Ministerstwo Edukacji i Nauki

Ministerstwo Edukacji i Nauki

Nauczyciel wyciąga pasek. Rekordzistka za godzinę lekcyjną dostała... 16 groszy

Najpierw likwidacja gimnazjów i reforma programowa, a później tylko gorzej: strajk, pandemia, Polski ład, wojna w Ukrainie. - Czy w XXI wieku były gorsze czasy, aby pracować w szkole? - pytają związkowcy. I twierdzą, że rząd PiS nie przejmuje się obecnie ani nauczycielami z Polski, ani z Ukrainy, którzy potrzebują wsparcia, ale mogliby też pomóc podnieść na nogi nasz poobijany, kulejący system oświaty.

Problematyczne egzaminy dla dzieci uchodźców

Apel po chińsku to prowokacja, której adresatami są polscy politycy. Widząc chiński alfabet mają poczuć się jak ósmoklasiści z Ukrainy, którzy w Polsce po polsku zobaczą test egzaminacyjny. To będzie dla nich problem, a ponieważ to kolejny z wielu, jakich doświadczają młodzi uchodźcy - jest postulat, by chociaż od tego kłopotu ich uwolnić. Do ministra Przemysława Czarnka zwrócił się między innymi Rzecznik Praw Obywatelskich. Adrianna Otręba.

Eksperci: w te wakacje szkoły powinny pracować pełną parą. Minister: to czas odpoczynku

Choć minister Czarnek wypatruje rychłego końca wojny, czas przyjąć do wiadomości, że nawet gdy ten nastąpi, nie wszyscy uchodźcy wrócą do domów - przekonują eksperci. A to oznacza, że przed wielkim wyzwaniem stoi polska edukacja. Rozwiązania na przyszłość potrzebne są już teraz. Od kogo się ich uczyć? Jak inni pomagają uchodźcom i cudzoziemcom w szkołach? Sprawdziliśmy.

Polski system i ukraińskie dzieci. Jak będą wyglądały egzaminy i matury dla uchodźców?

Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik uważa, że osoby, które w odniesieniu do dzieci uchodźców mówią: "zwolnijmy ich z wszystkiego, dajmy im możliwość, promujmy ich do wyższej klasy, spotkała ich krzywda", nie biorą pod uwagę całego kontekstu. - Nie wolno czegoś takiego zrobić, to się skończy źle dla wszystkich, a głównie dla tych dzieci - mówi. Dlaczego?

Dla kogo jest (polska) szkoła?

Nauczyciele w zdecydowanej większości chcą pomagać Ukraińcom i zależy im na dobru wszystkich dzieci. Ale pozytywne emocje i chęć wspierania mogą się szybko wypalić. Już dziś pojawiają się głosy jak ten: "Nie zamierzam się naginać i na siłę uczyć ukraińskiego, niech te dzieci uczą się polskiego" - Potrzeba nam dzisiaj nie tylko miłości, ale i mądrości. Potrzeba mądrych rozwiązań systemowych, które pozwolą wszystkim wyjść z kryzysu - dla tvn24.pl pisze dr Kinga Białek.

"Za późno, naprędce tworzymy miejsce. Ale miejsce to za mało". Na co naprawdę jesteśmy w szkołach przygotowani?

Nikt nie oczekiwał, że ministerstwo edukacji przewidzi wojnę, ale już dwa lata temu Najwyższa Izba Kontroli miała masę zastrzeżeń do tego, jak uczymy cudzoziemców. Teraz coś, na co mogliśmy się stopniowo przygotowywać, powstaje na hurra. Albo nie powstaje, bo brakuje nauczycieli i pieniędzy. A bez tego trudno sobie wyobrazić 14-letniego Ukraińca, który będzie musiał czytać "Pana Tadeusza" i w jednym palcu ma nasze niziny i wyżyny.

Czarnek zwiększa limity, nauczyciele dostawiają ławki, rodzice pytają: jakim i czyim kosztem?

W Polsce nie będą powstawać szkoły ukraińskie, a co najwyżej oddziały przygotowawcze, w których dzieci nauczą się języka polskiego. Powstają, ale bardzo wolno, bo samorządy obawiają się, że zabraknie pieniędzy i nauczycieli. Zamiast tego puchną powiększane o kolejnych uczniów klasy ogólnodostępne. Cenę tego poniosą nauczyciele i wszystkie dzieci - bez względu na ich pochodzenie.