Dwa pociągi metra na tym samym torze, jeden jadący w stronę drugiego - do takiej sytuacji doszło kilka dni temu w metrze. - Nie było niebezpieczeństwa zderzenia czołowego - zapewnia Metro Warszawskie.
- Dwa pociągi między Dworcem Gdańskim, a placem Wilsona jechały na czołowe zderzenie. Tylko sekundy i działanie dyspozytora zapobiegło tragedii – napisał na skrzynkę warszawa@tvn.pl jeden z naszych czytelników.
Sugerował też, że ruch w metrze jest źle zabezpieczony.
Dwa składy na jednym torze
O wyjaśnienia poprosiliśmy Krzysztofa Malawkę, rzecznika Metra Warszawskiego. Okazało się, że do incydentu doszło 24 lutego, po tym, jak na stacji metra Centrum zdarzył się tragiczny wypadek, w którym zginął mężczyzna.
Ruch pociągów między stacjami Politechnika, a Dworzec Gdański został wtedy całkowicie wstrzymany, a pociągi kursowały między Kabatami i Politechniką oraz między Młocinami i Dworcem Gdańskim. Na tej ostatniej stacji składy zawracały na znajdujących się obok torach odstawczych.
Ale nie wszystkie. Tuż przed 20:00 jeden z maszynistów zachował się inaczej.
- Skład przywiózł pasażerów na Dworzec Gdański. Kiedy wysiedli, maszynista powinien wjechać na tor odstawczy, na którym miał zawrócić i jechać w stronę Placu Wilsona. Zamiast tego, przeszedł na drugi koniec składu i ruszył "pod prąd" w stronę Młocin - potwierdza Krzysztof Malawko, rzecznik warszawskiego metra.
"Nie było zagrożenia"
- Pociąg po złym torze przejechał około 100 metrów. Wtedy zadziałał system bezpieczeństwa ruchu - zaznacza Malawko. Skład, który był na stacji Plac Wilsona i właśnie miał ruszać w kierunku dw. Gdańskiego, został automatycznie zatrzymany. - Z kolei maszynista z pociągu, który jechał po złym torze, dostał sygnał od dyżurnego i dyspozytorów, żeby się zatrzymać - wyjaśnia rzecznik metra.
Jak dodaje, system bezpieczeństwa ruchu zadziałał prawidłowo. - Nie było niebezpieczeństwa zderzenia czołowego - podkreśla Malawko.
Mimo to, incydent zbada powołana przez metro komisja.
band/par
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Wężyk /tvnwarszawa.pl