Samochodami osobowymi podróżowały dwie rodziny, w sumie 10 osób. - Troje dzieci zginęło na miejscu. Inne osoby, które podróżowały samochodami, są ciężko ranne. Na miejscu był śmigłowiec - relacjonował w sobotę wieczorem Marek Bednarek z Państwowej Straży Pożarnej w Żyrardowie.
- W tej chwili nie można jednoznacznie określić sprawcy. Sprawą zajmuje się policja i biegły z zakresu wypadków drogowych. Początkowo relacje były sprzeczne - nawet świadków zdarzenia - bo, było to już po zmroku, samochody były w ciemnym kolorze, trudno było jednoznacznie określić ich markę czy to, który wyprzedzał - tłumaczyła z kolei w niedzielę Edyta Marczewska z policji w Żyrardowie.
Dodała, że dowody wskazują, że to kierująca fordem przyczyniła się do wypadku, ale zastrzegła, że nie jest to ostateczna interpretacja, a w sprawie prowadzone jest śledztwo.
Z kolei reporterka TVN24 Małgorzata Telmińska ustaliła, że uderzenie było tak silne, że Wraki samochodów stoją w innych kierunkach, niż pierwotnie jechały. - Kobieta kierująca fordem odniosła lekkie obrażenia, jej mąż jest w stanie ciężkim, jedno z trójki dzieci, z którymi wczoraj podróżowała trafiło do szpitala - podaje Telmińska.
Dzieci, które podróżowały volvo - w wieku 6, 9 i 11 lat - zginęły na miejscu. Ich 43-letni ojciec w krytycznym stanie trafił do szpitala. Matka odniosła lekkie obrażenia.
Tragiczny wypadek pod Warszawą
Dzieci, które podróżowały fordem, siedziały prawdopodobnie w fotelikach. Z kolei w volvo były specjalne nakładki dostosowane do przewożenia dzieci. Jak ustaliła Małgorzata Telmińska, wszystkie dzieci miały zapięte pasy.
Po wypadku, droga była zablokowana w obu kierunkach. Policjanci wyznaczyli objazd przez Mszczonów.
Tragiczny wypadek w Mszczonowie
kz/b