Hanna Gronkiewicz-Waltz w latach 2006-2018 pełniła funkcję prezydenta Warszawy. Wcześniej była posłanką, szefową Narodowego Banku Polskiego, a w latach 90. kandydatką na urząd prezydenta Polski. Nie tak dawno była jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Platformy Obywatelskiej, długo jej wiceprzewodniczącą. Władze partii ściągnęły ją z politycznej emerytury, co zdziwiło wielu, także ją samą. - Dla mnie samej kandydowanie jest zaskoczeniem. Decyzję musiałam podjąć w ciągu jednego dnia - przyznała pod koniec w "Faktach po Faktach" w TVN24.
WYBORY DO EUROPARLAMENTU - SERWIS TVN24.PL
Mało widoczna, przeszła "na pozycję mentora"
Hanna Gronkiewicz-Waltz przegrała nie tylko z Marcinem Kierwińskim, który otwierał listę KO w okręgu numer 4, ale także z Kamilą Gasiuk-Pihowicz, która była "trójką", a nawet piątym Michałem Szczerbą. Dlaczego?
- Pani prezydent nie ma w polityce od dłuższego czasu - zauważa w rozmowie z tvnwarszawa.pl dr hab. Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, żeby zdobywać "robić" dobre wyniki, "trzeba być aktywnym i widocznym". - Widoczność medialna to zjawisko, które jest bardzo ważne, co na przykład można zobaczyć po wyniku pana Michała Szczerby. Był widoczny jako kontroler, był w komisji śledczej (ds. afery wizowej - red.) - tłumaczy Biskup. Politolog uważa wynik Gronkiewicz-Waltz za dobry. - Ale jednak trochę zabrakło - zaznacza.
Czy to oznacza koniec kariery politycznej byłej prezydentki stolicy? Dr hab. Biskup uważa, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz z zakończeniem prezydentury w Warszawie de facto wycofała się z polityki. - Czasami coś komentowała w mediach, ale nie była aktywna, więc ten koniec nastąpił lub oznaczał polityczną emeryturę i przejście bardziej na pozycję mentora czy komentatora. Nie pełniła już żadnej funkcji, nie kandydowała do parlamentu, samorządu, nigdzie. To konsekwencja tego, co nastąpiło parę lat temu. Nie wiadomo, czy to partia, czy sama tak zadecydowała, ale wycofała się - przypomina nasz rozmówca.
W Warszawie ogromna przewaga KO nad PiS
W okręgu obejmującym Warszawę i okoliczne miejscowości wybory do europarlamentu zdecydowanie wygrała KO, na którą zagłosowało 44,46 proc. wyborców, czyli 579 994 osoby. Na drugim miejscu znalazło się PiS, które zdobyło 24,82 proc. poparcia, czyli 323 868 głosy. Trzecie miejsce na podium zajęła Konfederacja, która zgromadziła 11,96 proc. poparcia - 156 067 głosów.
Kolejne miejsce zajęła Lewica, którą poparło 10,41 proc. wyborców, czyli 135 755 osób. 7,06 proc. wyborców zagłosowało na Trzecią Drogę, co przelicza się na 92 111 głosy. 1,06 proc, czyli 13 797 osób zagłosowało na Bezpartyjnych Samorządowców. Dalej znalazł się jeszcze Polexit z poparciem 0,23 proc. - 3046 głosów.
Najlepsze wyniki - powyżej 100 tysięcy głosów - zgromadziła trójka kandydatów z listy KO: jej lider Marcin Kierwiński, który dostał 143 179 głosów, startująca z trzeciego miejsca Kamila Gasiuk-Pihowicz z wynikiem 136 811 głosów oraz startujący z piątego miejsca Michał Szczerba, który dostał 120 667 głosów.
Poza trójką kandydatów z KO ponad stutysięczny wynik i mandat otrzymała jedynie Ewa Zajączkowska-Hernik, "dwójka" na liście Konfederacji. Popularność zdobyła dzięki stanowisku rzeczniczki prasowej ugrupowania Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Wyprzedziła ona lidera listy Krystiana Kamińskiego - dostała 102 569 głosów, podczas gdy Kamiński 34 428 głosów.
Jeśli chodzi o kandydatów PiS, to najlepsze wyniki zgromadziły trzy pierwsze nazwiska na liście - liderka lista Małgorzata Gosiewska dostała 99 286 głosy, drugi Tobiasz Bocheński otrzymał 95 880 głosów, a trzeci Sebastian Kaleta - 80 778. Do europarlamentu wchodzą Gosiewska i Bocheński.
Z okręgu numer 4 do Parlamentu Europejskiego dostali się jeszcze Michał Kobosko, "jedynka" Trzeciej Drogi (39 170 głosów) oraz Robert Biedroń, pierwszy na liście Lewicy (65 869 głosów).
Autorka/Autor: katke/b
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24