Wystarczyło kilka dni i okno życia dla zwierząt "się zapchało". - Nie mamy już miejsca na przyjmowanie kolejnych zwierzaków. Ale okno nie zostało zamknięte na amen - uspokaja Mateusz Janda, rzecznik straży dla zwierząt.
Okno życia dla zwierząt uruchomiono w czwartek (przy ul. Wolskiej 60), ale nim minęło kilka dni trzeba było czasowo je zamknąć.
– W tej chwili wisi w tym miejscu karta, że nie mamy miejsc – wyjaśnia Janda. Ale zaraz dodaje, że nikt nie zostanie odesłany z kwitkiem. – Na miejscu są wolontariusze. - Bierzemy dane kontaktowe od tych osób, które przychodzą, robimy zdjęcia i wrzucamy je na stronę internetową, żeby każdy, kto jest zainteresowany, mógł zastanowić się nad adopcją - wyjaśnia rzecznik. Okno dostępne w wyjątkowych sytuacjach
Jak tłumaczy, ilość dostępnych miejsc w siedzibie straży dla zwierząt jest ograniczona – zmieści się tam 27 psów i 16 kotów. Gdy tylko, któreś ze zwierząt jest adoptowane, zwalnia się miejsc dla kolejnego. - Przypominam, że okienko życia zostało otworzone z myślą o osobach, które są w trudnej sytuacji, na przykład trafiają do szpitala, są chore bądź nie są już w stanie opiekować się zwierzętami - tłumaczy Janda. - Chodzi o to, żeby zwierzęta nie zostały na przykład wywożone i zostawiane w lesie - dodaje.
Służby przypominają, że nie przyjmują dziko żyjących kotów, a w przypadku bezdomnych psów odsyłają do ekopatrolu.
ran//ec
Źródło zdjęcia głównego: Dawid Krysztofiński /tvnwarszawa.pl