Spotykają się w sobotnie wieczory i do późnych godzin ścigają ulicami miasta. "Palenie gumy" i rywalizacja "z kreski" to żelazne punkty programu. W każdym zlocie udział bierze około stu samochodów i nawet tysiąc osób. Na miejsce tych spotkań docierają także policjanci. Wtedy organizatorzy, korzystając z darmowej internetowej aplikacji, informują uczestników o nowej lokalizacji i skutecznie gubią policyjne patrole. Sprawdziliśmy, jak wyglądają nielegalne wyścigi w stolicy.
Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wynika, że od stycznia 2021 roku do sierpnia 2022, operatorzy numerów alarmowych odebrali blisko 16 tysięcy zgłoszeń dotyczących nielegalnych wyścigów na terenie Warszawy (danych za cały 2022 rok resort nam nie wysłał).
W jeden z lipcowych weekendów przyjrzeliśmy się, na jakich zasadach organizowane są nielegalne wyścigi. Największym zaskoczeniem było to, w jak łatwy sposób znaleźliśmy informację o spotkaniach i z bliska mogliśmy obserwować nocne ściganie. Uderzyły też: skala "imprezy" i mała aktywność policji.
"Społeczność, która ma na celu zrzeszać miłośników mocnej dawki adrenaliny" – piszą o sobie organizatorzy z Warsaw Night Racing. To właśnie na profilu w mediach społecznościowych WNR, w soboty w godzinach południowych, zamieszczana jest informacja o spotkaniach. Praktycznie zawsze jest to godzina 20, a miejsca to parkingi centrów handlowych.
Organizatorzy w komentarzu do postu nie piszą wprost adresu, podają długość i szerokość geograficzną, dzięki czemu nawigacja precyzyjnie prowadzi na miejsce. W ten sposób każdy może stać się widzem nocnego ścigania. My docieramy na parking w Jankach, w pobliżu ul. Wspólnej.
Środowisko pozornie hermetyczne. Wystarczy zeskanować kod
"Prosimy w miejscu zbiórki nie upalać a śmieci po sobie wyrzucać do koszy!" - apelują organizatorzy. "Upalanie" to nic innego, jak jazda samochodem w taki sposób, aby z opon wydobywał się dym połączony z rykiem silnika, tzw. palenie gumy.
Na miejsce zlotu przyjeżdżają zarówno warte kilkaset tysięcy złotych samochody luksusowych marek, jak i kilkunastoletnie pojazdy, jakich wiele można spotkać na ulicach. Są i takie, które od razu wzbudzają zainteresowanie przeróbkami: rozbudowane nadkola, spoilery, szerokie felgi czy głośniejsze rury wydechowe. Wśród uczestników jest kilkudziesięciu motocyklistów.
Zgodnie z prośbą organizatorów, spotkanie przebiega spokojnie, na rozmowach i robieniu zdjęć. Wszystko obserwuje dwójka policjantów na motocyklach. Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia wydarzenia, podjeżdża także oznakowany radiowóz.
Po godzinie 21 wśród uczestników widać wyraźnie zniecierpliwienie. Większość oczekuje tego, po co przyjechała – wyścigów. "Dzisiaj z uwagi na zwiększoną aktywność policji przedłużamy pierwszego spota do 22.30. 22.30 wleci dalsze info" – zapowiadają organizatorzy. Z tym, że ta informacja, jak i kolejne tego wieczora, nie trafia już na ogólnodostępne profile w mediach społecznościowych. Od tego momentu organizatorzy komunikują się z uczestnikami wyłącznie korzystając z darmowej aplikacji do przesyłania wiadomości.
Dołączenie do grupy odbiorców jest proste. Wystarczy na parkingu odnaleźć przedstawicieli WNR, co nie jest trudne, bo z jednego z pojazdów z bagażnika sprzedają naklejki z logo organizacji. Siedzący na krześle obok mężczyzna, każdemu chętnemu udostępnia kod QR, po zeskanowaniu stajemy się odbiorcami wiadomości o dalszych planach grupy.
"Przerzucamy się". Jest ich tak dużo, że tworzą się korki
Przed 22.30 samochody opuszczają parking. Organizatorzy wysyłali wiadomość, którą odczytało blisko 700 osób: "Przerzucamy się. Prosimy parkować pod [tu wymieniona jest nazwa sklepu] Parking pod [pada nazwa drugiego sklepu] zostawiamy pod upał". Poniżej dołączają precyzyjne dane geograficzne, wskazujące teren przy centrum handlowym przy Połczyńskiej.
