W sobotę w Warszawie odbył się protest przeciw przepisom sanitarnym wprowadzonym przez rząd z powodu pandemii COVID-19. Manifestowało kilkaset osób, demonstracja została formalnie rozwiązana w związku z "zagrożeniem dla zdrowia i życia". Doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze zatrzymali kilka osób, użyli granatów hukowych i gazu. Dwoje policjantów trafiło do szpitala. Zachowanie manifestantów minister zdrowia Adam Niedzielski uznał za "skandaliczne".
Zapowiadany w mediach społecznościowych tzw. Marsz o Wolność rozpoczął się około godziny 12 na placu Defilad. Zebrało się kilkaset osób. Niektórzy mieli ze sobą transparenty z napisami: "Fałszywa pandemia", "Stop segregacji sanitarnej" czy "Szczepionka AstraZeneca – niebezpieczna". Widać było też biało-czerwone flagi z przekreślonym napisem COVID-19 opatrzone napisem game over. - Wiele osób nie miało założonych maseczek – opisywał Tomasz Zieliński z tvnwarszawa.pl
Interwencja sanepidu
Po godzinie 12 Komenda Stołeczna Policji na swoim profilu na Twitterze poinformowała, że w związku z otrzymaniem informacji od przedstawicieli stacji sanitarno-epidemiologicznej, że zachowania osób biorących udział w zgromadzeniu na placu Defilad prowadzą do zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego, wystąpiła do przedstawiciela organu gminy o rozwiązanie zgromadzenia.
"Przedstawiciel organu gminy przychylił się do naszego wniosku. W związku z powyższym przedmiotowe zgromadzenie zostało rozwiązane. Stosowne komunikaty kierowane są do uczestników rozwiązanego już zgromadzenia" – napisała stołeczna policja na Twitterze.
Wcześniej policjanci informowali, że "na pl. Defilad obecnych jest kilkaset osób, które nie zachowują dystansu społecznego. Ponadto wiele osób nie zasłania ust i nosa. Sytuacja ta stwarza sprzyjające warunki dla przenoszenia zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2" – napisano.
Na miejscu, oprócz policji, byli przedstawiciele sanepidu oraz stołecznego ratusza.
Mimo formalnego rozwiązania zgromadzenia uczestnicy protestu udali się w małych grupach na Pole Mokotowskie. W większości byli bez maseczek, mieli transparenty z napisami "Stop przymusowym szczepieniom", "Stop plandemii", "Stop terapii genetycznej", "Dzieci do szkoły". Śpiewali: "Cała Polska śpiewa z nami wy********ć z maseczkami".
Występujący na zaaranżowanej scenie mówcy przekonywali, że nie ma pandemii, a przepisy sanitarne wprowadzone przez władze ograniczają wolność.
Doszło do szarpaniny, policja użyła granatów hukowych
Kilku uczestników manifestacji zapaliło race. Policja wzywała zgromadzonych do rozejścia się, powołując się na przepisy zakazujące zgromadzeń. Kiedy tłum powoli się rozchodził, rzucano petardy. Policjanci spisywali niektórych uczestników demonstracji.
Doszło do szarpaniny między policją a kilkoma osobami biorącymi udział w demonstracji. Tłum zaczął otaczać interweniujących funkcjonariuszy. W ich kierunku rzucano kamienie. Policja użyła granatów hukowych i gazu.
Manifestujący rozpierzchli się, wtargnęli natomiast na jezdnię Al. Niepodległości, tamując ruch samochodów i tramwajów. Ponownie doszło do interwencji policji oraz kilku zatrzymań.
"Obecnie na ulicach Warszawy w kilku miejscach policjanci podejmują zdecydowane działania wobec osób lekceważących obostrzenia. (…) W pojedynczych przypadkach policjanci stosują środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, pałki służbowej i ręcznych miotaczy gazu. Są pierwsze osoby zatrzymane. Wśród nich jest osoba poszukiwana celem odbycia kary pozbawienia wolności" – napisała KSP po południu na swoim profilu na Twitterze.
W późniejszym wpisie policja poinformowała, że "w trakcie dzisiejszych działań jedna z policjantek została kopnięta przez agresora", a "kolejny policjant został uderzony kamieniem w głowę. Funkcjonariusze zostali zabrani do szpitala. Policjanci użyli granatów hukowych. Są także kolejne osoby zatrzymane" - dodano.
Policja przekazała, że osoby były zatrzymywane także w związku z posiadaniem narkotyków oraz znieważeniem i naruszeniem nietykalności cielesnej policjantów.
Niedzielski ocenia zachowanie manifestujących: skandaliczna sytuacja
Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas sobotniej konferencji prasowej został poproszony o ocenę zachowania osób protestujących przeciwko zasadom bezpieczeństwa. - Oczywiście jest to skandaliczna sytuacja - powiedział.
Dodał, że "ta demonstracja była absolutnie nielegalna, bo przekroczyła limit zgromadzeń, który wynosi pięć osób". Przypomniał, że "demonstracja została zdelegalizowana po reakcji policji".
- Na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego bardzo dużo rozmawialiśmy teraz o polityce zero tolerancji dla wszystkich, którzy nie noszą maseczek lub noszą maseczki w nieodpowiedni sposób, na przykład nie zasłaniając nosa. Teraz jest ten moment ze względu na narastającą liczbę zakażeń, że działania policji, działania sanepidu będą bezwzględne – poinformował.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl