Trwa konflikt między wolontariuszami a dyrekcją warszawskiego schroniska Na Paluchu. Po tym, jak kilka dni temu przed Sejmem protestowali ci pierwsi, głos zabrali pracownicy. Kilkadziesiąt osób w liście otwartym przeciwstawia się działaniom wolontariuszy. Piszą o "krzywdzącej narracji" i o "wycelowanej w nich mowie nienawiści".
Konflikt części wolontariuszy z kolejnymi dyrekcjami schroniska dla bezdomnych zwierząt Na Paluchu trwa kilka lat. W końcu swoje zdanie postanowili przekazać pracownicy schroniska, przesyłając do mediów list otwarty.
"W związku ze znaczącym wzrostem pojawiających się w mediach nieprawdziwych informacji, manipulacji faktami oraz oszczerstw my, Pracownicy Schroniska na Paluchu, pragniemy przedstawić nasze stanowisko, ponieważ mamy już dość jednostronnej, krzywdzącej nas narracji i wycelowanej w nas mowy nienawiści" - napisali pracownicy schroniska.
Podkreślili, że stoją po stronie dyrekcji i nie zgadzają się z działaniami części wolontariuszy.
Chcą "spokojnie zająć się swoimi obowiązkami"
"Jesteśmy zdeterminowani i solidarni, by popierać zmiany wprowadzane przez dyrektor Agnieszkę Pinkiewicz, licząc na to, że pozwolą one zakończyć trwający od wielu lat konflikt ze stroną społeczną i pozwolą nam w końcu spokojnie zająć się naszymi obowiązkami" – dodali.
Przypomnieli, że w związku z konfliktem z wolontariuszami od drugiej połowy 2021 roku do dziś trwają rozmowy w ramach zespołów roboczych czy Rady Dialogu Społecznego powołanej w 2022 roku.
"Trudno więc zarzucić dyrekcji schroniska czy organom nadrzędnym brak dialogu, chyba że przyjmiemy narrację strony społecznej, która dialogiem nazywa wywieraną na dyrekcję oraz miasto presję poprzez szerzenie kłamstw w przestrzeni publicznej" - napisali pracownicy.
Przekazali też, że poprzednie dyrekcje były niejako zmuszane do wypracowywania kompromisów ze stroną społeczną. Co miał osobiście potwierdzić dyrektor Henryk Strzelczyk.
"Ustępowanie kolejnym, nawet niewygodnym dla schroniska żądaniom miało na celu deeskalację konfliktów i uspokajanie strony społecznej. Jak widać nie przyniosło to skutku, bo niezależnie od tego wolontariusze wciąż uważali i uważają, że mają zbyt mały wpływ na podejmowane w schronisku decyzje" – zaznaczyli.
Co z adopcjami schorowanych zwierząt?
Odnieśli się też do zarzutów wolontariuszy wobec lekarzy weterynarii oraz dostępu do danych medycznych. Wyjaśnili, że zgodnie z obowiązującym prawem jedynymi organami oceniającymi prawidłowość przebiegu leczenia oraz ewentualną możliwość popełnienia błędu są Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej, a następnie Sąd Lekarsko-Weterynaryjny, a nie wolontariusze, którzy kilkukrotnie składali do rzecznika wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
"Za każdym razem sprawa była odrzucana lub umarzana z powodu braku dowodów na popełnienie błędu w sztuce lekarsko-weterynaryjnej" – napisali w liście pracownicy.
Zaznaczyli również, że nie jest prawdą, co zarzucają wolontariusze, że odmawiane są adopcje zwierząt starych i chorych.
"Dla lekarzy pierwszym i nadrzędnym obowiązkiem jest ograniczenie cierpienia zwierzęcia i przywrócenie mu zdrowia, niestety czasami w uzasadnionych przypadkach jedyną możliwością jest humanitarna pomoc w odejściu" – napisali, dodając, że wszystko zależy od stanu zwierzęcia i niejednokrotnie to lekarze wraz z opiekunami sami sygnalizowali konieczność pilnej adopcji zwierząt, które ciężko znosiły pobyt w schronisku.
Odnieśli się to zarzutów wolontariuszy o odmowie udostępniania im dostępu do danych medycznych pacjentów, podkreślając, że byłoby to wbrew stanowisku Warszawskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
Śmiertelność kotów, dane porównawcze
Wolontariusze zarzucają wzrost śmiertelności wśród schroniskowych kotów. Pracownicy podali dane, z których wynika, że według danych naukowców z Brna średnia śmiertelność kotów w czeskich schroniskach, gdzie podobnie jak w Polsce eutanazji poddawane są tylko zwierzęta cierpiące i niemożliwe do uratowania, to 33 proc., z czego trzy czwarte zmarło lub zostało poddane eutanazji w ciągu pierwszego miesiąca pobytu w schronisku, co tłumaczone jest złym stanem już w momencie przyjęcia.
W schronisku Na Paluchu w kolejnych latach śmiertelność kotów wynosiła w 2021 – 12 proc., w 2022 – 11 proc., w 2023 – 11,5 proc., a w 2024 – 14 proc. Podobnie jak w przytaczanych badaniach ponad trzy czwarte zwierząt zostało poddanych eutanazji lub zmarło w ciągu pierwszego miesiąca pobytu w schronisku. Dla porównania średnia śmiertelność kotów w schroniskach w Szwecji wynosi 10 proc, a w Brazylii 40 proc.