W drodze, na trasie S8 mijają nas pojazdy, które oglądaliśmy chwilę wcześniej na parkingu w Jankach. Ich prędkość jest znacznie większa od dozwolonej na tym odcinku trasy, zazwyczaj pędzą grupami, często slalomem omijając zwykłych uczestników ruchu.
Na samym parkingu centrum handlowego czeka grupa kilkuset osób, kolejne dojeżdżają. Uczestników zlotu jest tak wielu, że na ulicach w drodze na kolejne lokalizacje, mimo późnej pory, tworzą się korki niczym w godzinach szczytu. Wszyscy, zgodnie z poleceniem organizatorów, parkują we wskazanym miejscu.
Na środek parkingu wjeżdżają kolejno rozpędzone pojazdy. Ich kierowcy wprowadzają samochody w poślizg, słychać pisk opon, widać dym spod kół, wysokie obroty silnika zwiększają hałas. I tak przez około 20 minut. Wtedy silniki cichną, a obserwujący biegną do swoich samochodów. Powód? Na miejsce dociera nieoznakowane bmw z policyjnej grupy Speed, przerywając pokaz.
Ale funkcjonariusze nikogo nie zatrzymali, nie wysiedli nawet z radiowozu. Parking szybko opustoszał, a organizatorzy wysłali informację o kolejnej miejscówce. Przy wyjeździe z parkingu widzimy jeszcze jeden, tym razem oznakowany, radiowóz, policjanci kontrolują jeden pojazd.
Zabawa w kotka i myszkę z policją. Blokują radiowozy
Kolejne miejsce to parking przy jednym z supermarketów we Włochach. Na miejscu okazuje się, że nie chodzi wprost o parking, ale o rondo na ul. Szyszkowej, w pobliżu skrzyżowania z al. Krakowską. Ponownie dookoła ustawia się kilkusetosobowa grupa widzów, a kolejne rozpędzone samochody, jadąc w poślizgu bokiem, okrążają rondo. Obserwujących, od pędzących pojazdów, nie oddziela żadna przeszkoda, oprócz krawężnika i kawałka zieleni. W tym czasie ruch odbywa się normalnie i na skrzyżowanie wjeżdżają także inne pojazdy, poruszające się zgodnie z przepisami.
Pokaz trwa przez ponad 20 minut. Kończą go migające światła radiowozu wjeżdżającego w Szykową od al. Krakowskiej. Policjanci nie mogą jednak dojechać do samego ronda, blokują ich pojazdy uczestników zlotu. W ten sposób ci, którzy chwilę wcześniej "palili gumę" zdążyli odjechać.
Szybko przychodzi kolejna wiadomość: "Musimy odczekać bo nam obstawili miejscówki". To oznacza, że patrole policji mają znajdować się na innych parkingach wykorzystywanych podczas zlotów. Ale już minutę później pojawiają się nowe dane lokalizacyjne: parking na Ursynowie. Przy wjeździe na trasę S2 mija nas jadący w kierunku Szyszkowej na sygnale radiowóz warszawskiej drogówki, dojechali także policjanci z grupy Speed, którzy kilkadziesiąt minut wcześniej interweniowali przy Połczyńskiej. Przy rondzie na Szyszkowej wówczas nie ma już nikogo.
Główna atrakcja wieczoru - wyścig "na kreskę"
W drodze na Ursynów dociera kolejny komunikat: "Zmieniamy kierunek. Hotel [pada jego nazwa]". "Prosimy pamiętać, że po wyścigu nie wracamy dookoła. Nie wracasz pod prąd. Kto wie [się] nie ściga, parkuje od razu przy rondach" (pisownia oryginalna) – instruują organizatorzy. To kulminacyjny moment nocnego ścigania czyli tzw. ściganie "na kreskę".
Kierowcy, z dwóch ustawionych obok siebie pojazdów, rywalizują pędząc na prostym odcinku drogi w tym samym kierunku. Areną zmagań staje się jezdnia serwisowa trasy S8, w pobliżu ronda im. Marii Kaczyńskiej w Sękocinie Starym, w powiecie pruszkowskim. Drugim ulubionych do tego miejscem jest ulica Wirażowa w Warszawie, przy terminalu cargo.
Chętnych nie brakuje. Zarówno do ścigania, jak i oglądania. Z wiadomości w aplikacji wynika, że na końcu prostej przy ul. Pęcickiej organizatorzy pilnują, aby inny pojazd nie wjechał na trasę wyścigu. To chyba jedyna próba z ich strony stworzenia pozorów bezpieczeństwa.
Pojazdy blokują całą szerokość jezdni. Sygnał do startu daje młoda kobieta, ustawiona pomiędzy samochodami. Wzdłuż trasy, na poboczu stoją widzowie. Rozpędzone na wąskiej, nieoświetlonej jezdni pojazdy, mijają ich czasem o kilkadziesiąt centymetrów.
W wyścigu udział biorą zarówno bardzo szybkie, o mocy kilkuset koni samochody, jak i te ze słabszymi silnikami. Nie brakuje też motocykli. Po wyścigu, zgodnie z wytycznymi organizatora, wracają dookoła tak, aby ponownie wziąć udział w rywalizacji. Całość trwa do godziny 1 w nocy.
Wyścigi kończą się po kilkudziesięciu minutach. Wtedy przychodzi kolejna wiadomość: "Mamy policję". Oznakowany patrol, tak jak to było już we wcześniejszych miejscach, próbuje przeciskać się pomiędzy pojazdami uczestników. Widzowie rozbiegają się do swoich samochodów.
Kilka minuta później pojawia się także drugi radiowóz, ale w tym momencie po wyścigach i ich uczestnikach nie ma już śladu. "Kierujemy Stadion Narodowy" – to kolejna informacja od organizatora. Pod stadion dociera kilkadziesiąt pojazdów. Będą tam do godziny 2.
"Mamy do tego prawo". Powołują się na... konstytucję
Na adres podany w mediach społecznościowych wysłaliśmy pytania bezpośrednio do organizatorów. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy posiadają zgodę na organizowanie sobotnich spotkań, jakie środki bezpieczeństwa towarzyszą "paleniu gumy" i wyścigom na prostej, dlaczego informacja o kolejnych miejscach spotkań nie jest ogólnodostępna tak, jak miejsce startu imprezy.
- To nie są nielegalne wyścigi. Wszystko, co robimy, jest zgodne z konstytucją i mamy do tego prawo – oświadczył w rozmowie telefonicznej jeden z głównych organizatorów. Dopytujemy, jak drastyczne łamanie przepisów ruchu drogowego ma się do konstytucji? - Jeśli ktoś łamie przepisy, to od tego jest policja, aby rozdawać mandaty. To, że jeden czy drugi złamie przepisy, nie oznacza, że cała grupa to piraci – odpowiada mężczyzna dodając, że podczas spotkań organizowane są też zbiórki charytatywne np. na domy dziecka.
Gdy w rozmowie wskazujemy konkretnie na zasady wyścigów i metody unikania policji, mężczyzna odpowiada lakonicznie: - Mamy tutaj odmienne zdanie.
Na koniec rozmowy zgadza się na spotkanie, które ostatecznie odwołuje. Chwilę później, do uczestników wyścigów, poprzez aplikację internetową, trafia wiadomość: "Od sobotniego spotkania następuje zmiana [pada nazwa komunikatora], więc musisz udać się po nowy link. Zmianie również ulegnie sposób przekazywania informacji, ale o wszystkim dowiesz się w sobotę".
Handel bluzami i naklejkami. Właściciel sklepu odcina się od wyścigów
Informacja o terminie spotkań pojawia się na profilu w mediach społecznościowych Warsaw Night Racing. Konto obserwuje ponad 100 tysięcy użytkowników. To także adres sklepu internetowego oferującego gadżety motoryzacyjne, w większości z oznakowaniem organizatorów sobotnich wyścigów. Dotarliśmy do jego właściciela. Stanowczo podkreślał, że "nie chce być łączony z WNR" i nie uczestniczy w wyścigach.
"Jestem przedsiębiorcą , który na początku roku poznał twórcę WNR-a. Chcąc pomóc w rozwijaniu projektu jakim jest sklep, służąc swoją pomocą i wiedzą, widząc potencjał na social mediach, zgodziłem się prowadzić sklep" - oświadczył. "Dla mnie to była społeczność , którą co sobotę spotyka się i chwali swoimi autami, bardziej lub mniej stuningowanymi. Byłem raz na początku roku zobaczyć z jakim przedziałem wiekowym uczestników mam do czynienia, aby przygotować odpowiednia ofertę. Tylko tyle" - napisał.
Do Komendy Stołecznej Policji skierowaliśmy pytania dotyczące działań funkcjonariusz wobec organizatorów wyścigów. Poprosiliśmy o podzielenie się ich efektami. Do momentu publikacji nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl