Łukasz Ż. został zatrzymany w szpitalu w Lubece. Odbyło się już posiedzenie przed sądem niemieckim. - Ż. został aresztowany, nie wyraził zgody na przyspieszoną ekstradycję do Polski - zaznaczył Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W sprawie jest już sześciu podejrzanych.
Zatrzymanie odbyło się na terenie szpitala, ponieważ z nieoficjalnych informacji wynika, że Ż. miał obrażenia świadczące o jego udziale w wypadku drogowym.
Prokuratura generalna Szlezwika-Holsztynu potwierdziła, że w piątek wpłynął do Wyższego Sądu tego kraju związkowego wniosek o ekstradycję 26-letniego obywatela Polski z ENA. Poinformowała, że obecnie toczy się postępowanie, w ramach którego badana jest kwestia dopuszczalności przekazania podejrzanego polskim władzom. Przekazała też, że wobec 26-letniego Polaka zastosowano areszt tymczasowy - zgodnie z ustawą o międzynarodowej pomocy prawnej w sprawach karnych.
Sześć osób w sprawie, będą kolejne
- Zatrzymaliśmy dwóch mężczyzn, którzy bezpośrednio przed wypadkiem bawili się z Łukaszem Ż. - zaznaczył prokurator. Pierwszy z mężczyzn to Kamil K.. Otrzymał zarzuty nieudzielania pomocy, jak również pomocnictwa w ukrywaniu się podejrzanego, ułatwienia mu ucieczki.
Drugi to mężczyzna, który prowadzi wypożyczalnię samochodów. Do niego należały dwa auta, którymi podróżowały osoby, które bawiły się z Łukaszem Ż.
- Kierując pojazdem, który jechał w bliskiej odległości od samochodu Volkswagen, nie zatrzymał się, widząc zdarzenie drogowe, a następnie zabrał do tego samochodu podejrzanego, sprawcę przestępstwa i udali się w ustalonym kierunku, na ulicę Romaszewskiego, gdzie knuli zasady dalszego uciekania od odpowiedzialności - dodał prokurator.
Kamil K. nie był wcześniej karany. Został skierowany wniosek o jego areszt.
- Mamy sześciu podejrzanych, pięć osób jest tymczasowo aresztowanych, jedna przebywa poza granicami Polski. W stosunku do szóstej osoby trwa procedowanie w zakresie zastosowania środków zapobiegawczych - powiedział prokurator.
Zaznaczył, że najpewniej nie są to ostatnie zatrzymania i zarzuty. Jak dodał Skiba, prokuratura sprawdza, czy kierowcy znajdowali się pod wpływem alkoholu. – Wiemy, kto ile wypił kieliszków wódki, jakiej marki była to wódka pita, wiemy, jakiej pojemności były kieliszki – powiedział.
Sprawdzą, czy się ścigali
Zaznaczył też, że istnieje podejrzenie, iż doszło do wyścigu. – Będziemy tę kwestię weryfikować – zapowiedział rzecznik prokuratury.
Wspomniał też o karcie karnej podejrzanego. Ż. był karany za oszustwa, złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów czy za posiadanie znaczniej ilości narkotyków.
Rzecznik przekazał, że kwalifikacja prawna czynu, czyli nieprzestrzegania zakazu prowadzenia pojazdów, ulegnie zmianie na surowszą, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z działaniem w ramach recydywy. Podkreślił, że jeśli chodzi o zdarzenie na Trasie Łazienkowskiej, jest to wstępna kwalifikacja i zarzuty najprawdopodobniej będą zmienione.
Poinformował, że w czwartek odbyła się sekcja zwłok mężczyzny, który zginął w wypadku. - Nie mamy jeszcze jej wyników - dodał prokurator.
Śledczy czekają na opinie z zakresu daktyloskopii, osmologii, DNA, traseologii oraz badanie komputerów pojazdów, które brały udział w zdarzeniu.
- Stan wszystkich pokrzywdzonych w sprawie poprawia się, są przytomni, stan jest stabilny – powiedział prokurator Piotr Skiba.
Ojciec rodziny zmarł w szpitalu
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej na wysokości Torwaru. Volkswagen, którym - według ustaleń prokuratury - kierował Łukasz Ż., z ogromną prędkością uderzył w prawidłowo jadącego środkowym pasem forda. W wyniku wypadku zginął 37-latek, który jechał autem z żoną i dwójką dzieci. Reszta rodziny trafiła do szpitala, kobieta jest w stanie ciężkim.
Z bardzo poważnymi obrażeniami głowy i twarzy do szpitala trafiła także kobieta, która jechała drugim autem. Jej trzem kolegom nic się nie stało, byli pijani. Ostatnia osoba z volkswagena to właśnie Łukasz Ż., który uciekł z miejsca wypadku.
Mataczenie świadków
Jak przekazała prokuratura, trzem zatrzymanym po tragedii mężczyznom - Mikołajowi N., Damianowi J. i Maciejowi O. - przedstawiono zarzuty utrudniania postępowania, nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym, a także poplecznictwa i mataczenia. Według śledczych, podejrzani mieli wręcz odganiać osoby, które chciały pomóc ich ciężko rannej koleżance.
Źródło: tvnwarszawa.pl/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Miejski Reporter