- Nic nie zrobiłem – zapewnia Jerzy B. Jednak zdaniem prokuratury, to wyjątkowo przebiegły oszust – jedyny w swoim rodzaju w stolicy.
"Zrobili ze mnie oskarżonego"
Za wielotysięczne sumy obiecywał pracę, prawo jazdy i mieszkania. Wpadł, bo... sam zgłosił się na policję. Wszystko dlatego, że jego ofiary próbowały same wymierzyć mu sprawiedliwość. – Powiedział, że ktoś go napadł, wsadził do bagażnika, woził po mieście, pobił – wylicza Monika Brodowska, ze stołecznej komendy.
Sam oskarżony nie ma nic sobie do zarzucenia. – Zostałem pobity, napadnięty i obrabowany, a z tego pan prokurator zrobił ze mnie oskarżonego – twierdzi B. Z wstępnych szacunków wynika jednak, że skala jego oszustw sięga prawie 200 tys. zł. Ofiarami B. padały często osoby biedne, które często zaciągały kredyty, żeby dać łapówkę.
Świadkowie poszukiwani
Oszust działał m.in. na bazarze Różyckiego. Miał mówić, że potrafi wszystko załatwić za odpowiednią opłatą. Ale problem prokuratury to świadkowie. Boją się zeznawać, bo wręczali łapówki. Funkcjonariusze zapewniają, że jest wyjście. – Mogą korzystać z prawnej możliwości niekaralności, jeżeli zgłoszą się do prokuratury zanim my zadziałamy - mówi jeden z policjantów Paweł Śledziecki.
Leszek Dawidowicz
---------
AKTUALIZACJA:
22 stycznia 2013 roku zapadł, a 20 listopada tego samego roku uprawomocnił się wyrok w tej sprawie. Jerzy B. został skazany na karę 4 lat pozbawienia wolności, w tym za popełnienie czynu z art. 286 par. 1 kodeksu karnego. Od popełnienia kilku innych czynów B. został uniewinniony.
Wyrok został wykonany.
ran/ec/r