Samolot był sprawny do czasu zderzania z drzewem. Nikt nie ingerował w jego lot przez działanie środków wybuchowych, chemicznych, jądrowych. Lądowanie w takich warunkach wymaga bezbłędnej współpracy załogi i kontrolerów. Tu jej nie było - mówił podsumowując raport komisji badającej okoliczności i przyczyny katastrofy polskiego Tu-154 szef MSWiA, przewodniczący komisji Jerzy Miller. O pilotach powiedział: To nie byli samobójcy.
- Przedstawiliśmy w skrócie ustalenia komisji. Porównywaliśmy loty 7 i 10 kwietnia. Czym się różniły? Ten sam samolot. Skład załogi częściowo ten sam. Te same procedury, szkolenia, lotnisko z tym samym wyposażeniem. I jedna drastycznie różna sytuacja: trudne warunki atmosferyczne 10 kwietnia. I to był ten weryfikator wyszkolenia załogi - mówił Miller po prezentacji.
Decyzje dobre, ale zabrakło nawyku realizowania ich w trudnych warunkach
I podkreślał, że "załoga podejmowała właściwe decyzje, tylko nie potrafiła ich właściwie zrealizować".
- (Załoga) Otrzymała informacje o trudnych warunkach atmosferycznych, zwróciła się do dysponenta o wskazanie zapasowego lotniska, bo Smoleńsk jest nieosiągalny. Niestety nie podjął tej decyzji i uniemożliwił odejście załogi na lotnisko z lepszymi warunkami. Załoga podjęła drugą decyzję podejścia próbnego na bezpieczną wysokość minimalną. Ona nie niesie za sobą żadnego ryzyka. Ale posługiwano się niewłaściwym wysokościomierzem, podjęto decyzję, gdy dowódca myślał, że jest na 100 metrach, a był na 49. Chciał odejść na autopilocie, a w efekcie, gdy rozpoczął się etap wnoszenia, był 2 m nad poziomem drogi startowej - wyjaśniał szef MSWiA.
I kontynuował: Decyzje były prawidłowo podjęte, ale nie było nawyku, jak je w trudnych warunkach realizować. Brakowało szkolenia w trudnych warunkach z wykorzystaniem symulatora.
Samolot sprawny, a piloci "to nie samobójcy"
Zdaniem przewodniczącego komisji, tylko na symulatorze bowiem można wyćwiczyć, jak się zachować, by ratować siebie i pasażerów, nawet gdy wcześniej popełniło się błąd. - l to na 10 kilometrze nie rozpoczęto zniżania. Na 8 też. Wiadomo było, że w końcowej fazie prędkość będzie większa niż bezpieczna. Proces szkolenia powinien to uwzględniać i wytwarzać nawyki właściwego zachowania w sytuacjach trudnych - mówił Miller.
Podkreślał, że lądowanie w takich warunkach wymaga bezbłędnej współpracy załogi i kontrolerów. - Po to jest współpraca, by jeden korygował błędy drugiego, a tu jej nie było. Wręcz uspokajające komendy Weronika strefy lądowania – jesteście na ścieżce i na kursie - były mylące - tłumaczył.
Miller zaznaczył, że Tu-154 był w pełni sprawny do czasu zderzania z drzewem. Stanowczo podkreślał też, że "nikt nie ingerował w lot samolotu przez działanie środków wybuchowych, chemicznych, jądrowych".
- To nie byli samobójcy - powiedział na zakończenia Miller.
"Raport nie orzeka o winie kogokolwiek"
Prace komisji, którą kierował szef MSWiA Jerzy Miller trwały ponad 14 miesięcy. Minister jeszcze przed prezentacją przypomniał, że komisja przekazała raport premierowi i otrzymała zgodę na jego upublicznienie. - Raport zawiera 328 stron i pięć załączników. Jest napisany w języku polskim, ale ze względu na zainteresowanie nie tylko społeczeństwa polskiego, ale też w innych krajach, dla ułatwienia zapoznania się z raportem został przetłumaczony na język angielski i rosyjski - powiedział Miller.
Poinformował, że komisja pracowała w 34 osobowym składzie. - W pracach uczestniczyło 12 czynnych wojskowych i pięciu oficerów rezerwy. Członkowie komisji reprezentowali różne specjalności: pilotaż, służby ruchu lotniczego, służby inżynieryjno-lotnicze, szkolenie lotnicze, meteorologia, międzynarodowe prawo lotnicze. Komisja korzystała również z pomocy ekspertów zewnętrznych - powiedział szef MSWiA, informując, że nie zgłoszono żadnego głosu odrębnego, wszyscy członkowie zaakceptowali dokument.
A potem zaznaczył: - Jedynym celem badania komisji było ustalenie przyczyn i okoliczności wypadku lotniczego oraz wypracowanie propozycji i zaleceń profilaktycznych, których wprowadzenie w życie powinno uchronić nas od powtórzenia się tego rodzaju wypadku w przyszłości. Komisja w żadnym przypadku nie orzeka o winie i odpowiedzialności związanej z badanym wypadkiem. I tych aspektów w ogle nie rozpatrywała.
Odniosą się do raportu
W konferencji, oprócz szefa MSWiA, który przewodniczy polskiej komisji, uczestniczą też przedstawiciele Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Konferencję, na której prezentowany jest raport, w oddzielnym pomieszczeniu ogląda część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Po konferencji komisji planowana jest konferencja prasowa premiera Donalda Tuska. Szef rządu ma się ustosunkować do treści raportu i przedstawić swoje decyzje. Do raportu ma się też odnieść publicznie szef MON Bogdan Klich.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP