Postępowania dyscyplinarne, zwolnienia, procesy cywilne i doniesienia do prokuratury - to okoliczności, w jakich przebiegają wybory nowego rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Teoretycznie mają się odbyć w poniedziałek, 6 maja. Choć zostało tak mało czasu, to wcale nie jest to pewne.
Powód? Aktualny rektor, profesor Zbigniew Gaciong, 30 kwietnia wydał szefowi Centrum Informatyki na piśmie "polecenie służbowe", które może wstrzymać wybory.
Wydaję Panu polecenie służbowe wstrzymania jakichkolwiek działań w celu przygotowania i organizacji głosowania elektorów zaplanowanego na 6 maja 2024 roku, w szczególności dezaktywację/wyłączenie systemu teleinformatycznego i/lub aplikacji przy użyciu którego miało być przeprowadzone głosowanie - w taki sposób, aby głosowanie nie mogło zostać przeprowadzone.
"Torpeduje wybory" kontra "zapobiega katastrofie"
Jeden z pracowników naukowych uniwersytetu, zwolennik kontrkandydatki rektora, profesor Agnieszki Cudnoch-Jędrzejewskiej, komentuje: - To Białoruś w sercu Warszawy. Rektor wie, że te wybory już przegrał i robi wszystko, by je storpedować, niezależnie od kosztów, jakie poniesie uczelnia.
Dodaje, prosząc o zachowanie anonimowości, że sytuacja w ostatnich tygodniach jest tak napięta, że profesor Cudnoch-Jędrzejewska wyjechała za granicę.
Dlaczego jednak nasz rozmówca mówi z taką pewnością o tym, kto wygrał wybory mające się odbyć się dopiero w poniedziałek? Zgodnie z ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce rektora wybierają elektorzy - wybrani w głosowaniu spośród wszystkich grup tworzących społeczność uczelni, czyli studentów, doktorantów i pracowników naukowych uczelni. Stąd wiadomo, że większość z nich w przypadku WUM - nieoficjalnie szacunki wskazują na około 160 na 200 - optuje za zmianą.
Poza tym profesor Cudnoch-Jędrzejewska oficjalnie jest jedyną kandydatką. Profesor Gaciong się wycofał i chce przesunięcia terminu wyborów.
- Wygrane wybory przez profesor Cudnoch-Jędrzejewską to dopiero będzie katastrofa wizerunkowa. Jest podejrzewana o mobbing, sprawa trafiła do prokuratury. Profesor Gaciong stara się jedynie zapobiec tej katastrofie - mówi nam zwolennik rektora.
Podzielona uczelnia
Jeszcze kilka miesięcy temu wybory, odbywające się na wszystkich uczelniach co cztery lata, zapowiadały się rutynowo, czyli dość nudnie.
- Generalnie byliśmy przekonani, że Gaciong będzie sprawował swoją funkcję tylko jedną kadencję. Z kandydowania eliminowało go prawo wykluczające osoby po 67. roku życia - mówi jeden z pracowników.
Prof. Zbigniew Gaciong - renomowany lekarz, specjalista w dziedzinie chorób wewnętrznych - urodził się w 1955 r.
Jednak w lutym ubiegłego roku rządząca wtedy koalicja Zjednoczonej Prawicy przeforsowała zmianę ustawy, podnosząc limit wieku rektora do 70.
W środowisku naukowym nowelizacja jest, złośliwie, określana jako "nowakowa", od nazwiska Alojzego Nowaka, rektora Uniwersytetu Warszawskiego, blisko współpracującego z rządzącym do niedawna PiS. Beneficjentem tej zmiany został również profesor Gaciong.
- Nagle się okazało, że może kandydować. I oczywiście skorzystał z tej okazji - mówią nasi rozmówcy.
Bezlitosna walka
Zapowiadające się dość rutynowo wybory zmieniły się w walkę o władzę w połowie marca tego roku. Zebrała się wtedy rada uczelni, której przewodniczy profesor Aleksander Nawrat z Politechniki Śląskiej, a zarazem prezes firmy "Matic", która pośredniczyła w zakupie "Pegasusa".
