- Na chwilę złożenia zawiadomień część czynów była już przedawniona - przekazała Polskiej Agencji Prasowej Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, odnosząc się do śledztwa w sprawie molestowania i gwałtów, jakich miał się dopuszczać pianista i kompozytor jazzowy. W późniejszej informacji przesłanej tvnwarszawa.pl doprecyzowała, że "umorzono to, co się przedawniło, a to co nie (przedawniło się - red.), jest przygotowane do odrębnego postępowania".
Zarzuty dwóch kobiet
W lutym 2019 roku Krzysztof S. został oskarżony przez dwie ze swoich byłych podopiecznych o wykorzystywanie seksualne. W latach 1997-1999 muzyk miał je molestować i gwałcić. Kobiety, które oskarżyły go, jako dzieci występowały w programach "Tęczowy Music Box" i "Co Jest Grane", a także w zespole "Tęcza".
W tym samym miesiącu Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że wszczęła śledztwo w sprawie zgwałcenia w latach 1997-1999 w Warszawie dwóch małoletnich pokrzywdzonych, które nie miały wtedy ukończonego 15. roku życia. Postępowanie zostało zainicjowane po zawiadomieniach dwóch kobiet. Treści zawiadomienia prokuratura nie ujawniała.
- Są przesłuchiwane osoby, na które wskazują pokrzywdzone, czyli osoby, które też mogą być pokrzywdzonymi albo mogą mieć wiedzę, co się działo w dziecięcym zespole muzycznym w latach 90. poprzedniego wieku i produkcjach telewizyjnych, w których ten zespół brał udział - podawała wówczas prokuratura.
Muzyk zaprzeczał
Krzysztof S. zaprzeczył wówczas stawianym mu zarzutom. Wydał oświadczenie, w którym między innymi napisał: "Wszystkie pojawiające się na mój temat 'rewelacje' oparte są na pomówieniach jednej osoby, której personaliów nie ujawnię, nie chcąc jej zaszkodzić. Jest to osoba znana mi i mojej rodzinie od przeszło 20 lat i przez większość tego czasu pozostająca z nami w bliskich stosunkach. Niestety, w ubiegłym roku osoba ta poprosiła mnie o przekazanie jej dużej kwoty pieniędzy, które miały posłużyć jej ułożeniu sobie życia. Nie będąc w stanie spełnić tej prośby, ale też mając poczucie nadużycia naszej przyjaźni - odmówiłem. Wówczas, było to w czerwcu ubiegłego roku, zerwała kontakty z nami i skierowała przeciwko mnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa" - brzmiało stanowisko muzyka.
Zgodnie z Kodeksem karnym karalność przestępstw pedofilskich ustaje po upływie 20 lat od chwili popełnienia czynu.
O umorzeniu sprawy napisała dwa dni temu na Facebooku Iza Michalewicz, reporterka, która opisywała proceder S. w "Dużym Formacie". "Dzisiaj kobiety odebrały pismo z Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadamiające je o umorzeniu śledztwa z powodu… przedawnienia. (...) Trzy lata przesłuchań ofiar pedofila w obecności psychologów, kamer i ponownego traumatyzowania ich poszło na marne" - napisała.
Autorka/Autor: mm/kz/b
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock