"Ratunku, pomocy, ratunku, pomocy" - tej treści powtarzające się okrzyki usłyszeli w czwartek o 12.30 przechodnie i mieszkańcy Śródmieścia. Wołanie dochodziło z otwartego balkonu na pierwszym piętrze. Gdy zgromadzeni przed budynkiem zauważyli w pobliżu patrol straży miejskiej, poprosili funkcjonariuszy o interwencję. Dodali, że wezwali już policję i straż pożarną.
ZOBACZ: Z piątką dzieci spali pod mostem. Czeczeńska rodzina od kilkunastu lat tuła się po Europie.
Nie była w stanie się ruszyć
- Krzyk kobiety był bardzo rozdzierający. Jedna z lokatorek wpuściła nas na klatkę schodową i zaprowadziła pod drzwi tego mieszkania. Gdy zapukaliśmy, ze środka usłyszeliśmy kobiecy głos: "Proszę wejść. Nareszcie, drzwi są otwarte" - mówi cytowana w komunikacie straży miejskiej młodszy strażnik Beata Sznejfus z Referatu Starego i Nowego Miasta.
Jak się okazało, 84-letnia lokatorka tego mieszkania doznała wypadku i nie była w stanie się ruszyć. Kobieta mieszka sama, nie wychodzi z domu, a tylko raz w tygodniu wpada do niej ktoś z rodziny, by zrobić zakupy. Bała się, że nikt już jej nie pomoże. Na miejsce wezwano karetkę. Poszkodowana została odwieziona do szpitala. Strażnicy o jej trudnej sytuacji powiadomili pracowników opieki społecznej.
ZOBACZ: Zasłabł i dwa dni leżał na podłodze. W drodze do karetki walczyli o jego życie.
Autorka/Autor: katke/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojciech Pacewicz/PAP