- Po części, w której przedstawiłam wizję rozwoju uczelni oraz odpowiadałam na pytania, nastąpił atak na mnie. W całości dotyczył zamkniętej już sprawy pomówień mnie o mobbing. Rada uczelni nie udzieliła mi poparcia, sześć głosów było za rektorem Gaciongiem, a tylko dwa za mną - mówi nam profesor Cudnoch-Jędrzejewska.
Tydzień później odbyło się jednak posiedzenie drugiego w uczelni organu, który może wskazywać kandydatów, czyli Senatu. Rektor skorzystał wtedy ze swojego prawa, by wprowadzić nowy punkt posiedzenia: wystąpienie profesora Aleksandra Nawrata, który poświęcił je w całości krytyce kandydatki.
Mimo to Senat - dużą przewagą głosów - jako kandydatkę wskazał profesor Cudnoch-Jędrzejewską.
Elementy mobbingu, ale nie mobbing
O co chodzi ze sprawą podejrzeń o mobbing, tudzież pomówień, jak woli mówić sama prorektor?
Na początku 2023 roku kwestor - tak na uniwersytetach określana jest funkcja głównego księgowego - złożył skargę, że jest ofiarą mobbingu ze strony prorektor. Podobną złożyła inna pracownica kwestury, czyli księgowości.
Rektor powołał komisję, która (ze zmienianym kilkukrotnie składem) pracowała przez cały rok, aż do grudnia 2023 roku, by ocenić obydwie skargi.
- W przypadku jednego członka komisji występował ewidentny konflikt interesów, w drugim mniej wyraźny. Musiałem zareagować, a miejsca w komisji zajęli wybitni znawcy problemu mobbingu z Uniwerstetu Warszawskiego - wyjaśnia profesor Gaciong, który odpowiedział na pytania redakcji tvn24.pl już po opublikowaniu tekstu.
Nasza redakcja posiada kopię obszernych opinii, którymi zakończyły swoje prace komisji. Zarzuty kwestor dotyczą krytykowania przez prorektor różnych aspektów pracy księgowości, np. długotrwałego rozliczania delegacji, niewydawania zgód na pracę zdalną, w końcu "kontaktów nacechowanych niechęcią odczuwalną jako agresja".
W głównej konkluzji członkowie komisji napisali w ten sposób: "zdaniem komisji mimo wystąpienia zjawisk o charakterze niepożądanym, noszących znamiona mobbingu, w przedmiotowej sprawie nie mamy do czynienia ze zjawiskiem mobbingu". Komisja zaleciła mediację między prorektor a kwestor.
W przypadku skargi pracownicy księgowości opinia brzmi: "Zdaniem komisji nie miały miejsca zachowania spełniające przesłanki zjawiska mobbingu".
Prorektor całą skargę widzi jako element walki wyborczej. - Kwestor popiera rektora, otwarcie. Wykorzystano zwykły konflikt, jakich dużo w każdym miejscu pracy, rozdmuchano go do rozmiarów afery - twierdzi.
Wskazuje, że natychmiast zgłosiła chęć przystąpienia do mediacji, ale tak rektor, jak i kwestor nigdy nie podjęli rozmów. Za to kwestor złożyła zawiadomienie do prokuratury o mobbingu - tuż po tym, jak prorektor złożyła pozew o zniesławienie i naruszenie jej dóbr osobistych. Aktualnie prokuratura analizuje, czy rozpocznie swoje śledztwo.
Rezygnacja rektora po "wyeliminowaniu" konkurentki
Profesor Cudnoch-Jędrzejewska od 20 lat związana jest z uczelnią, ostatnio pełniła funkcję prorektora do spraw personalnych i organizacyjnych. - Przypomnę, że komisja skończyła swoją pracę, nie potwierdzając mobbingu, w grudniu ubiegłego roku. A na cztery dni przed pierwotnym terminem wyborów (23 kwietnia - red.) rektor usiłował wręczyć mi na korytarzu decyzję o karze dyscyplinarnej. Zwolnił mnie też z pełnionej funkcji. Oczywiście odwołałam się do sądu od tej rzekomej kary - mówi nam profesor Cudnoch-Jędrzejewska.
Tego samego dnia rektor zrobił coś jeszcze. Sam zrezygnował z kandydowania. Już po tym, jak wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że profesor Cudnoch-Jędrzejewska – z mocy prawa – przestała być jego konkurentką.
Kluczowy fragment oświadczenia rektora brzmi w ten sposób: "W związku z udzieloną karą upomnienia za przewinienie dyscyplinarne polegające na uchybieniu godności nauczyciela akademickiego pani profesor utraciła z dniem 19 kwietnia 2024 roku prawo ubiegania się o funkcję rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego".
- Zrezygnował, by nikt nie pomyślał, że chce brudnymi zagraniami pozbyć się konkurentki – mówi tvn24.pl jego zwolennik.
Na pytanie dlaczego między orzeczeniem komisji a karą dyscyplinarną minęło tyle czasu (kilka miesięcy) rektor odpowiada: - Aby nikogo bezpodstawnie nie karać, ale z drugiej strony, by nie pozostawić bezkarnym tego, co powinno zostać ukarane, zostały zlecone dodatkowe opinie prawne. Jednoznacznie wskazały, że zachowanie profesor Cudnoch-Jędrzejewskiej podlega karze, która została wymierzona.
Prof. Zbigniew Gaciong w kwietniu 2020 r. został wybrany na rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w kadencji 2020–2024. Swoje stanowisko objął we wrześniu. "Najpierw oskarżenia o mobbing (chodzi o sprawę szefa jednej z klinik, który miał mobbować i molestować lekarski-rezydentki za czasów - przyp. red.), potem tzw. afera szczepionkowa, a na tym nie koniec. Co się stało z jedną z najlepszych uczelni medycznych w Polsce" - tak dziennikarze tygodnika "Polityka" rozpoczęli swój tekst o problemach WUM i kadencji prof. Gacionga. Pisali o bezczynności rektora wobec opisywanych na uczelni nieprawidłowości. Rekrutacja na uczelnię w 2021 roku wywołała serię kontrowersji.
- Nie chcę sam siebie oceniać, nikomu nie wypada. Ale w mojej czteroletniej kadencji uczelnia zdobyła najwyższą naukową kategorię, pierwszą lokatę wśród uczelni medycznych, 800 milionów na inwestycje w szpitale kliniczne i 700 milionów dotacji na naukowy rozwój. W głośnej sprawie "szczepionek poza kolejnością" upadły postępowania prokuratury i z etyki zawodowej - mówi profesor Gaciong.
"Nikt nie wie, co się wydarzy w poniedziałek"
W konflikcie wokół wyboru rektora na kolejną czteroletnią kadencję swój głos wyraziła także ministra zdrowia Izabela Leszczyna. - Szanuję autonomię uczelni. Rekomendowałam określone postępowanie Uczelnianej Komisji Wyborczej – mówi nam minister Leszczyna.
W swoim piśmie tak to sformułowała: "(…) jako minister sprawujący nadzór nad uczelnią medyczną proszę o podjęcie przez Uczelnianą Komisję Wyborczą uchwały dotyczącej anulowania obecnego postępowania w sprawie wyboru rektora".
Co budzi niepokój ministry? Że sprawa o mobbing, która trafiła do prokuratury, może w przyszłości zakończyć się skazaniem prorektor profesor Cudnoch-Jędrzejewskiej. A wtedy będzie musiała zostać odwołana z funkcji rektora. "Pierwotnie w procedurze wyboru na rektora WUM miało uczestniczyć dwoje kandydatów. Jeden kandydat zrezygnował, a co do drugiej kandydatury zaistniały okoliczności, które w ocenie ministra właściwego do spraw zdrowia, budzą poważne i uzasadnione wątpliwości co do możliwości kontynuowania dalej procedury wyboru", napisała w swoim oświadczeniu Leszczyna.
