W tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej zginął 37-latek, który jechał autem z żoną i dwójką dzieci. Wjechał w nich rozpędzony volkswagen, którym podróżowało pięć osób. Kobieta z tego samochodu trafiła w stanie ciężkim do szpitala. Trzem mężczyznom nic się nie stało, byli pijani. Trwają poszukiwania czwartego. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że miał sądowy zakaz prowadzenia i był notowany.
Portal Vitrina.pl (redakcję tworzą Białorusini mieszkający w Polsce) dotarł do nagrania z momentu wypadku. Zdarzenia zarejestrowała kamera w aucie taksówkarza z Uzbekistanu. Prawdopodobnie pierwszy udzielał pomocy poszkodowanym w wypadku.
Co widać na nagraniu, które publikujemy dzięki uprzejmości Vitrina.pl? Osobowy ford porusza się środkowym pasem jezdni. Nagle, na wysokości Torwaru, w kadrze pojawia się rozpędzony biały volkswagen, który uderza z ogromną siłą w tył forda. Ten zostaje zepchnięty na barierki. Kierowca, który był świadkiem tragedii, wysiada z auta i biegnie.
Relacja taksówkarza, który ruszył na pomoc
Rozmawialiśmy z jego bratem (sam taksówkarz porozumiewa się tylko w języku uzbeckim).
- Brat jechał mniej więcej 70 kilometrów na godzinę, ford przed nim z podobną prędkością. Zmienił pas na prawy, przeznaczony dla autobusów i taksówek. Do ostatniej chwili nie widział volkswagena, on pojawił się nagle i uderzył w tył forda z ogromną siłą. Brat był w szoku, wiózł dwie pasażerki, które też były zszokowane - relacjonuje nasz rozmówca. Chwilę po wypadku taksówkarz pobiegł w stronę miejsca zdarzenia, a pasażerki zaczęły dzwonić na numer alarmowy. - Brat otworzył przednie drzwi z obu stron. Mężczyźnie siedzącemu na tylnym siedzeniu nie zdołał pomóc, nie miał szans, nie miał sprzętu, by móc otworzyć tylne drzwi czy klapę. Odłączył akumulator w fordzie, do volkswagena nie podchodził - opisuje.
I dodaje, że brat nie bał się reagować, bo w Uzbekistanie pracował w centrum medycznym. - Do przyjazdu policji i karetki minęło mniej więcej 15 minut. Do 7 rano przebywał w komendzie policji, gdzie pytano go o wszystko - przekazuje.
Cztery osoby ranne, w tym dzieci
Jak informował nas w niedzielę aspirant Bartłomiej Śniadała z Komendy Stołecznej Policji, w wyniku wypadku na miejscu zginął 37-letni mężczyzna, pasażer forda. Poszkodowani w wypadku zostali: 37-letnia kobieta - żona zmarłego - oraz ich dwoje dzieci w wieku czterech i ośmiu lat (podróżowali fordem) oraz kobieta z volkswagena.
Na miejscu policjanci zastali również trzech mężczyzn z volkswagena. - Byli nietrzeźwi. Pierwszy z nich, 22-latek, miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie, a 27- i 28-latek po ponad promil. Zostali oni zatrzymani, a ich pojazd został zabezpieczony na policyjnym parkingu do dalszych badań - przekazał policjant.
Mężczyzna uciekł, to on prowadził?
W poniedziałek rano prokurator Piotr Skiba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformował nas, że akta dotyczące tej sprawy mają dziś wpłynąć do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Okazało się, że volkswagenem podróżował jeszcze jeden mężczyzna. Trwają jego poszukiwania. Według śledczych, najprawdopodobniej to on kierował autem, które uderzyło w forda.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że poszukiwany mężczyzna miał aktywny zakaz prowadzenia pojazdów. Był wcześniej notowany, również za jazdę pod wpływem alkoholu.
Tuż po wypadku mężczyźni, którzy jechali volkswagenem, rozpierzchli się w rejonie miejsca wypadku. Pomocy poszkodowanym udzielali początkowo inni kierowcy.
Ustalają, z jaką prędkością jechali
Prokurator Skiba przekazał nam informacje na temat stanu zdrowia poszkodowanych. - Kobieta podróżująca fordem przeszła operację. Odzyskała przytomność. W szpitalu wciąż przebywa młodsze dziecko, starsze już opuściło szpital - poinformował prokurator Skiba. - Stan kobiety z volkswagena jest ciężki. Odniosła bardzo poważne obrażenia twarzy i głowy - dodał Skiba.
Oba samochody zostały zabezpieczone do badań. - Powołany został biegły celem zweryfikowania, z jaką prędkością poruszał się volkswagen. Od osób podróżujących tym autem pobrano krew. Z samochodu pobrano odciski palców. Zabezpieczono też ubrania i buty zatrzymanych mężczyzn, które są niezbędne przy ustalaniu, kto gdzie siedział - dodał rzecznik prokuratury.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Vitrina.pl