Sporego "pecha" mieli złodzieje samochodów, którzy w sobotę ukradli toyotę na Gocławiu. "Nie dość, że w czasie przeprowadzania samochodu do kryjówki włączył się w nim alarm, to jeszcze na trasie ucieczki znaleźli się strażnicy miejscy. Przestępcy zostali zmuszeni do porzucenia łupu" - opisują funkcjonariusze.
Jak informuje straż miejska, funkcjonariusze VII Oddziału Terenowego prowadzili na ulicy Samolotowej interwencję związaną z samochodem, który "nosił znamiona wraku". Jednak w chwili, gdy przez radiostację przekazywali związane z tym informacje, usłyszeli jadący ulicą Jugosłowiańską samochód z uruchomionym alarmem.
Porzucili auto na jezdni
"Zobaczyli SUV-a z włączonymi przez alarm światłami. Funkcjonariusze, domyślając się, że auto mogło zostać chwilę wcześniej skradzione, natychmiast udali się za nim. Kilkaset metrów dalej złodzieje porzucili swój łup" – informują na swojej stronie funkcjonariusze.
Toyota RAV4 stała na środku pasa ruchu, a po złodziejach nie było śladu.
"Sprawcy kradzieży, aby dostać się do wnętrza, zbili w aucie szybę przy lusterku i wyrwali osłonę przy stacyjce. O zdarzeniu strażnicy miejscy natychmiast powiadomili policję. Jak ustalono, właściciel rocznego pojazdu o wartości blisko 170 tysięcy złotych, nie miał pojęcia o kradzieży, ponieważ w tym czasie spokojnie wypoczywał na działce" – podała straż miejska.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska