Po przyjeździe każdego pociągu na Dworzec Gdański wysypują się pasażerowie, którzy chwilę później utkną, chcąc opuścić peron. Tłum na wąskich schodach ruchomych zrobi się jeszcze gęstszy, gdy pełną parą ruszy przebudowa linii średnicowej. Jak zauważa ekspert, problemów można było uniknąć, gdyby przed laty kolejarze nie odchudzili projektu.
Modernizacja Warszawy Gdańskiej trwała kilka lat i pochłonęła 63 miliony złotych. Komfort podróżnych poprawił się, ale są kwestie, które budzą zastrzeżenia. Największe wątpliwości wywołują łączniki peronów z przejściem podziemnym. W centralnej części każdego z trzech peronów znajduje się pawilon, kryjący ruchome schody - jedne jadą w górę, drugie w dół. Niezbyt szerokie.
Po przyjeździe pociągu szybko tworzy się efekt wąskiego gardła, bo niemal wszyscy pasażerowie zmierzają do schodów ruchomych. Bez kolejki skorzystają tylko ci, którzy z pociągu wyrwą pierwsi. Reszta musi odstać swoje, w najgorszym przypadku nawet kilka minut. Największy tłok robi się w sytuacji, kiedy na peron jednocześnie wjadą dwa pociągi. Albo kiedy schody są zepsute. Kłopotliwa jest wówczas także droga w drugą stronę, trudno przebić się na peron przez zbity tłum tych, którzy właśnie chcą go opuścić.
Co prawda przyjeżdżający pasażerowie mają alternatywy w postaci zwykłych schodów do kładek nad torami na obu krańcach peronu, ale to dłuższa wycieczka, na którą spieszący się do pracy czy szkoły najwyraźniej nie mają ochoty i czasu. Zresztą większość osób kieruje się do metra lub tramwajów na Słomińskiego, więc podziemne przejście jest najkrótszą drogą, naturalnym wyborem. Jak na dłoni widać, że coś poszło nie tak: na wąskich schodach noga przy nodze, a monstrualne konstrukcje kładek rzadko czują ludzką stopę.
Ekspert: miała być druga nitka tunelu
Witold Urbanowicz z portalu transport-publiczny.pl nie ma najmniejszych wątpliwości, że dworzec można było zaprojektować lepiej. - W pierwotnych koncepcjach zakładano, że będą cztery perony, na każdym po dwa zejścia. Potem, z uwagi na oszczędności, ograniczano zakres projektu, najpierw zmniejszając liczbę peronów do trzech, potem zejść - do jednego na peron. Plan zakładał, że równoległe do istniejącego tunelu pod torami miał być drugi. Wtedy ruch pieszy rozkładałby się zupełnie inaczej, część pasażerów wybierałaby równoległą nitkę. Tak się niestety nie stało. Zostały za to dwie kładki, z których mało kto korzysta. Zabrakło wyobraźni, wczucia się w pasażera - komentuje Urbanowicz.
Ekspert zauważa, że dodatkowo sytuację pogorszył wybór schodów ruchomych, które - choć mają zalety, na przykład są wygodne dla pasażerów z dużymi bagażami - to istotnie zmniejszają przepustowość. - Problem tłoku będzie się nasilał wraz ze zwiększającą się liczbą połączeń - zauważa Witold Urbanowicz. A należy pamiętać, że planowana przebudowa linii średnicowej na centralnym odcinku zwiększy ruch na Dworcu Gdańskim.
Kolejarze: wybudowano dwie kładki
Pytamy, dlaczego kolejarze nie zdecydowali się na budowę większej liczby zejść z peronów. W odpowiedzi rzecznik PKP PLK odsyła na kładki. - W ramach inwestycji na Warszawie Gdańskiej, oprócz przebudowy wejść z przejścia podziemnego na perony, wybudowano dwie nowe kładki, dzięki czemu pasażerowie mają możliwość wygodnego wyjścia ze stacji w kierunku miasta i innych środków komunikacji miejskiej. Obiekty są wyposażone w windy i tym samym zapewniają pełną dostępność wszystkim podróżnym, także tym z ograniczoną możliwością poruszania się - odpowiada Karol Jakubowski.
Na pytanie, dlaczego przejścia są tak wąskie, rzecznik PKP PLK odpisuje, że szerokość nie była zmieniana podczas realizacji inwestycji. Pozostaje kwestia wyboru schodów ruchomych i ich ograniczonej przepustowości. - Schody ruchome umożliwiają sprawne wejście i zejście na wszystkie perony stacji Warszawa Gdańska. Dodatkowo komunikację ułatwiają kładki - informuje Jakubowski. I nadmienia, że PLK wykonały konserwację schodów ruchomych na Gdańskiej przed marcową korektą rozkładu jazdy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl