Ze szczytu Łysej Góry w Górach Świętokrzyskich udało im się uchwycić komin ciepłowni Kawęczyn, oddalony o ponad 156 kilometrów. - To nowy rekord odległości obserwacji Warszawy - mówi Paweł Kłak, autor fotografii. Na horyzoncie pojawiło się także 10 wieżowców stolicy, oddalonych o średnio 153 kilometry. To m.in. Pałac Kultury i Nauki i Varso.
Wieżowce Warszawy z oddalonej o ponad 150 kilometrów Łysej Góry w Górach Świętokrzyskich zaobserwował Paweł Kłak, pasjonat obserwacji długodystansowych, którymi zajmuje się od kilku lat. Ma na koncie m.in. obserwację Tatr z wielu regionów w Polsce, nawet z okolic Łodzi. Fotografuje także obiekty industrialne: wieżowce czy kominy przemysłowe, których uchwycenie z dużej odległości jest znacznie trudniejsze. Swoją pasją dzieli się na stronie dalekiewidoki.pl.
"Nowy rekord odległości obserwacji Warszawy"
Najdalszy widok na polską stolicę udało mu się uchwycić 28 maja niedługo po północy. Na Łysą Górę Paweł Kłak wybrał się razem z Łukaszem Wawrzyszko z dalekiehoryzonty.pl. - Z naszych ustaleń wynikało, że warunki będą dobre - mówi Kłak w rozmowie z tvnwarszawa.pl. - Na miejscu okazało się, że były dużo lepsze. Po północy na horyzoncie pojawiło się Varso, oddalone o 153 kilometry, potem Pałac Kultury i Nauki i kolejne osiem wieżowców. Dostrzegliśmy również położony w warszawskiej dzielnicy Rembertów komin ciepłowni Kawęczyn, oddalony o 156,6 kilometra od miejsca obserwacji, a to oznaczało nowy rekord odległości obserwacji Warszawy - wyjaśnia Kłak.
- To, co zaobserwowaliśmy, bardzo nas zaskoczyło. Nie spodziewaliśmy się zobaczyć aż tylu wieżowców. Dla mnie to były ogromne emocje, było zaskoczenie, ucieszyliśmy się - wspomina Kłak. Fotografowi kilka dni wcześniej, 22 maja, z tego samego miejsca udało się po raz pierwszy sfotografować Varso. - Kiedyś nie wierzyłem, że Varso będzie możliwe do obserwacji z Gór Świętokrzyskich - przyznaje.
Obserwacje możliwe dzięki załamaniu światła
Jak podkreśla twórca strony dalekiewidoki.pl, przygotowania do każdej obserwacji są czasochłonne. - Trzeba sprawdzić warunki atmosferyczne: czy jest zachmurzenie, czy jest dobra wilgotność, czy powietrze jest czyste, czy nie ma w nim pyłów - wymienia. I dodaje: - Dzień wcześniej lub kilka godzin przed wyprawą należy sprawdzić, czy wystąpi niestandardowa refrakcja atmosferyczna, czyli załamanie światła w atmosferze. Jesteśmy jednymi z pierwszych osób w Polsce i nielicznymi na świecie, którzy zajmują się od strony praktycznej tego typu zagadnieniem.
Jak mówi Kłak, załamanie światła w atmosferze to zjawisko naturalne w przyrodzie. Jednak niekiedy refrakcja atmosferyczna przyjmuje nienaturalną, ekstremalną wartość, dzięki czemu możliwa jest obserwacja odległych obiektów. - Jesteśmy w stanie zobaczyć coś, co matematycznie, w standardowych warunkach nie powinno być widoczne, coś "za horyzontem" - opisuje.
Standardowe załamanie światła w atmosferze określane jest współczynnikiem, który w standardowych warunkach wynosi 0.13. - Żeby obserwować Tatry z okolic Łodzi, współczynnik musi wynosić 0.22. Kiedy obserwowaliśmy Varso, wynosił on 0.32. Marriott był widoczny przy współczynniku 0.44, czyli podczas obserwacji 28 maja załamanie światła było trzykrotnie większe - tłumaczy Kłak. Jak mówi, silne załamanie światła występuje z reguły w nocy i nad ranem, kiedy jest bezchmurnie, a dzień wcześniej było pogodnie.
Zdjęcia robione teleobiektywami, ale możliwe są też ze smartfonów
Obserwacje ekstremalne wymagają nie tylko przygotowań i umiejętności przewidywania warunków panujących w atmosferze. Przydaje się też znajomość geografii, by móc później rozpoznać sfotografowane budowle. Poszczególne obiekty identyfikuje się z wykorzystaniem pomiarów i obliczeń. Jak tłumaczy Kłak, na zrobione zdjęcie nakłada się też mapę zawierającą - w przypadku fotografii z 28 maja - linie biegnące od Łysej Góry do wieżowców. - Pokazują one, że rozmieszczenie świateł pasuje do lokalizacji budynków - wyjaśnia.
Istotne jest też wybranie odpowiedniego punktu do wykonania fotografii. - Trzeba prześledzić mapy, korzystamy z numerycznych modeli terenu. Nie zawsze najwyższy punkt w okolicy jest najlepszy, bo po drodze może być coś wyższego, co zasłoni obiekt, który chcemy sfotografować - podkreśla autor strony dalekiewidoki.pl.
Do robienia zdjęć odległych obiektów używa się zazwyczaj teleobiektywów. - Korzystam z teleobiektywu 500 mm i lustrzanki - mówi Kłak. Ale zaznacza, że obserwacje długodystansowe można też prowadzić przy pomocy smartfona lub aparatu kompaktowego. - Z Gór Świętokrzyskich przy dobrych warunkach atmosferycznych Tatry są widoczne nawet gołym okiem - zapewnia. Jego zdaniem obserwacje długodystansowe mogą być zajęciem dla każdego. - Próg wejścia jest dość łatwy, bo można zrobić zdjęcie smartfonem. Te większe obserwacje są trudniejsze, ale doświadczenie pomaga - zapewnia.
"Rekordowe obserwacje otwierają furtkę do kolejnych"
Czy z każdą kolejną obserwacją stawia sobie wyżej poprzeczkę? - Kiedyś nie wierzyłem, że sfotografuję Varso z Gór Świętokrzyskich. Każde kolejne rekordowe obserwacje otwierają furtkę do następnych. Moim symbolicznym marzeniem jest sfotografowanie Tatr z Jasnej Góry. Chciałbym także wybrać się do Ameryki Południowej i zrobić tam rekord świata: zdjęcie Andów z ponad 400 kilometrów - zdradza.
Twierdzi też, że Łysa Góra jest świetnym miejscem do obserwacji długodystansowych. Z gołoborza podziwiać można pobliskie pasma Gór Świętokrzyskich, ale możliwe są także dużo dalsze widoki. - Zobaczymy stąd odległe miasta, takie jak Radom, Pionki, Puławy, Lublin i - jak się okazuje - też Warszawę. Z wieży klasztornej możliwe są obserwacje długodystansowe szczytów pasm górskich, takich jak Beskidy, Góry Lewockie w Słowacji, ale przede wszystkim Tatr. Rekordowa obserwacja to szczyt Ostra w Tatrach Zachodnich, oddalony o ponad 210 kilometrów. Według mnie Święty Krzyż to najlepszy punkt widokowy w Polsce, z którego można obserwować kilka województw - uważa.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Kłak, dalekiewidoki.pl