"W 2024 odsetek śmierci kotów faktycznie nieznacznie wzrósł, ale nie w tak dramatyczny sposób, jak przedstawiają to wolontariusze. Rok 2024 był rokiem ciężkim dla naszych kocich pacjentów, odnotowaliśmy prawie dwukrotny wzrost śmierci spowodowanych chorobami zakaźnymi. Zwiększony odsetek zachorowań i śmierci spowodowanych różnymi wirusami był również odnotowywany w lecznicach miejskich" – wyjaśnili.
Przekazali, że nieprawdziwie są także zarzuty wolontariuszy dotyczące spadku adopcji.
"Współczynnik adopcji kotów w roku 2024 wyniósł 68 proc., gdzie w latach ubiegłych kolejno 84 proc. w 2023, 68 proc. w 2022, 69 proc. w 2021, co sugeruje raczej nie tyle drastyczny spadek adopcji w porównaniu do roku 2023, a raczej ich nietypowy wzrost w roku 2023" – dodali.
Mobbing, hejt, szykany
Na koniec poruszyli sprawę mobbingu, hejtu i mowy nienawiści.
"Pracujemy w systemie 24-godzinnym w święta, weekendy, noce, nierzadko w trosce o dobro podopiecznych zaniedbujemy nasze życia prywatne. Tymczasem w mediach przedstawiani jesteśmy jako wyrachowani urzędnicy, konowały, mordercy czerpiący przyjemność i satysfakcję z uśmiercania zwierząt" – zarzucili w liście pracownicy.
Zaznaczyli, że od wielu lat w mediach społecznościowych wolontariusze prowadzą profile, gdzie pracownicy są wyzywani, szykanowani, pomawiani, wysyłane są życzenia śmierci ich dzieciom i rodzinom, wszystko za przyzwoleniem wolontariatu.
"Niejednokrotnie jesteśmy posądzani o próby uciszenia wolontariatu, o chęć ukrycia prawdy i łamanie konstytucyjnego prawa do wolności wypowiedzi, tymczasem ci sami ludzie łamią nasze prawa do ochrony życia prywatnego, czci i dobrego imienia. A przede wszystkim odbiera się nam nasze konstytucyjne prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy" – podkreślili pracownicy.
W schronisku na Paluchu pracuje 34 opiekunów zwierząt, dwóch magazynierów, kierowca, rehabilitantka, 14 lekarzy weterynarii (w tym dwóch zewnętrznych specjalistów w zakresie kardiologii oraz badań obrazowych), sześciu techników weterynarii, 11 pracowników Biura Adopcji i 14 pracowników administracyjnych – trzech pracowników od promocji, trzech pracowników od wolontariatu, w tym koordynator wolontariatu, trzech pracowników ds. kadr i księgowości, dwóch pracowników ds. opieki bytowej i sekcji gospodarczej, pracownik od dydaktyki, pracownik archiwum i pracownik obsługi sekretariatu.
Pod listem podpisało się około 60 osób.
Protest wolontariuszy, odpowiedź ratusza
W czwartek grupa wolontariuszy protestowała przed Sejmem, zarzucając dyrekcji m.in. spadek odsetka adopcji, wzrost śmiertelności kotów, zrujnowanie programu promocji adopcji i niedbanie o dobrostan zwierząt.
Stołeczny ratusz odniósł się do tych zarzutów, informując m.in., że Biuro Przyjęć i Adopcji schroniska Na Paluchu działa codziennie w trybie 24 godziny na dobę, przeprowadzane są akcje zachęcające do adopcji, np. Adoptuj Warszawiaka oraz szereg innych wydarzeń, które pozwalają na poznanie podopiecznych schroniska.
Wyjaśnił też, że dostęp do pełnych danych medycznych został wolontariuszom ograniczony, ponieważ "zgodnie z opinią Izby Lekarsko-Weterynaryjnej obowiązujące przepisy prawne nie dopuszczają możliwości udostępniania pełnego zakresu danych osobom postronnym – bez kontroli i nadzoru w kontekście potencjalnego wykorzystania". Dodał, że praktyka udostępniania epikryz wolontariuszom nie jest stosowana w żadnym polskim schronisku.
Konflikt w Schronisku na Paluchu trwa od kilku lat. W maju 2021 roku informowaliśmy o liście otwartym wolontariuszy do ówczesnego dyrektora placówki Henryka Strzelczyka. Podpisało go ponad 250 osób, które wyraziły wówczas zaniepokojenie ostatnimi zmianami w schronisku. Kwestią sporną stał się nowy punkt regulaminu pozwalający osobom ubiegającym się o adopcję na wniesienie sprzeciwu od opinii pracownika lub wolontariusza schroniska.
W październiku zeszłego roku wolontariusze protestowali z kolei przed ratuszem. Podczas protestu wyrażali swoje obawy co do adopcji schorowanych kotów, które - ich zdaniem - są pozbawiane możliwości znalezienia nowego domu, w którym ich stan mógłby się znacznie polepszyć.
Autorka/Autor: katke/b
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: bnorbert3/AdobeStock