem.
- Dopóki nie zobaczymy nowych projektów, to nie wiemy, po co to w ogóle było zrobione - dodał.
"Uniezależnić kulturę od jakiegokolwiek wpływu politycznego"
Aktor odniósł się do powołanego przez twórców ruchu "Kultura Niepodległa".
- Metafizycznym pomysłem jest to, żeby (…) uniezależnić kulturę od jakiegokolwiek wpływu politycznego i uwolnić ją w sensie przekonań, żeby każdy kto wierzy w cokolwiek, miał równe prawo do wypowiadania się w kulturze - tłumaczył Stuhr.
Na uwagę prowadzącej Katarzyny Kolendy-Zalewskiej, że pieniądze na kulturę przekazuje m.in. Ministerstwo Kultury, samorządy, powiedział, że "w tym sensie zawsze kultura będzie w jakiś sposób zależna od polityków".
- Dlatego też jednym - umówmy się do razu, że z najmniej realnych - postulatów "Kultury Niepodległej" jest wpływ na obsadę stanowiska ministra kultury. Żeby o tym - przynajmniej współdecydowali - twórcy kultury i ludzie z nią związani, a nie tylko politycy - dodał.
Jak powiedział, za rok, w stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę, grupa twórców postuluje, aby "Kultura Niepodległa" zaproponowała własny program obchodów.
- Idea jest otwarta i nie zamknięta na nikogo, z wyjątkiem chyba polityków, bo "Kultura Niepodległa" nie chce się mieszać do polityki i z politykami mieć za wiele wspólnego - zaznaczył.
- Rocznica jest wielka i ważna. Trzeba ją pięknie uczcić. A któż to zrobi lepiej niż wspaniali artyści - zaznaczył.
"Wówczas będziemy mieli wolność takiego słowa, jakie chce usłyszeć władza"
Aktor pytany w "Faktach po Faktach" czy w Polsce niezależna kultura jest dzisiaj zagrożona, powiedział: - I tak, i nie.
- Oczywiście, Maciej Stuhr może się pojawić w TVN i powiedzieć to, co myśli. Oprócz poparcia lub oburzenia, lub zachwytu, lub hejtu, właściwie nic mu się pewnie na razie nie stanie - powiedział.
Natomiast - jak dodał - "jeśli porównamy to, w jaki sposób dziś można uprawiać kulturę, co można dziś powiedzieć w telewizji publicznej, kto może do niej w ogóle wejść, a kto nie, jakie szanse ma na przykład Krystian Lupa (reżyser teatralny - red.) w Teatrze Polskim we Wrocławiu wystawić swoją sztukę tak, jakby chciał to zrobić, to tych przykładów zaczyna się niebezpiecznie mnożyć i widzimy, że tej wolności jest trochę mniej niż było parę lat temu".
- Jeśli to dalej miałoby iść w tę stronę, to będzie źle - dodał.
Powiedział, że "wówczas będziemy mieli kulturę i wolność takiego słowa, jakie chce usłyszeć władza".
"Minister z tabletu"
Zwrócił uwagę na ograniczony dialog ministra kultury Piotra Glińskiego z twórcami. - Jest trochę takim ministrem z tabletu, to znaczy, że tylko możemy o nim przeczytać, bo go nigdzie nie ma, nigdzie nie chodzi - dodał Stuhr.
- Myślę, że „Kultura Niepodległa” prędzej czy później chciałaby się jakoś skomunikować z ministrem - powiedział. Zaznaczył jednak, że dialog pewnie będzie dość trudny.
Ocenił, że "trudno wyobrazić sobie bardziej skłóconego ministra ze swoim środowiskiem niż to ma miejsce w przypadku resortu kultury".
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24