Sama komisja odrzuciła rekomendację minister zdrowia, scenariusz z wyrokiem dla profesor Cudnoch-Jędrzejewska uznając za mało możliwy. Datę wyborów – poprzez głosowanie elektroniczne – wyznaczyła na 6 maja.
Prof. Gaciong uznał, że działania komisji "nie tylko stanowią lekceważenie zaleceń ministry zdrowia, ale przede prowadzą do pogłębienia zamieszania i niepewności prawnej dotyczącej wyboru rektora". Zadeklarował, że podejmie "wszelkie niezbędne działania na rzecz wdrożenia w życie zaleceń ministry zdrowia z 25 kwietnia 2024 r., których celem jest przeprowadzenie wiążących i przejrzystych wyborów, a tym samym dbałość o interes prawny i wizerunkowy WUM".
I to właśnie rekomendacja minister zdrowia posłużyła rektorowi Gaciongowi do wydania polecenia służbowego dyrektorowi pionu informatyki, w którym zakazał uruchomienia platformy wyborczej. Rektor podobne pismo wysłał również do firmy informatycznej, która udostępnia aplikację do głosowania.
"Bezpośrednie zobowiązywanie Pana do dezaktywacji/wyłączenia systemu teleinformatycznego lub/i aplikacji, używanej do przeprowadzenia wyborów jest wyraźnym przestępstwem przeszkadzania wyborom. Chodzi tu o takie działania, które utrudniają, komplikują, zakłócają, bądź uniemożliwiają czasowe lub trwałe wykonywanie czynności wyborczych. Polecenie służbowe, które Pan otrzymał, zawiera w sobie istotne elementy takich właśnie działań" – to fragment z odpowiedzi dla dyrektora pionu informatyki, którą w ostatnią środę przesłała przewodnicząca Uczelnianej Komisji Wyborczej.
- Nikt nie wie, co się wydarzy w poniedziałek. Mam nadzieję, że do wyborów jednak dojdzie i uruchomi to konieczne zmiany na uczelni – mówi nasz rozmówca.
Sama kandydatka czas do wyborów spędza za granicą. – Dziwne telefony, atmosfera zastraszania, liczne nieprzyjemne wydarzenia, które spotykają moją rodzinę i zwolenników. To wszystko powoduje, że wolałam wyjechać – mówi profesor Cudnoch-Jędrzejewska.
Początkowo rektor WUM profesor Gaciong nie odpowiedział na serię pytań przesłanych w środę. W odpowiedzi najpierw otrzymaliśmy tylko jedno zdanie, że nie kandyduje w tych wyborach. Już po publikacji tekstu przesłał nam odpowiedzi, które powyżej cytujemy.
Protest związkowców
Związki zawodowe w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym zapowiedziały protest na 6 maja - dzień wyborów rektora uczelni.
"W związku z zarządzonymi na dzień 6 maja 2024 r. przez Uniwersytecką Komisję Wyborczą wyborami na Rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wbrew wcześniejszym deklaracjom oraz rekomendacjom Ministra Zdrowia, Zakładowa Organizacja Związkowa oburzona niedemokratycznym trybem działań UKW prowadzącym do wynaturzenia obowiązujących zasad praworządności ogłasza akcję protestacyjną" - czytamy w komunikacie przekazanym PAP.
Akcja protestacyjna ma się rozpocząć o godz. 7. przed budynkiem Rektoratu. "Jednocześnie informujemy, że Dyrekcja UCK WUM (Uniwersyteckie Centrum Kliniczne WUM) wyraziła zgodę na udział pracowników w proteście, po uprzednim zaopatrzeniu pacjentów przebywających na oddziałach" - podano.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warszawski Uniwersytet Medyczny