Aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze złożyli do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez jedną z działających na terenie stolicy grup organizujących nielegalne wyścigi samochodowe. - Według nas są podstawy w Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych, ażeby tę grupę skutecznie rozbić - podkreślają.
Jak poinformowało w komunikacie Miasto Jest Nasze, w ostatnim czasie społecznicy zaangażowani w walkę o bezpieczeństwo w ruchu drogowym są nękani przez osoby, które związane są ze środowiskiem urządzającym nocne wyścigi po Warszawie. "W mediach społecznościowych pojawiły się groźby pod adresem Jana Mencwela, radnego Warszawy. Pod oknami mieszkań pozostałych aktywistów pojawiali się ludzie w samochodach i na motocyklach, którzy zakłócali ich spokój" - wskazuje MJN.
- Jako Miasto Jest Nasze składamy zawiadomienie na grupę Warsaw Night Racing. Uważamy, że tylko skuteczne rozbicie tej grupy (...) pozwoli czuć się bezpieczniej osobom działającym na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego, ale też mieszkańcom. Boimy się, że te działania będą eskalować - powiedział w środę przed budynkiem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Eryk Baczyński z MJN.
Łamanie zapisów Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych
Pod koniec września informowaliśmy na tvnwarszawa.pl o tym, że grupa fanów nielegalnych wyścigów zablokowała fragment drogi ekspresowej S17. Sprawę nagłośnili aktywiści z Miasto Jest Nasze, a także członek stowarzyszenia oraz miejski radny Jan Mencwel.
"Zrobiła to grupa Warsaw Night Racing, która od dawna jawnie opisuje swoje wybryki. Ba - chwalą się nimi w socialmediach. Wrzucają jakby nigdy nic film, na którym ktoś driftuje sobie nocą bmw a cała ulica stoi przez niego w korku. I co? I nic!! Są całkowicie bezkarni. A przecież ryk takich wyścigów słychać na kilometry. Nie wspominam już o blokowaniu drogi, ewidentnym łamaniu przepisów i stwarzaniu olbrzymiego zagrożenia" - pisał wówczas w mediach społecznościowych radny Mencwel.
- Według nas są podstawy w Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych, ażeby tę grupę skutecznie rozbić. Zgromadziliśmy obszerny materiał dowodowy - powiedział Baczyński.
Stwierdził też, że przykłady innych miast pokazują, że tego typu grupy można zlikwidować. - Przynosimy na tacy prokuraturze to zawiadomienie. Liczymy na to, że w naszym mieście zostaną podjęte szeroko zakrojone działania - dodał przedstawiciel MJN.
Według społeczników z MJN wspomniana grupa "organizuje wydarzenia masowe bez wymaganego zezwolenia oraz bez zachowania wymogów i warunków bezpieczeństwa określonych w art. 5 ust. 2 i w art. 6 ust. 1 Ustawy".
Potrzebne są zmiany w przepisach
Obecny na środowej konferencji MJN Jan Mencwel zaznaczył, że stowarzyszenie od wielu miesięcy rozmawia z Ministerstwem Sprawiedliwości o konieczności zmian w przepisach. Chodzi o dodanie do Kodeksu karnego nowego przestępstwa: organizacji nielegalnych wyścigów. - Uważamy, że jest to konieczne, aby na dobre ukrócić ten proceder - zaznaczył miejski radny.
Powiedział też, że wspomniana grupa organizuje wyścigi cyklicznie i informuje o tym na swoich kanałach. - Bez problemu można namierzyć te wyścigi. Niestety, to nie jest jedyna grupa, która to organizuje. Takich grup w Warszawie działa dużo więcej. W sezonie letnim niemal codziennie odbywają się takie sytuacje i mieszkańcy słyszą z okien ryk silników i niestety widzą też samochody przekraczające prędkość - stwierdził Mencwel.
"Jak widać, da się coś z tym zrobić. Tylko trzeba chcieć"
Wspomniał też, że policja przeprowadza swoje akcje pod hasłem "Ciche miasto". - To się okazuje skuteczne. Kwota mandatów, które wystawiono, już niedługo przekroczy pół miliona złotych. Jak widać, da się coś z tym zrobić. Tylko trzeba chcieć - zaznaczył radny.
Tylko pod koniec września i w październiku Komenda Stołeczna Policji przeprowadziła kilka akcji wymierzonych w uczestników nielegalnych wyścigów po ulicach miasta. Efektem były setki mandatów, a także zatrzymane dowody rejestracyjne oraz uprawnienia do kierowania pojazdami.
Policjanci przyznają, że walka z nielegalnymi wyścigami jest trudna. Na czym polega problem? "Organizatorzy nielegalnych wyścigów dobrze zdają sobie sprawę z działań policji i stosują strategie mające na celu ich uniknięcie. Przede wszystkim, informacje o miejscu i czasie wyścigu są rozsyłane w ostatniej chwili konkretnym osobom na zaszyfrowanych komunikatorach internetowych, a wydarzenia mogą być błyskawicznie przenoszone w inne lokalizacje" - wyliczyła KSP. "Zwalczenie zjawiska nielegalnych wyścigów jest trudne dlatego, że pasja do motoryzacji i adrenaliny sprawia, że wielu młodych ludzi chętnie podejmuje ryzyko, nawet mimo potencjalnych konsekwencji prawnych" - przyznała Komenda Stołeczna Policji w komunikacie.
W stolicy i jej okolicach nielegalne wyścigi odbywają się właściwie cyklicznie. Najczęściej są to soboty w godzinach nocnych, a miejscem spotkania są parkingi centrów handlowych. W lipcu zeszłego roku przejrzeliśmy się jednej z takich "imprez". Jej uczestnicy do późnych godzin ścigają ulicami miasta.
"Palenie gumy" i rywalizacja "z kreski" to żelazne punkty programu. W każdym zlocie udział bierze około stu samochodów i nawet tysiąc osób.
Na miejsce tych spotkań docierają także policjanci. Wtedy organizatorzy, korzystając z darmowej internetowej aplikacji, informują uczestników o nowej lokalizacji i skutecznie gubią policyjne patrole. Czasami też uczestnicy zlotu blokują policyjne radiowozy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl