Zniszczony przód auta i zdemolowany szlaban - tak zakończyło się driftowanie na parkingu przy jeziorze Moczydło w Karczewie. Samochód omal nie wpadł do pobliskiej rzeki. Przejechał też bardzo blisko nagrywających go osób. "Zabrakło jednego... rozumu" - napisał burmistrz miasta. Autem jechały dwie osoby, obie pod wpływem alkoholu.
Po godzinie 1 w nocy, z piątku na sobotę, grupa kilku osób postanowiła zamienić parking przy jeziorze Moczydło w Karczewie w plac do driftowania.
Nagranie z niebezpiecznej "rozrywki" zamieścił na Facebooku burmistrz Karczewa. Widać na nim, jak po środku placu stoją dwie osoby. Ewidentnie nagrywają to, co zaraz ma się wydarzyć. Po chwili zostają minięte w bliskiej odległości przez rozpędzony samochód, który wjeżdża na plac. Kierowca najpewniej chciał zakręcić "bączka", obrót jednak się nie udaje. W połowie kółka auto z impetem wpada na szlaban, odgradzający parking od rzeki Jagodzianki.
"To nie sceny z filmu Szybcy i Wściekli ani z gry GTA.... To sceny z dzisiejszej nocy uchwycone przez miejski monitoring na parkingu przy Moczydle... Była prędkość, była noc, były filmiki i widzowie. Zabrakło jednego.... rozumu. Samochód zdemolował szlaban i cudem nie wpadł do Jagodzianki" - opisał incydent Michał Rudzki, burmistrz Karczewa.
Na miejscu interweniowała policja. - Funkcjonariusze zastali dwóch obywateli Gruzji. Zostali przebadani na zawartość alkoholu w organizmie, byli pod wpływem. Żaden z nich nie przyznaje się do kierowania. Zostali zatrzymani - poinformował Paweł Chmura z Komendy Stołecznej Policji.
Autorka/Autor: mg
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Michał Rudzki - Burmistrz Karczewa/Facebook