Patrząc na program tegorocznego Jazzu Na Starówce, rzuca się w oczy dominacja polskich artystów. To w pewien sposób powrót do źródeł imprezy, która startowała niemal 30 lat temu. W tłustych latach polscy muzycy byli tylko dodatkiem, wisienką na torcie ulepionym ze światowych gwiazd. Ale wróciły czasy zaciskania pasa, a wraz z nimi rodzimi twórcy. Różnice w obostrzeniach w różnych krajach i ograniczone możliwości podróżowania sprawiają, że zaproszenie artysty z innego kraju niesie spore ryzyko.
- Pandemia zmieniła rzeczywistość, także festiwalową. Chcemy solidaryzować się z polskimi artystami i wspierać znakomitą polską scenę jazzową. Ale proszę też zwrócić uwagę, że trasy gwiazd międzynarodowych są ogłaszane, a potem odwoływane. Dla nas, jako organizatorów, byłoby to potwornie stresujące. Żaden koncert przez 26 lat trwania festiwalu nie został odwołany, na to nie możemy sobie pozwolić - tłumaczy nam Iwona Strzelczyk-Wojciechowska, która wraz z mężem Krzysztofem Wojciechowskim organizuje festiwal na Rynku Starego Miasta.
Na problemy globalne nałożyły się te lokalne - brak dotacji resortu kultury, która od lat była jednym z dwóch głównych źródeł finansowania wydarzenia (druga to pieniądze ze stołecznego ratusza). - W pierwszym ministerialnym rozdaniu nie otrzymaliśmy dotacji. Sytuacja była nieciekawa - przyznaje Strzelczyk-Wojciechowska. Wtedy został skrojony program na miarę skromniejszych możliwości. Jednocześnie organizatorzy odwołali się od decyzji ministerstwa i kilka tygodni później dowiedzieli się, że środki jednak zostaną przyznane. - To uspokoiło program, mogliśmy go rozbudować. Dlatego po raz pierwszy w historii festiwalu koncertów będzie aż 11 - zauważa nasza rozmówczyni.
Jagodziński gra Bacha, Cieślikowski - Chopina
Poczet nestorów polskiego jazzu, którzy zagrają w tym roku na Starówce, otwiera Zbigniew Namysłowski, saksofonista, którego uznać można za jednego z prekursorów gatunku w naszym kraju. Dość powiedzieć, że brał udział w nagraniu legendarnej płyty "Astigmatic" Krzysztofa Komedy. Od tamtego czasu nie zwalnia tempa: komponuje, nagrywa, koncertuje, ostatnio głównie w kwintecie, który zobaczymy także na rynku.
Swoje 80. urodziny będzie tu świętował pianista Włodzimierz Nahorny. Andrzej Jagodziński przyjedzie z najnowszym projektem inspirowanych twórczością mistrza polifonii Jana Sebastiana Bacha. To propozycje dla miłośników akustycznego grania w klasycznym triu: fortepian, kontrabas, perkusja. Ci, którzy wolą mocniejsze elektryczne uderzenie, powinni pofatygować się na występ Kciuk Fusion Band, czyli zespołu basisty Tomasza "Kciuka" Jaworskiego. Ciekawie zapowiada się koncert Piotra "Bociana" Cieślikowskiego, osiadłego w Toronto saksofonisty, który na Starówkę przywiezie swoje interpretacje muzyki Fryderyka Chopina, ale zagrane - o dziwo - bez fortepianu.
"Jest to nowatorski i unikalny projekt muzyczny, pierwszy tego typu w skali międzynarodowej. Chopin i jego arcydzieła były zawsze dla Piotra jednym z najważniejszych źródeł inspiracji. Zamierza pokazać, że melodyka tych utworów nie potrzebuje wsparcia harmonii i jest znakomitym materiałem do stworzenia muzyki mieszczącej się w kategorii współczesnej awangardy jazzowej" - zachęcają organizatorzy.
- Staramy się dostrzegać ważne momenty w twórczości artystów i zespołów. Dlatego będziemy świętować wspólnie 80. urodziny Włodzimierza Nahornego oraz 20-lecie pracy artystycznej RGG Trio - wyjaśnia Iwona Strzelczyk-Wojciechowska.
Dwa kolejne polskie projekty kręcą się wokół osoby Kacpra Smolińskiego, reprezentanta rzadkiej wśród jazzmanów specjalizacji - harmonijki ustnej. - To odkrycie w branży jazzowej, bo w Polsce nie ma dużych tradycji grania na harmonijce. Smoliński jest wirtuozem, pojawia się w różnych bardzo ciekawych formacjach - zachwala muzyka nasza rozmówczyni. Na warszawskim festiwalu zagra dwa razy: w formacji Weezdob Collective z projektem "Komeda. Ostatnia Retrospekcja" z okazji 90. rocznicy urodzin kompozytora oraz z zespołem Smoliński-Chyła-Sarnecki.
Austriaccy "Beatlesi jazzu", włoski szołmen
Tradycją festiwalu, której nie złamała nawet pandemia, jest oddanie jednego wieczoru artyście z Austrii, dzięki współpracy z Austriackim Forum Kultury. W tym roku będzie to młody austriacko-czeski kwartet Purple is the Color, który swoją twórczość definiuje jako jazz z elementami popu i folku. "Zostać Beatlesami jazzu" - tak z przymrużeniem oka określają swój cel na przyszłość.
Nawet w trudnych czasach na szanującym się festiwalu jazzowym nie może zabraknąć wykonawcy z ojczyzny gatunku. W tym roku amerykańskim akcentem będzie koncert Jeremy Pelt Quintet. - To będzie jedyny koncert w Europie, premiera albumu "Jeremy Pelt - Grot" jednego z najciekawszych amerykańskich trębaczy, wyróżnianego regularnie przez magazyn "Down Beat". To też dowód na to, jak historia festiwalu zatacza koło. Jeremy był u nas kiedyś jako członek zespołu Roya Hargrove’a, teraz wraca jako lider. To dla nas zawsze bardzo miły moment - zdradza Strzelczyk-Wojciechowska.
Finał 27. edycji Jazzu Na Starówce będzie zaś należeć do włoskiego wirtuoza fortepianu Stefano Bollaniego. - Kilka lat temu zagrał na festiwalu, ale nie na Starówce, a na dodatkowym koncercie w Studiu Witolda Lutosławskiego. Zatęskniliśmy za tym artystą, dlatego zagra w swoim włoskim triu. Jest gwiazdą europejskiego formatu, a przy tym ma niesamowity kontakt z publicznością, jest niesamowitym showmanem - podsumowuje organizatorka.
Koncerty odbywają się w każdą sobotę lipca i sierpnia, od godziny 19.00, na Rynku Starego Miasta. Program:
3 lipca - Zbigniew Namysłowski Quintet 10 lipca - RGG Trio 17 lipca - Purple is the Color 24 lipca - Andrzej Jagodziński Trio + Jeremy Pelt Quintet 31 lipca - Włodzimierz Nahorny Trio Polish Sound 7 sierpnia - Kciuk Fusion Band 14 sierpnia - Piotr Cieślikowski Quartet + Weezdob Collective 21 sierpnia - Smoliński-Chyła-Sarnecki 28 sierpnia - Stefano Bollani Trio
Autorka/Autor: Piotr Bakalarski
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: mat. organizatora / Filip Błażejowski