W wyniku ogromnego pożaru hali targowej przy Marywilskiej 44, który wybuchł w niedzielę nad ranem, pracę, a nawet dobytek życia straciło tysiące osób. Wojewoda i miasto deklarują chęć pomocy, a zarząd centrum jego odbudowę.
Od feralnego niedzielnego poranka kupcy, głównie Wietnamczycy, ale też Polacy czy Ukraińcy, zbierają się przed bramą prowadzącą do centrum handlowego. Czekają na jakiekolwiek oficjalne informacje dotyczące pomocy dla nich.
Mnożą się pytania
Z niektórymi z nich rozmawiały reporterki Uwagi! TVN. - Rano, o godzinie 5, zaczęły przychodzić wiadomości, że Marywilska płonie, że wszystko się pali. Przez chwilę mieliśmy jeszcze nadzieję. Zaczęliśmy szukać, co dokładnie się pali, gdzie, w którym miejscu, bo przecież hala jest bardzo duża – opowiada Marlena Kościelska, właścicielka sklepu z perfumami.
- Były przecież zabezpieczenia przeciwpożarowe – duże kurtyny. Profesjonalne. To wszystko miało zadziałać, ale jakimś dziwnym trafem nic nie zadziałało. Nie wiadomo dlaczego – dziwi się Łukasz Kościelski.
Jak mówił w niedzielę w rozmowie z dziennikarzami komendant główny PSP Mariusz Feltynowski o godzinie 3.31 wpłynął z monitoringu do komendy miejskiej PSP alarm. Przekazał, że wysłane zostały pierwsze dwa zastępy. Dodał, że po ich przyjeździe okazało się, iż "już ponad dwie trzecie centrum handlowego jest objęte pożarem". Feltynowski mówił, że to "bardzo dziwna sytuacja, że po 11 minutach była taka powierzchnia pożarem objęta".
Mnożą się pytania. - Dlaczego nie było żadnego ochroniarza w obiekcie? Dlaczego wcześniej nie wezwał straży pożarnej? Dlaczego nie zadziałały systemy, czujki? Ciekawe jak z kamerami, czy przez przypadek nie spaliły się serwery? Czy firma ochroniarska zapewniła zapis monitoringu w chmurach? Jesteśmy ciekawi – mówi w rozmowie z reporterkami Uwagi! pan Łukasz.
"Kobiety płakały na chodnikach"
Kupcy, którzy handlowali na Marywilskiej, straty liczą w setkach tysięcy złotych. Inni mówią wprost, że stracili wszystko, co mieli.
- Po 15 latach pracy ocalał mi tylko baner reklamowy. To miejsce, w którym zostawiłem moje serce, zostawiłem część mojego życia, 15 lat życia – mówi mężczyzna, który przy Marywilskiej sprzedawał buty.
- Towar spłonął - to raz, zostaliśmy bez pracy - to dwa. Zostaliśmy również z kredytami i nie wiemy, jak dalej będzie – dodaje jedna z przedsiębiorczyń.
- Sprzedawaliśmy perfumy i wszystko doszczętnie spłonęło. Straciliśmy między 400-500 tysięcy złotych – podlicza pan Łukasz.
Pani Marlena zwraca uwagę na tragiczną sytuację Wietnamczyków, którzy Marywilskiej trzymali praktycznie wszystko, co posiadali.
- My mamy zdrowe ręce i zdrowe nogi, no i znamy język. A ci ludzie, którzy tam pracowali, którzy są Wietnamczykami… Te kobiety rano płakały na chodnikach. Chciały tam wchodzić, mimo że ogień buchał z każdej strony. To jest rozpacz dla nich. Oni trzy czwarte życia spędzali na Marywilskiej, to tam był ich dom. Przyjeżdżali na 7 i siedzieli do godz. 19. Nawet dzieci odrabiały tam lekcje. Całe ich życie toczyło się tam, całych rodzin – zauważa pani Marlena.
Zarządca deklaruje odbudowę hali
Mirbud, właściciel spółki Marywilska 44, zapowiedział, że hala zostanie odbudowana. Poinformował również, że majątek spółki Marywilska 44 był ubezpieczony.
- Są decyzje, że będziemy ten obiekt odbudowywali. Dokładnie nie wiem w jakiej formie, ale najprawdopodobniej będzie to coś zbliżonego. Chcielibyśmy zrobić to w możliwie krótkim czasie, na tyle krótkim, na ile pozwalają nam przepisy. To, co jest, trzeba rozebrać, potem uzyskać pozwolenie na budowę. Proces związany z budowaniem jest długotrwały i zabiera sporo czasu. Liczymy na jakieś wsparcie ze strony miasta, że przynajmniej w sprawach proceduralnych nas wesprą – powiedział Piotr Taras, członek zarządu do spraw technicznych Marywilska 44 SP Z O.O.
Jaka pomoc od wojewody i miasta?
O możliwościach wsparcia przedsiębiorców, którzy handlowali w centrum przy Marywilskiej mówił we wtorek wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski. - Analizowane są możliwości wsparcia. To mogą być tylko i wyłącznie środki o charakterze specjalnym, bo nie ma dedykowanego programu wsparcia dla przedsiębiorców, więc szukamy możliwości wsparcia w tym zakresie środkami specjalnymi - zaznaczył Frankowski.
Podkreślił, że przedsiębiorcy nie będą mogli otrzymać wsparcia ze środków zapomóg klęskowych. Powód? Jak wyjaśnił wojewoda mazowiecki, otrzymują je osoby prywatne, więc w przypadku kupców "takie zapomogi niestety nie wchodzą w grę".
- To, co my jako miasto stołeczne mogliśmy zrobić, zrobiliśmy. To kwestia urzędu pracy. Mamy specjalny punkt na Marszałkowskiej 77/79. Tam jest specjalnie dedykowane stanowisko dla tych wszystkich, którzy chcieliby uzyskać informacje i móc się zarejestrować jako osoby bezrobotne lub uzyskać pomoc w znalezieniu pracy - wyjaśnił prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Poinformował także, że ratusz podjął decyzję o poszukaniu dodatkowych miejsc dla przedsiębiorców z centrum handlowego przy Marywilskiej na targowiskach miejskich. - To się nie wydarzy w przeciągu kilku godzin, ale mamy takie miejsca. Jest ich ponad 100, w porównaniu do liczby przedsiębiorców, którzy mogliby być zainteresowani to nie jest duża liczba, ale będziemy na ten temat rozmawiali ze spółką Kupiec Warszawski - doprecyzował Trzaskowski.
Źródło: Uwaga! TVN, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24