Mnożą się pytania co do przyszłości komendanta głównego policji generała Jarosława Szymczyka po środowym incydencie z ukraińskim granatnikiem. Dopytywany o ewentualną dymisję szefa polskiej policji, rzecznik rządu odpowiedział, że "pewne wnioski trzeba będzie wyciągnąć". W związku ze zniszczeniem pomieszczeń w siedzibie Komendy Głównej Policji rozpoczęła się kontrola Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
"Z uwagi na fakt, że teren Komendy Głównej Policji jest terenem zamkniętym, sprawą zajął się wczoraj Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Warszawie" - poinformowała w piątek w komunikacie wysłanym redakcji TVN24 Joanna Niedźwiedzka, rzeczniczka prasowa Głównego Urzędu Nadzoru Budowalnego w Warszawie.
Eksplozja w siedzibie KGP
W środę na Kontakt 24 otrzymaliśmy informację o tym, że w budynku Komendy Głównej Policji przed południem miało dojść do zawalenia się dwóch stropów, w wyniku czego poszkodowany miał zostać pracownik ochrony. Jak twierdził informator, pracownicy słyszeli wybuch, na miejsce wezwano saperów. Do zdarzenia miało dojść od strony głównego wejścia przy ulicy Puławskiej. Udało nam się ustalić, że przyczyną było przypadkowe wystrzelenie pocisku z granatnika, który trafił do Polski z Ukrainy. Pocisk miał uderzyć w ścianę w gabinecie komendanta głównego generała Jarosława Szymczyka.
W czwartek po południu informację o eksplozji potwierdziło w komunikacie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Resort potwierdził, że w środę o godzinie 7.50 "w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji doszło do eksplozji. Eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dn. 11-12 grudnia br., gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej policji i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Prezent był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb". MSWiA zaznaczyło w komunikacie, że "strona polska zwróciła się do strony ukraińskiej o złożenie stosownych wyjaśnień".
Incydent wyjaśnia również Prokuratura Regionalna w Warszawie, która prowadzi postępowanie "w kierunku czynu polegającego na nieumyślnym spowodowaniu gwałtownego wyzwolenia energii, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach". Jak nieoficjalnie ustalił portal onet.pl, granatnik miał odpalić przez przypadek sam generał Szymczyk podczas sprawdzania tej broni. KGP nie komentuje jednak tych doniesień. Z kolei Marcin Saduś, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej przekazał, że generał Jarosław Szymczyk ma w tej sprawie "status pokrzywdzonego".
Rzecznik rządu: sprawa jest poważna
W piątek o to, kto poniesie konsekwencje za incydent, a także możliwą dymisję Szymczyka był pytany rzecznik rządu Piotr Müller. - Sytuacja jest poważna. Państwo widzieliście komunikat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Generalnie w tym zakresie szczegółowych informacji będzie udzielała prokuratura - powiedział Müller. - W tej chwili czekamy na rezultaty prowadzonego śledztwa. Wyniki tego śledztwa będą decydowały o ewentualnym wyciąganiu konsekwencji . W tym momencie jest na to za wcześnie - dodał. Podkreślił, że "ta sytuacja będzie głęboko i rzetelnie wyjaśniona". - Nie można przejść w tej sytuacji do porządku dziennego. Wymaga to pełnej weryfikacji - ocenił.
Na uwagę, że śledztwo prokuratury może potrwać wiele miesięcy, a reakcja jest konieczna teraz, odparł: - Kilka dni jest potrzebnych, żeby zweryfikować na poziomie elementarnym, co się tam zadziało. Oczywiście pewne wnioski trzeba będzie wyciągnąć. Natomiast do tego, żeby to zrobić, muszą być ustalone w 100 procentach fakty, które miały miejsce i dlatego jeszcze trzeba chwilę poczekać na pierwsze ustalenia prokuratury.
Interwencję w sprawie incydentu zapowiedział senator Krzysztof Brejza (Koalicja Obywatelska). W dokumencie skierowanym do szefa rządu senator Brejza zadał 35 pytań, a w tym m.in. czy według wiedzy premiera komendant główny policji został wprowadzony w błąd przez stronę ukraińską przy przekazaniu granatnika, czy miał prawo dysponować uzbrojeniem wojskowym, a także czy przyjmowanie takich prezentów jest dozwolone prawem. Brejza zapytał też, czy wszczęto już postępowanie dyscyplinarne wobec osób, które są odpowiedzialne za to, że ten granatnik znalazł się w gabinecie komendanta, a także ile będzie kosztowało doprowadzenie budynku KGP do stanu sprzed eksplozji.
Komendant opuścił szpital
Jak udało nam się ustalić, w wyniku niekontrolowanego wystrzelenia pocisku z granatnika Jarosław Szymczyk doznał zadrapań i skaleczeń, był opatrywany. Bezpośrednio po wybuchu miał też stracić słuch, były podejrzenia, że na stałe. Ale po kilku godzinach odzyskał go. Generał opuścił szpital w piątek. W środę ranny został też cywilny pracownik komendy, któremu spadł na głowę strop. Z bólem głowy trafił do szpitala, ale jeszcze tego samego dnia został zwolniony do domu.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl