"Pułapka" na kierowców. Skrajnie lewy pas Górczewskiej w okolicach urzędu Bemowa kończył się linią ciągłą. Dochodziło do niebezpiecznych sytuacji.
O dziwnym oznakowaniu ulicy poinformowała w niedzielę na Kontakt 24 nasza czytelniczka. Chodzi dokładnie o jezdnię prowadzącą w kierunku centrum miasta.
"Nic tylko stanąć na środku"
"Nieco mnie zaskoczyło, gdy jadąc lewym pasem, zamierzając skręcić właśnie w ul. Konarskiego mój pas nagle się... skończył. A po prawej stronie tyko linia ciągła... Nic tyko stanąć na środku ulicy" – opisała internautka. Na miejsce pojechał reporter tvnwarszawa.pl. Potwierdza, że znaki poziome wymalowano w absurdalny sposób. - Jadąc Górczewską od skrzyżowania z Powstańców Śląskich, dwa lewe pasy są oznakowane jak do jazdy na wprost. Ale po pewnym czasie skrajnie lewy kończy się ciągłą linią wymalowaną pod skosem, a nie ma wjazdu na pas zieleni – wyjaśniał Lech Marcinczak.
W efekcie kierowcy, żeby jechać dalej, musieli łamać przepisy i przekraczyć linię ciągłą. – Dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, bo zajeżdżają drogę tym, którzy jadą prawidłowo ze środkowego pasa, albo muszą gwałtowanie hamować – wyjaśniał Marcinczak.
ZOBACZ PRZEJAZD NASZEGO REPORTERA:
Dodatkowa linia ciągła pod kątem pojawiła się również na środkowym pasie. Niektórzy zamiast jechać dalej zgodnie z oznakowaniem, przejeżdżali przez nią, prawdopodobnie na pamięć.
Zdaniem Marcinczaka to niebezpieczny błąd w oznakowaniu. - Miejmy nadzieję, zostanie poprawiony, bo w poniedziałek ruch będzie większy - ostrzegał.
W poniedziałek wykonawca tymczasowej organizacji ruchu na czasu budowy metra, naprawił swój błąd. Pas został odgrodzony - pojawiły się słupki uniemożliwiające wjazd. Czytaj więcej, jak kierowcy radzili sobie w porannym szczycie.
ran//ec