Śmierć na placu manewrowym: instruktor bez zarzutów

Tragiczny wypadek na placu manewrowym
Tragiczny wypadek na placu manewrowym
Źródło: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl
To był niecodzienny wypadek: na placu manewrowym zginął uczący się do egzaminu motocyklista. Poza instruktorem nie było świadków. Nie będzie też zarzutów. Co udało się ustalić śledczym?

O wypadku pisaliśmy na tvnwarszawa.pl na początku lipca. 36-letni mężczyzna uczył jeździć się motocyklem na placu manewrowym obok klubu Stodoła. Miał stracić panowanie nad kierownicą i upaść na ziemię. Zginął na miejscu.

Sekcja zwłok wykazała, że zgon nie był naturalny, a prokuratura rozpoczęła śledztwo, które - jak informuje nas Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej - właśnie zostało umorzone.

Chciał się doszkolić

Śledczym udało się tylko częściowo odtworzyć, co stało się tamtego dnia.

- Po zdaniu egzaminu teoretycznego mężczyzna wykupił jazdy doszkalające przed egzaminem praktycznym. Odjechał motocyklem na alejki, gdzie miał ćwiczyć. W pewnym momencie instruktor usłyszał wysokie obroty silnika oraz huk - przytacza sekwencję zdarzeń Łapczyński.

Jak dodaje, najbardziej prawdopodobne jest to, że kursant w bardzo niefortunny sposób uderzył głową w przeszkodę. Zginął, choć na głowie miał kask.

Samego momentu zderzenia nie widział nikt. Śledczy przesłuchali instruktora, który nie znajdował się w bezpośredniej bliskości pokrzywdzonego. Nic o zdarzeniu nie mogła powiedzieć też właścicielka szkoły, która znajdowała się w pobliskiej budce i też jedynie słyszała huk.

Jechał za szybko?

Nikt z osób związanych ze szkołą jazdy nie usłyszał zarzutów.

- W oparciu o zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, a przede wszystkim opinię biegłego z zakresu wypadków drogowych ustalono, że mechanizm i okoliczności zdarzenia jednoznacznie wskazują, że bezpośrednią przyczyną zdarzenia drogowego było niewłaściwe zachowanie motocyklisty, to jest realizowany przez niego sposób jazdy - tłumaczy Łapczyński.

I dodaje, że kursant jechał za szybko. - Nadmierna prędkość przed zakrętem drogi dojazdowej wymusiła gwałtowne hamowanie i uniemożliwiała wykonanie dalszych manewrów. Doszło do utraty równowagi i upadku - mówi.

Biegli nie ustalili, jaką prędkość osiągnął mężczyzna w momencie zderzenia. Stwierdzili jednak, iż w tym przypadku była "nadmierna i niedostosowana do warunków na placu".

Decyzja o umorzeniu nie jest prawomocna.

Tragiczny wypadek na placu manewrowym

kz/r

Czytaj także: