Policyjne naloty na nielegalne wyścigi. Setki mandatów, średnio na 436 złotych

Policyjne działania przeciwko nielegalnym wyścigom
Policyjne działania przeciwko nielegalnym wyścigom
Źródło: podkom: Rafał Rutkowski/KSP
Po kolejnych tragicznych wypadkach spowodowanych przez rozwijających skandaliczne prędkości kierowców oraz po zablokowaniu jezdni w centrum stolicy przez kręcących bączki drifterów, policja przez cały weekend kontrolowała nielegalne nocne uliczne wyścigi w Warszawie i okolicach. Efekt? Kontrola 558 pojazdów, ponad 300 mandatów, 55 zatrzymanych dowodów rejestracyjnych i 20 zabranych praw jazdy.

Policjanci prowadzili działania w stolicy oraz w podwarszawskich miejscowościach. W czynnościach udział wzięli między innymi policjanci z wydziału ruchu drogowego, grupy SPEED, którzy wykorzystali oznakowane i nieoznakowane pojazdy wyposażone w wideo rejestratory, sonometry, a także drony.

Funkcjonariusze interweniowali w miejscach, gdzie według ich wiedzy i przekazywanych przez okolicznych mieszkańców zgłoszeń, dochodziło do nieakceptowalnych zachowań na drodze.

Ponad 550 skontrolowanych pojazdów

W trakcie prowadzonych od piątku, 27 września, do niedzieli, 29 września, działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa, policjanci wzięli "pod lupę" kierujących, którzy przekraczali dopuszczalną prędkość, przejawiali agresywne zachowania na drodze, a także tych, których pojazdy były technicznie niesprawne w świetle obowiązującego prawa.

Podczas działań stołeczni policjanci skontrolowali 558 pojazdów, nałożyli 308 mandatów karnych na łączną kwotę 134 550 złotych (co daje 436 złotych średniej wysokości mandatu). Zatrzymali 55 dowodów rejestracyjnych i 20 praw jazdy. Wobec 19 kierujących skierowali wnioski o ukaranie do sądu, zatrzymali dwie osoby.

"Bezpieczna stolica to system naczyń połączonych, w którym każdy ma do odegrania swoją rolę. Bezpieczne ulice to nasze wspólne dobro" - podkreślili funkcjonariusze.

Blokada S17

Z nielegalnymi wyścigami ulicznymi od kilku lat mamy w Polsce poważny problem, z którym nie umiemy sobie poradzić. W sieci regularnie publikowane są filmy z nocnych rajdów po Warszawie i innych dużych miastach. Organizatorzy skrzykują się na komunikatorach internetowych, szybko reagują na ewentualny patrol policji, w ciągu jednej nocy potrafią objechać kilka dogodnych do rozwijania ogromnych prędkości miejscówek.

Na tvnwarszawa.pl pisaliśmy niedawno, że grupa fanów nielegalnych wyścigów zablokowała fragment drogi ekspresowej S17. Sprawę nagłośnili aktywiści z Miasto Jest Nasze, a także członek stowarzyszenia oraz miejski radny Jan Mencwel.

"To się dzieje naprawdę. W Warszawie zorganizowano w ten weekend nielegalne nocne wyścigi, na potrzeby których … zablokowano ruch na całej kilkupasmowej ulicy!" - napisał radny. "Zrobiła to grupa Warsaw Night Racing, która od dawna jawnie opisuje swoje wybryki. Ba - chwalą się nimi w socialmediach. Wrzucają jakby nigdy nic film, na którym ktoś driftuje sobie nocą bmw a cała ulica stoi przez niego w korku. I co? I nic!! Są całkowicie bezkarni. A przecież ryk takich wyścigów słychać na kilometry. Nie wspominam już o blokowaniu drogi, ewidentnym łamaniu przepisów i stwarzaniu olbrzymiego zagrożenia" - wyliczył Mencwel.

Radny wytknął służbom bierność i brak reakcji na naruszenia prawa.

Jednak policja zapewniła nas, że na miejscu była. "Policjanci zaraz po uzyskaniu informacji o zablokowaniu drogi przez osoby osoby chcące ścigać się na jednej z tras i niebezpiecznych manewrach wykonywanych przez tych kierowców, udali we wskazane miejsce. Po przyjeździe nie zastali już nikogo, a ruch na trasie odbywał się już prawidłowo" - przekazała nam KSP.

Cykliczne wyścigi

W stolicy i jej okolicach nielegalne wyścigi odbywają się właściwie cyklicznie. Najczęściej są to soboty w godzinach nocnych, a miejscem spotkania są parkingi centrów handlowych. W lipcu zeszłego roku przejrzeliśmy się jednej z takich "imprez". Jej uczestnicy do późnych godzin ścigają ulicami miasta.

"Palenie gumy" i rywalizacja "z kreski" to żelazne punkty programu. W każdym zlocie udział bierze około stu samochodów i nawet tysiąc osób.

Na miejsce tych spotkań docierają także policjanci. Wtedy organizatorzy, korzystając z darmowej internetowej aplikacji, informują uczestników o nowej lokalizacji i skutecznie gubią policyjne patrole. Czasami też uczestnicy zlotu blokują policyjne radiowozy.

Policja szuka sposobu

Policji ciężko jest ukrócić nielegalne wyścigi. W czym polega problem? Niedawno odnieśli się do tego sami mundurowi. "Organizatorzy nielegalnych wyścigów dobrze zdają sobie sprawę z działań policji i stosują strategie mające na celu ich uniknięcie. Przede wszystkim, informacje o miejscu i czasie wyścigu są rozsyłane w ostatniej chwili konkretnym osobom na zaszyfrowanych komunikatorach internetowych, a wydarzenia mogą być błyskawicznie przenoszone w inne lokalizacje" - wylicza KSP. "Zwalczenie zjawiska nielegalnych wyścigów jest trudne dlatego, że pasja do motoryzacji i adrenaliny sprawia, że wielu młodych ludzi chętnie podejmuje ryzyko, nawet mimo potencjalnych konsekwencji prawnych" - przyznała Komenda Stołeczna Policji w komunikacie.

"Pamiętajmy także o tym, że policjanci z garnizonu stołecznego mają obowiązek zapewnić bezpieczeństwo również w wielu innych obszarach, nie tylko tych dotyczących bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Każdej doby w garnizonie stołecznym policjanci podejmują blisko 2000 różnych interwencji. Policjanci ruchu drogowego obsługują natomiast na dobę ponad 150 zdarzeń drogowych takich jak kolizje i wypadki" - tłumaczy KSP.

Zapewnili jednak, że nie bagatelizują zgłoszeń dotyczących nielegalnych wyścigów. Policja twierdzi, że dużym ciosem w środowisko organizujące nielegalne wyścigi są prewencyjne akcje "Prędkość" oraz "Ciche Miasto II". Ta druga dotyczy przede wszystkim kierowców, których samochody generują nadmierny hałas.

Czytaj także: