"Czy funkcjonariusze policji zostali skierowani do eskortowania pojazdu szerzącego homofobiczną propagandę?" - pyta radna Koalicji Obywatelskiej Dorota Łoboda. Policja przyznaje, że na początku lipca "monitorowała przejazd" furgonetki. Zaprzecza jednak, by te działania można było nazwać "eskortą".
Furgonetka oklejona hasłami wymierzonymi w środowisko LGBT od kilku miesięcy widywana jest na warszawskich ulicach. Jej napisy wskazują na związek edukacji seksualnej z pedofilią oraz oskarżają "lobby LGBT" między innymi o chęć uczenia czterolatków masturbacji. Auto wyposażone jest też w megafon, z którego są emitowane komunikaty nawołujące do ochrony dzieci przed środowiskiem LGBT.
Radiowozy podążały za furgonetką
O jeden z przejazdów furgonetki, która 4 lipca miała być eskortowana przez policję, zapytała w interpelacji radna Koalicji Obywatelskiej Dorota Łoboda. Na dowód załączyła ona zdjęcia wykonane przez mieszkańców, które pokazują wspominany samochód, za którym jadą oznakowane radiowozy. Na początku lipca w mediach społecznościowych udostępniane były także filmy obrazujące tę sytuację. Mieszkańcy stolicy relacjonowali, że pojazd był widziany między innymi na ulicach Mokotowa i Śródmieścia.
"Jako grupa radnych w grudniu 2019 roku złożyliśmy zawiadomienie na policji o podejrzeniu popełnienia wykroczenia przez osobę kierującą samochodem dostawczym, polegającego na zakłóceniu spokoju, porządku publicznego i wywołaniu zgorszenia w miejscu publicznym poprzez głośne i powodujące uciążliwości prezentowanie drastycznych treści oraz umieszczenie nieprzyzwoitego rysunku w miejscu publicznym" - przypomniała radna Łoboda. "Pojazd porusza się nadal bez przeszkód po Warszawie" - dodała.
"Zwracam się z prośbą o wystąpienie do Komendy Stołecznej Policji z pytaniem, czy jej funkcjonariusze zostali skierowani do eskortowania pojazdu szerzącego homofobiczną propagandę" - apelowała radna.
Monitorowali, ale nie eskortowali
Na jej interpelację odpowiedział sekretarz miasta Marcin Wojdat. Zacytował fragment pisma, które ratusz otrzymał od KSP po wystąpieniu o wyjaśnienia w sprawie przejazdu furgonetki. "Uzyskano informacje, że w dniu 4 lipca br. funkcjonariusze policji realizując swoje ustawowe zadania monitorowali przejazd furgonetki w celu zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego" - poinformował Wojdat.
"W trakcie przejazdu nie doszło do zdarzeń zakłócających bezpieczeństwo i porządek publiczny. Zabezpieczenie wydarzenia odbyło się w trakcie planowanej służby policjantów, w związku czym policja nie poniosła dodatkowych kosztów" - przywołał odpowiedź komendy sekretarz.
O wydarzenia z początku lipca oraz o odpowiedź udzieloną ratuszowi zapytaliśmy rzecznika stołecznej policji Sylwestra Marczaka. - Furgonetka nie była eskortowana. Monitorowanie przejazdu nie jest eskortowaniem - powiedział krótko.
Jeżdżą z antyaborcyjnymi zdjęciami
Furgonetka należy do fundacji Pro Prawo do Życia, która wykorzystuje pojazd w ramach kampanii "Stop pedofilii". Kilkukrotnie dochodziło do sytuacji, gdy jej przejazd był blokowany przez kierowców i przechodniów. W połowie lipca, po jednym z takich incydentów (doszło do szarpaniny z kierowcą), zatrzymano aktywistkę z grupy Stop Bzdurom, która walczy z homofobią.
Fundacja prowadzi także kampanię "Stop aborcji" i jako jeden z nośników wykorzystuje w niej podobne pojazdy. Były one pozostawiane między innymi w pobliżu szpitali, w których znajdują się oddziały ginekologiczno-położnicze. Na problem umieszczanych na nich treści, przedstawiających często zdjęcia martwych płodów, wielokrotnie zwracali uwagę warszawscy radni. Pod koniec lipca stołeczni działacze partii Razem złożyli projekt uchwały zakazujący prezentowania antyaborcyjnych banerów i plakatów na ulicach Warszawy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Haloursynow.pl