Prokurator z Zielonej Góry oskarżył prokuratora generalnego o naciski na sąd i podawanie nieprawdziwych informacji o inwigilacji dziennikarzy.
Warszawski Sąd Rejonowy rozpatrywał w środę zażalenie Wojciecha Czuchnowskiego, dziennikarza „Gazety Wyborczej” na decyzję prokuratury okręgowej w Zielonej Górze o umorzeniu śledztwa w sprawie inwigilacji dziennikarzy. Śledztwo prowadził Jarosław Kijowski. Ten prokurator z Zielonej Góry zaatakował na sali sądowej Andrzeja Seremeta, szefa Prokuratory Generalnej. Zarzucił mu, że wywiera naciski na sąd i rozpowszechnia nieprawdę o śledztwie w sprawie inwigilacji dziennikarzy.
- To spore zaskoczenie. Odniesiemy się do sprawy dopiero po tym, gdy będziemy mogli zapoznać się z aktami sądowymi - mówi TVN24.pl Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego.
Było przestępstwo, czy nie?
Czuchnowski jest jednym z 10 dziennikarzy, którzy byli inwigilowani przez służby specjalne w czasach rządów PiS. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze prowadziła śledztwo w tej sprawie od 2008 r. Jednak żadnemu dziennikarzowi nie chciała przyznać statusu pokrzywdzonego. Czuchnowski zdobył dokumenty, z których wynikało, że był podsłuchiwany przez ponad 2 tygodnie w 2007 roku przez Centralne Biuro Śledcze.
Z dokumentów, które ujawniła „Gazeta Wyborcza” wynikało, że by dostać zgodę sądu na podsłuch dziennikarza, policja zataiła we wniosku kim jest abonent. Te same dokumenty miała prokuratura w Zielonej Górze. Wynikało z nich bezpornie, że policja od początku wiedziała, że numer, na który założono podsłuch należy do Agory SA (wydawcy „Gazety Wyborczej”) i jego użytkownikiem jest Czuchnowski. Mimo to, prokurator Kijowski uznał, że policjanci nie popełnili przestępstwa okłamując sąd. Dlatego Czuchnowski złożył zażalenie na decyzję prokuratury.
"To nieprawda"
8 listopada głos w sprawie inwigilacji dziennikarzy zabrał Andrzej Seremet. W specjalnym oświadczeniu omówił on decyzję prokuratury w Zielonej Górze o umorzeniu sprawy. Prokurator Generalny w swoim oświadczeniu potwierdził, że policja występując o zgodę na podsłuch telefonu, pominęła, że jego użytkownikiem jest Czuchowski. Zamiast tego policjanci jako abonenta wpisali „osoba NN”. „ W postanowieniu o umorzeniu śledztwa prokurator prowadzący przyjął, że było to zaniechanie nieumyślne, a wobec braku znamienia istotnej szkody uznał, że czyn ten nie stanowi przestępstwa”- tak Andrzej Seremet opisał decyzję prokuratora Kijowskiego o umorzeniu śledztwa.
W odpowiedzi na to oświadczenie, prokurator z Zielonej Góry na środowej rozprawie odczytał swoje stanowisko. I zaatakował swojego najwyższego przełożonego: - Stanowisko prokuratora generalnego zawiera nieprawdę i jestem zmuszony poczynić do niego uwagi. Nieprawdą jest, że w jakimkolwiek momencie postępowania rozważano zaistnienie przestępstwa. Śledztwo umorzono nie z powodu braku znamion istotnej szkody, lecz poprzez uznanie, że funkcjonariusze policji nie przekroczyli swoich uprawnień – oświadczył prokurator z Zielonej Góry.
Kijowski bronił funkcjonariuszy, którzy założyli podsłuch dziennikarzowi. Upierał się, że policjanci nie znali danych abonenta. - A nawet jakby znali, to Agora SA posiada 2542 telefony – przekonywał Kijowski. Jednak prokurator zapomniał, że Centralne Biuro Śledcze w swoich pismach do prokuratury samo się przyznało, że od początku wiedziało, telefon należy do Czuchnowskiego. Prokurator w swoich ataku posunął się jeszcze dalej. Zarzucił Seremetowi naciski na sąd. - Stanowisko prokuratora generalnego może stanowić jeden z kluczowych argumentów w rękach pełnomocnika Wojciecha Czuchnowskiego. Razi wypowiadanie się w tej materii bez znajomości dowodów co może stanowić nacisk na sąd – mówił prokurator z Zielonej Góry. Decyzja za miesiąc
Na rozprawie dziennikarza reprezentowała mecenas Marita Dybowska-Dubois, współpracująca z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. - Prokurator arbitralnie uznał, że nie mamy do czynienia z pokrzywdzonym nie przedstawiając żadnej argumentacji. Sprawa dotyczy nie tylko prywatności i dóbr osobistych mojego klienta ale i naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Nikt nie ma prawa bez decyzji sądu podsłuchiwać dziennikarzy - mówiła.
Na początku października „Gazeta Wyborcza” ujawniła kolejne fakty z inwigilacji dziennikarzy. Według dokumentów, które znalazły się w aktach śledztwa zielonogórskiej prokuratury służby specjalne i policja inwigilowało 10, znanych dziennikarzy (m.in. z TVN i TVN24). Sprawę zaczęła już badać sejmowa komisja śledcza w sprawie nacisków na prokuraturę i służby w czasach rządów PiS. Posłowie znają akta śledztwa, które prowadził Kijowski. Są zdumieni, że prokurator nie chciał uznać żadnego z dziennikarzy za pokrzywdzonych. - Z informacji, które mam i z mojego osądu śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w Zielonej Górze jasno wynika, że każdy z 10 dziennikarzy powinien być uznany za pokrzywdzonego – mówi tvn24.pl poseł Robert Węgrzyn z PO. W sprawie zażalenia dziennikarza GW sąd wyda decyzję 3 stycznia. - Nie liczę, że ktoś poniesie konsekwencje, ale chciałbym poznać przynajmniej materiały tego śledztwa. Dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłem, prokuratora, który badał sprawę inwigilacji dziennikarzy. To było ciekawe doświadczenie - mówi tvn24.pl Czuchnowski.
Maciej Duda/fac
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn