O akcji służb u zbiegu Nowowiejskiej i Niepodległości informowaliśmy w środę po południu - z budynku MON ewakuowano wtedy około stu osób, były też utrudnienia w ruchu na skrzyżowaniu, a w akcję zostali zaangażowani między innymi funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej, policji i strażacy.
Zatrzymany na Bemowie
Przedstawiciele ŻW potwierdzili, że 30 września około godziny 15 oficer dyżurny Mazowieckiego Oddziału Żandarmerii Wojskowej został powiadomiony, że w siedzibie Ministerstwa Obrony Narodowej przy Nowowiejskiej odebrano anonimowy telefon z informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego. "Równorzędnie z działaniami prewencyjnymi i pirotechnicznymi żołnierze Żandarmerii Wojskowej prowadzili czynności dochodzeniowo-śledcze, w toku których ustalono sprawcę fałszywego alarmu bombowego" - poinformował podpułkownik Artur Karpienko, rzecznik ŻW.
W rozmowie z tvnwarszawa.pl dodał, że 37-latek został zatrzymany po około dwóch godzinach. – Stało się to w Warszawie, na terenie Bemowa. Jak dodał Karpienko, mężczyzna usłyszał w czwartek w prokuraturze zarzuty i został zwolniony. – Nie podał powodów, dla których zrobił to, co zrobił - zaznaczył rzecznik. I podkreślił, że do zatrzymania doszło szybko ze względu na "sprawne czynności operacyjno-rozpoznawcze". Szczegółów działań jednak nie zdradza.
O zarzuty zapytaliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie. "Osobie zatrzymanej przedstawiono zarzut z art. 224a Kodeksu karnego. Podejrzany przyznał się do zarzucanego czynu, jak również złożył wyjaśnienia, których treść objęta jest tajemnicą śledztwa" - poinformowała Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Autorka/Autor: ran/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl