Nagrody dla ministrów to był "wypadek przy pracy", ale obowiązek zwrotu był "bardzo bolesny" - ocenił w niedzielę wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z Prawa i Sprawiedliwości. - Ludzie dostawali przez półtora roku co miesiąc po parę tysięcy, a na koniec, jak się to uskładało, to musieli kilkadziesiąt tysięcy oddać - stwierdził. Uznał też, że w opozycji jego partia "się nie rozwinęła".