Tomasz U., który na rondzie Tybetu, na przejściu dla pieszych, potrącił mężczyznę, usłyszał zarzuty, a sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące. To kierowca autobusu, który w 2020 roku spowodował wypadek autobusy na moście Grota. Został skazany nieprawomocnym wyrokiem na siedem lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz prowadzenia aut. Nie wpłynęło to na jego zachowanie. Tak jak przed wypadkiem, tak i po łamał przepisy drogowe. Nie przestrzegał też sądowych zakazów.
Prokurator Piotr Antoni Skiba przekazał, że prokurator podjął decyzję o przedstawieniu Tomaszowi U. zarzutów. Pierwszy dotyczy spowodowania wypadku w ruchu drogowym w wyniku niezachowania szczególnej ostrożności w związku potrąceniem pieszego na przejściu. Ponadto podejrzany, kierując pojazdem, nie zastosował się do dwuletniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych orzeczonego wyrokiem Sądu Rejonowego w Piasecznie 23 lipca 2024 r, za co usłyszał drugi zarzut.
Grozi mu do 16 lat więzienia. Został tymczasowo aresztowany.
Kilkanaście razy notowany za wykroczenia, stracił prawo jazdy
W poniedziałek "Rzeczpospolita" przekazała szczegółowe informacje dotyczące kartoteki zatrzymanego. Jak napisali dziennikarze, Tomasz U. krótko po zdobyciu prawa jazdy był kilkunastokrotnie notowany za wykroczenia w ruchu drogowym. Stracił też prawo jazdy za przekroczenie limitu punktów karnych.
To było jeszcze przed wypadkiem na moście Grota-Roweckiego, w którym zginęła jedna pasażerka, a ranne zostały 22 osoby. Po tej tragedii Tomasz U. był w areszcie trzy miesiące. Prokuratura chciała przedłużenia, ale sądy okręgowy i apelacyjny uznały, że wystarczy m.in. dozór i "nakaz powstrzymania się od prowadzenia pojazdów".
Wyrok w tej sprawie zapadł 22 listopada 2022 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że oskarżony nieumyślnie spowodował katastrofę w ruchu lądowym oraz umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym i skazał go na siedem lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Odpowiadał jednak z wolnej stopy. Do dziś ten wyrok jest nieprawomocny. Nie wyznaczono jeszcze terminu rozprawy apelacyjnej.
Wyroki po wyroku
Kilka miesięcy po wyroku Sąd Rejonowy w Grójcu ukarał Tomasza U. za wykroczenie drogowe. Zakazał mu wówczas wsiadać za kierownicę - przez sześć miesięcy.
Jednak, jak mówił Piotr Skiba, również ten zakaz U. złamał. Według ustaleń "Rzeczpospolitej" Tomasz U. został zatrzymany w styczniu tego roku w Stefanowie.
Sąd Rejonowy w Piasecznie w lipcu skazał go za naruszenie zakazu nałożonego przez sąd w Grójcu i wymierzył mu grzywnę oraz trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów – do sierpnia 2027 roku.
Zakaz obowiązywał więc, gdy doszło do wypadku na rondzie Tybetu. Jak ustaliła prokuratura, Tomasz U. tego dnia odwoził swoją partnerkę do pracy. W drodze powrotnej potrącił na rondzie Tybetu, na przejściu dla pieszych, mężczyznę przechodzącego po pasach "szybkim krokiem". U. następnie odjechał z miejsca zdarzenia. Obrażenia poszkodowanego były poważne. 47-letni mężczyzna trafił do szpitala. Kierowca odjechał z miejsca zdarzenia. Prokuratura podała, że został zatrzymany tego samego dnia po południu. W mieszkaniu, w którym przebywał, znaleziono niewielkie ilości narkotyków. Mężczyzna został zatrzymany do wyjaśnienia. W toku czynności okazało się, że U. tuż po wypadku elektrycznym volkswagenem, który był własnością firmy leasingowej, skierował się do Pruszkowa. Pod Pruszkowem w jednym z lasów porzucił samochód, wyrzucił kluczyki i telefon komórkowy. Następnie wrócił do Warszawy i planował ucieczkę z kraju.
Po zatrzymaniu częściowo przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył bardzo obszerne wyjaśnienia. Prokurator podał, że Tomasz U. przyznał się do tego, iż kierował pojazdem. - Przyznał się do tego, że zażył narkotyki po całym zdarzeniu, już po odjechaniu z miejsca zdarzenia. Nie przyznał się do tego, że jechał pod wpływem narkotyków, do tego, że zamierzał uciekać, i do tego, że miał świadomość, iż obowiązuje go zakaz prowadzenia pojazdów - wyliczył.
W sprawach U. w tle pojawiają się narkotyki, ale - jak nieoficjalnie informują śledczy - nic nie wskazuje na to, że jest od nich uzależniony.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz/Kontakt24