Aktywiści sprawdzali przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, z jaką prędkością jeżdżą kierowcy. Jak relacjonują, wystarczyło pół godziny pomiarów, by uchwycić dwóch jadących Alejami Ujazdowskimi z prędkością powyżej 100 kilometrów na godzinę. Ich akcja zbiegła się z rocznicą expose premiera Mateusza Morawieckiego, który obiecywał zmianę przepisów dotyczących bezpieczeństwa pieszych i wyższych kar dla piratów drogowych.
W czwartkowe przedpołudnie aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze rozpoczęli akcję społecznych kontroli prędkości. Jako pierwszą lokalizację wybrali Aleje Ujazdowskie. Ustawili urządzenie do pomiaru przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. - Kierowcy nagminnie przekraczali prędkość. Dwóch przejechało przez przejście dla pieszych bez sygnalizacji świetlnej z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę - informuje rzeczniczka MJN Marta Marczak.
Lokalizacja wybrana przez aktywistów nie jest przypadkowa. Rok temu premier Mateusz Morawiecki ogłosił w expose, że bezpieczeństwo pieszych jest jednym z priorytetów formowanego przez niego rządu. - Nie może być dłużej tak, że przejście dla pieszych jest najbardziej niebezpiecznym elementem na drogach. Badania pokazują, że piesi zachowują się w większości roztropnie na przejściach, dlatego wprowadzimy pierwszeństwo pieszych jeszcze przed wejściem na przejście - zapowiedział.
Rządowy projekt nowelizacji Kodeksu drogowego powstał w styczniu. Zawierał zmiany dotyczące pieszych oraz obiecane przez premiera zaostrzenie kar dla piratów drogowych. Prawo jazdy mają stracić ci, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 km/h również poza terenem zabudowanym. Trzecia poprawka to ujednolicenie dopuszczalnej prędkości w obszarze zabudowanym niezależnie od pory dnia, co oznacza, że ograniczenie do 50 km/h będzie obowiązywało przez całą dobę. Nowe przepisy miały wejść w życie 1 lipca - taka data znalazła się w projekcie ustawy. Od expose premiera upłynął już niemal rok, ale nowela nadal nie została uchwalona.
W piątek MJN zamieściło na Facebooku krótkie podsumowanie czwartkowej akcji mierzenia prędkości. Twierdzą, że urządzenie działało niespełna godzinę, a "w tym czasie 72 procent kierowców przekroczyło dozwoloną prędkość! Dwóch kierowców przejechało przez przejście dla pieszych bez sygnalizacji świetlnej z prędkością ponad 100 km/h" - czytamy we wpisie.
"Premier porzucił temat bezpieczeństwa"
- Rok od złożenia tych obietnic żadna nie została zrealizowana. Tymczasem Polska jest już na niechlubnym "podium" krajów, w których na drogach ginie najwięcej ludzi na milion mieszkańców - zaznacza Marta Marczak. I przytacza statystyki: w 2019 roku najwięcej osób zginęło w wypadkach w Rumunii (96 osób na milion mieszkańców), Bułgarii (89/mln) i w Polsce (77/mln). - Średnia w Unii Europejskiej w ubiegłym roku wynosiła 51 śmiertelnych ofiar wypadków drogowych na milion mieszkańców. W połowie państw członkowskich ten wskaźnik był poniżej 50, a w dziesięciu krajach poniżej 40 - dodaje.
Optymistyczne nie są też tegoroczne statystyki dotyczące sytuacji w Warszawie. Tylko do 1 października na stołecznych drogach zginęło 38 osób. Przez cały rok 2019 ofiar śmiertelnych było 35.
Aktywiści przypominają też, jakie cele w zakresie polityki bezpieczeństwa ruchu drogowego wyznacza Unia Europejska. W planie na lata 2021-2030 zapisano między innymi obniżenie do 2030 roku liczby ofiar śmiertelnych oraz poważnych obrażeń o połowę. Natomiast cel długoterminowy to osiągnięcie "wizji zero", czyli eliminacja śmiertelnych wypadków drogowych wśród państw członkowskich do 2050 roku.
- Szkoda, że premier całkowicie porzucił temat bezpieczeństwa na drogach, nie pierwszy raz idąc pod prąd działań UE, bo w swoim expose trafnie zdiagnozował główne problemy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce - twierdzi rzeczniczka MJN. Policyjne statystyki pokazują, że jedną z najczęstszych przyczyn wypadków w Polsce jest przekraczanie prędkości. Aktywiści przypominają też badania przeprowadzone przez Instytut Transportu Samochodowego, które pokazały, że 90 procent kierowców przekracza prędkość, dojeżdżając do przejścia dla pieszych.
"Premier chce bronić życia, czy bronić prawa do zabijania na drodze?"
- Polacy uważają, że da się jeździć "szybko, ale bezpiecznie". To jeden z najbardziej szkodliwych mitów, bo właśnie prędkość jest główną przyczyną wypadków i decyduje często i życiu lub śmierci. Ale tu nie pomoże żadna edukacja: potrzebna jest lepsza egzekucja przepisów - twierdzi Jan Mencwel, prezes stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. - Premier Morawiecki musi się zdecydować: czy chce bronić życia, czy bronić prawa do zabijania na drodze. Bo tak trzeba nazwać systemowe przyzwolenie na zbyt szybką jazdę, które panuje w Polsce - dodaje.
Zdaniem aktywistów egzekucja przepisów w Polsce nie istnieje. Jako dowód wskazują na raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący fotoradarów, w którym w odniesieniu do "systemu automatycznego nadzoru, który miał dyscyplinować kierowców pod względem przekraczania prędkości i redukować w Polsce wypadki" stwierdzono, że "taki system dotychczas nie istnieje i nie będzie istniał bez gruntownych zmian organizacyjnych i prawnych w tym zakresie". - Ponad połowa wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradary się przedawnia, a ich sprawcy nie zostają ukarani - zaznacza Marczak.
MJN zwraca też uwagę na wysokość mandatów, które nie odstraszają skutecznie piratów drogowych. Ich zdaniem konieczne są zmiany taryfikatora. Ostatni raz stawki był weryfikowane 16 lat temu.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Miasto Jest Nasze