Miał wykradać ludzkie szczątki z grobów co najmniej od 10 lat. Szczegóły przestępstw skrupulatnie zapisywał. Sześć zarzutów związanych z bezczeszczeniem miejsc pochówku ma usłyszeć dziś 54-letni mieszkaniec Gdańska. To on, zdaniem policji, odpowiada za ostatnią serię kradzieży zwłok na Pomorzu.
Pomorscy antyterroryści zatrzymali podejrzanego w okolicy jego miejsca zamieszkania w pobliżu cmentarza Srebrzysko. Policja miała sygnały, że mężczyzna może być niebezpieczny. Nie stawiał oporu. Znaleziono przy nim dwa noże myśliwskie.
Wszystko spisywał
- Na miejscu znaleźliśmy wiele dowodów, że to sprawca kradzieży z cmentarzy. Mężczyzna prowadził między innymi zapiski dotyczące szczegółów popełnianych przestępstw - zdradza naczelnik wydziału dochodzeniowo–śledczego KWP w Gdańsku podkom. Mariusz Mejer. Na razie policjanci nie znaleźli zwłok, a jedynie "elementy", które są "z nimi związane".
54-latek dotychczas nie był notowany. Pracował, dużo podróżował. Nie miał żony ani dzieci. Interesował się trekkingiem. Policjanci przyznają, że ciężko było go namierzyć ze względu na normalny tryb życia i brak wcześniejszych zatargów z prawem.
- Motyw, jaki odkrywa śledztwo, jest dla nas nielogiczny. Na pewno wykluczyliśmy motyw rabunkowy – twierdzi mł. insp. Ewa Pachura, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku. - Konsultowaliśmy się z wieloma ekspertami, szukaliśmy związku między poszczególnymi sprawami, ale sprawca działał według swojego, niezrozumiałego dla nas systemu. Nie układało się to w żadną logiczną całość - dodaje.
Sześć zarzutów
Jak poinformowała na konferencji prasowej Pachura, w środę zostanie mu przedstawionych sześć zarzutów związanych ze zbezczeszczeniem miejsc pochówku. Za czyny takie grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. Obecnie trwa przesłuchanie mężczyzny.
Na Pomorzu od dwóch lat dochodziło do kradzieży szczątków ludzkich z cmentarzy. Sprawcy nie zawsze udawało się dotrzeć do trumny. Każdy z tych przypadków szczegółowo badała specjalna grupa policjantów.
W nocy z 18 na 19 września tego roku zarządca cmentarza w Pierwoszynie (woj.pomorskie) zauważył zdewastowany nagrobek. - Sprawcy uszkodzili płytę nagrobną, a następnie wyjęli i ukradli żeńskie zwłoki. Kobieta pochowana została w 2005 roku – mówił nam we wrześniu asp. sztab. Janusz Mandziuk z policji w Pucku. W chwili śmierci denatka miała 67 lat.
Brak świadków
Cmentarz znajduje się przy ulicy Rzemieślniczej. W pobliżu nie ma domów mieszkalnych, dlatego policja nie liczyła na świadków. - Na terenie cmentarza jest monitoring. Nagranie jest już zabezpieczone. Trwają czynności w celu sprawdzenia, czy coś zostało zarejestrowane - zdradzał Mandziuk.
- Na tym terenie, w okolicach Pucka, to pierwsza taka kradzież – informował nas wówczas policjant. Kilka dni później okazało się, że detektywi łączą kilka podobnych spraw z Pomorza. Między innymi w marcu tego roku w Lęborku zniszczono nagrobek, a w Rumi, oprócz zdewastowania grobu, skradziono także zwłoki.
- Chodzi tutaj o dwie kradzieże i dwa usiłowania. Sprawy te łączymy ze względu na sposób działania i miejsce. Mamy kilka hipotez. Korzystamy z doświadczeń ekspertów zewnętrznych, żeby wykluczyć lub potwierdzić pewne wątki – powiedziała nam wtedy TVN24 podkom. Michał Sienkiewicz z pomorskiej policji.
Mógł działać kilkanaście lat
Policjanci nie chcieli długo zdradzać, jakie hipotezy biorą pod uwagę. Wiadomo było jednak, że typują osobę lub grupę osób, która może mieć związek z kradzieżami.
Już w 2015 roku problem z cmentarnymi wandalami był tak duży, że w styczniu komendant gdyńskiej policji powołał specjalną grupę. W sumie badała ona między innymi sprawy zniszczenia grobów i kradzieży szczątków w Gdyni, Lęborku, Redzie i Wejherowie. W sumie do kradzieży lub prób kradzieży zwłok dochodziło na Pomorzu co kilka miesięcy.
Jak jednak podaje RMF FM, niewykluczone, że "seryjny złodziej ludzkich szczątków" z Pomorza może odpowiadać za większość przypadków otwierania grobów i kradzieży szczątków nie tylko z ostatnich lat. Według dziennikarzy radia już na początku stulecia doszło do podobnej serii kradzieży. Wówczas z grobów znikały tylko ludzkie czaszki. Policja oficjalnie potwierdza, że mężczyzna mógł działać przynajmniej dziesięć lat.
Mężczyzna bardzo długo pozostawał nieuchwytny. Najpewniej wiedział, że jest na celowniku policji. Możliwe, że przyglądał się prowadzonym w tej sprawie działaniom, a nawet mógł śledzić pracujących nad sprawą policjantów.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: pomorska policja