Chaos w ruchu pociągów na Warszawskim Węźle Kolejowym zaczął się wraz z korektą rozkładu jazdy, która weszła w życie 12 marca. Zmiany nałożyły się na trwające prace budowlane na stacji Warszawa Zachodnia. Pociągi wszystkich przewoźników były opóźnione, a część odwołana. Zarządca infrastruktury musiał doraźnie zmniejszyć liczbę połączeń, by zapanować nad sytuacją.
Od momentu wprowadzenia korekty rozkładu jazdy na Warszawskim Węźle Kolejowym doszło do czterech incydentów, w których dyżurni ruchu skierowali pociąg na niewłaściwy tor. Do pierwszego zdarzenia doszło w poniedziałek, 13 marca. Wtedy na zły tor wjechał pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej z Piaseczna do Warszawy Głównej. W piątek na niewłaściwy tor wjechał lotniskowy pociąg Kolei Mazowieckich. Natomiast w ubiegły wtorek do pomyłki doszło na stacji Warszawa Gdańska, gdzie na niewłaściwy tor skierowano skład relacji Warszawa-Wrocław. O jeszcze jednej podobnej sytuacji, z wtorku 14 marca, informował w ubiegłym tygodniu portal rynek-kolejowy.pl.
- PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. w trybie natychmiastowym wdrażają dodatkowe procedury - "koła bezpieczeństwa" - będące wsparciem dla dyżurnych ruchu na stacjach Warszawa Gdańska i Warszawa Zachodnia. Wsparcie będzie polegało na dodatkowym indywidualnym szkoleniu dla dyżurnych ruchu. Niezależnie od szkoleń zwiększono liczbę kontroli na stacjach Warszawa Gdańska i Warszawa Zachodnia oraz nadzór bezpośredniego zwierzchnika lub instruktora w godzinach największego natężenia ruchu pociągów - zapowiedział w środę rano rzecznik spółki Karol Jakubowski. Zaznaczył, że indywidualne szkolenie i wsparcie "ma zapewnić dyżurnym należytą koncentrację przy wykonywanych obowiązkach".
Stres, bałagan i złe przygotowanie procesu inwestycyjnego
O to, z czego wynikają te niepokojące i ostatnio dość częste pomyłki, zapytaliśmy niezależnych ekspertów. - To może wynikać z przepracowania dyżurnych ruchu oraz nadmiarowego stresu, jaki w ostatnim czasie jest u nich wywoływany. Ten stres jest po prostu spowodowany bardzo kiepskim planowaniem wielu inwestycji kolejowych i bałaganem, jaki to planowanie powoduje w prowadzeniu ruchu pociągów - ocenia Piotr Malepszak, ekspert do spraw infrastruktury i transportu.
Według niego, kluczowe w kontekście ostatnich incydentów jest złe przygotowanie procesu inwestycyjnego. - W cywilizowanych krajach, na tak ważnych węzłach kolejowych, gdzie jest bardzo duża liczba podróżnych, duża liczba pociągów, inaczej prowadzi się tego typu prace. Nastawione są na to, żeby ruch kolejowy był jak najmniej narażony na komplikacje. Inwestycje są dobrze przygotowane i mają szczegółowe harmonogramy. Natomiast w Polsce proces inwestycyjny jest nastawiony na wydawanie pieniędzy i nie pilnuje się bardzo wielu szczegółów, które wpływają na ruch pociągów - zaznacza Malepszak. Ekspert nie ma wątpliwości, że poprawa sytuacji na torach jest uzależniona od zmiany tego nastawienia. - W planowanej inwestycji na węźle katowickim jest założenie odwołania nawet 70 procent pociągów. Takie sytuacje są niedopuszczalne, bo dewastują ruch kolejowy i zniechęcają podróżnych do korzystania z kolei - podkreśla.
Piotr Malepszak twierdzi, że w przypadku modernizacji stacji Warszawa Zachodnia popełniono błędy już na poziomie etapowania inwestycji. - Do tego dochodzi nadmierna liczba zamykanych torów, co powoduje przekierowywanie pociągów na inne trasy lub wręcz ich odwoływanie, a także fatalna informacja pasażerska, wprowadzająca podróżnych w błąd. Bardzo często mamy do czynienia z sytuacją, gdzie w internecie informacja jest bardziej aktualna niż ta pojawiająca się na peronie - wylicza ekspert. – W Europie Zachodniej jest zdecydowanie większa presja ze strony przewoźników oraz podróżnych, aby utrudnienia związane z remontami minimalizować i rozumieją to inwestorzy, czyli zarządcy infrastruktury kolejowej. To oczywiście często wiążę się z wydłużeniem procesu inwestycyjnego, może być on też droższy. Ale ostatecznie jest bardziej przyjazny dla pasażera - dodaje nasz rozmówca.
Czytaj też: Zarządca infrastruktury o chaos na kolei obwinia przewoźników. Zarzuca im niekompetencję
Jest bezpiecznie, ale pomyłki są niepokojące
Przy każdym incydencie, kiedy pociąg znalazł się na złym torze, spółka PKP PLK zapewniała, że nie było zagrożenia dla pasażerów. Ale jeśli do takich pomyłek dochodzi czterokrotnie w ciągu niespełna dwóch tygodni, pojawia się pytanie: czy podróż pociągiem jest bezpieczna?
- Moim zdaniem jest bezpiecznie. Często o tym, że pociąg został źle wyprawiony, orientują się sami dyżurni ruchu. Bardzo często najszybciej reaguje sam maszynista, gdy na przykład zauważy ułożenie zwrotnicy w niewłaściwym kierunku. Ale to zawsze jest do czasu. Gdy takie pomyłki stają się normą, mogą doprowadzić do sytuacji niebezpiecznych. Jednak wciąż uważam, że prawdopodobieństwo wypadku jest niskie - ocenia Piotr Malepszak.
Zdaniem Jakuba Madrjasa, dziennikarza branżowego portalu rynek-kolejowy.pl, ludzie nie powinni bać się jeździć pociągami. - System działa i ma wiele zabezpieczeń. Musi spleść się wiele różnych czynników, żeby doszło do wypadku. W opisywanych przypadkach pociągi były wyprawiane na niewłaściwe tory, ale w żadnym z tych przypadków nie były to przebiegi kolizyjne - mówi. - Jednak jest to sytuacja niepokojąca. To nie ulega wątpliwości - dodaje.
Madrjas zaznacza, że to, co najbardziej kuleje w polskiej kolei, to rozkład jazdy oraz informacja o nim. – Na Warszawie Gdańskiej, czy stacji Warszawa Stadion, informacja pasażerska jest w zasadzie dezinformacją. To, co pojawia się na wyświetlaczach, często nie ma pokrycia w rzeczywistości. To jest sytuacja, którą należy pilnie naprawić – ocenia dziennikarz. - Przy prowadzeniu dużych modernizacji zdarzają się różne, trudne do przewidzenia perturbacje. Natomiast należałoby przyłożyć zdecydowanie większą wagę do tego, aby pasażer był odpowiednio informowany – podsumowuje nasz rozmówca.
Czytaj też: Pasażerowie tłoczą przed zejściem, a na kładkach pusto. "Projektantowi zabrakło wyobraźni"
Autorka/Autor: Dariusz Gałązka
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl