- Siedzi w jednoosobowej celi o chlebie i wodzie. Nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. Zupełnie zmienił się jej status życiowy i dlatego uważam, że odbywanie przez nią kary nie jest konieczne - powiedział w rozmowie z dziennikarzem TVN24 mec. Edward Baraniecki pełnomocnik siostry Bernadetty, skazanej za przemoc wobec wychowanków ośrodka, którym kierowała. Jak mówił, zakonnica działała w dobrej wierze, a podopieczni, którzy zeznawali przeciwko niej, chcieli się na niej odegrać.
24 kwietnia Sąd Rejonowy w Zabrzu odrzucił wniosek o warunkowe zawieszenie kary skazanej za znęcanie się nad dziećmi zakonnicy. Jej pełnomocnik złożył zażalenie na tą decyzję i zabiega o to, by mogła odbywać karę na wolności, ewentualnie pod dozorem kuratora.
Mec. Edward Baraniecki podkreślał w rozmowie z reporterem TVN24, że zakonnica przez 40 lat swojej pracy zawodowej miała do czynienia z "wyjątkowo trudną, zdemoralizowaną, zdeprawowaną młodzieżą i to zniszczyło jej zdrowie." Dodatkowo - jak zaznaczył - postępowanie sądowe "dobiło ją psychicznie i fizycznie".
"W celi o chlebie i wodzie"
Pełnomocnik przypomniał, że w 2007 r. siostra Bernadetta przestała pełnić funkcję dyrektora Specjalnego Ośrodka Wychowawczego Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Zabrzu i wróciła do klasztoru macierzystego. - Siedzi w celi, nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. Można powiedzieć, że dochodzi swoich lat, jest na emeryturze. W jednoosobowej celi o chlebie i wodzie. Zupełnie zmienił się jej status życiowy i dlatego uważam, że odbywanie przez nią kary nie jest konieczne - stwierdził. - Ja wiem, że prasa i media nadały wyjątkowy rozgłos tej sprawie i to w skali ogólnokrajowej, ale przecież siostra Bernadetta nie zabierze za kraty ze sobą tych wszystkich problemów, jakie niesie ze sobą obecna młodzież - nie rozwiąże tych problemów związanych z wychowywaniem, reedukacją, resocjalizacją tej zdeprawowanej młodzieży - argumentował.
Jego zdaniem,"wsadzanie za kraty 60-letniej kobiety, schorowanej ciężką pracą", jest "niehumanitarne".
"Odwet" wychowanków
- Trzeba widzieć inny aspekt tej całej sprawy - podkreślał mec. Baraniecki. Ocenił, że wychowankowie ośrodka, którzy zeznawali przeciwko zakonnicy "chcieli odreagować". - Poczuli się jak w odwecie za skrzywdzone i zniszczone dzieciństwo. Myślę, że chcieli się odegrać - powiedział.
- Nie sądzę, żeby taki wychowanek był tylko bity, wyzywany, poniewierany. To mnie nie przekonuje - mówił. - To nie mogło tak być, jak to jest wyakcentowane w mediach - dodał. Jego zdaniem, takie zarzuty krzywdzą nie tylko personel wychowawczy ośrodka, ale również jego byłych i obecnych wychowanków. - Patrzę i oceniam zeznania świadków i wszelkie inne dowody na podstawie swojego długiego doświadczenia. I ja wiem jak można przedstawić sprawę. Jedni potrafią z czarnego zrobić białe, a z białego czarne - mówił.
"Bezsilność"
Mecenas przywołał słowa jednej z zakonnic, która zeznawała w tej sprawie, tłumacząc że przemoc wobec podopiecznych brała się z bezsilności sióstr. Pełnomocnik dopytywany, czy takie argumenty usprawiedliwiają ich zachowanie, wyjaśnił, że w ośrodku przebywały osoby w wieku od 3 do nawet 24 lat, a siostry próbowały odseparować starszych wychowanków od młodszych. - Zamykano w jednym pomieszczeniu osoby dotknięte zboczeniem pedofilii, by ratować innych, jeszcze nieskażonych tym zboczeniem - tłumaczył.
- To nie było podżeganie - przekonywał. Dodał, że surowe zachowanie zakonnic było podyktowane "koniecznością ratowania" młodszych dzieci. Mec. Baraniecki tłumaczył także, że siostra Bernadetta składała doniesienia do organów ścigania na osoby, które wykorzystywały seksualnie innych podopiecznych. - Nie można czynić zarzutów, że podżegała, albo akceptowała tego typu praktyki. To nie jest zupełnie tak - mówił.
"Nie widziała potrzeby, by przepraszać"
Mec. Baraniecki, dopytywany, dlaczego siostra Bernadetta nie przeprosiła skrzywdzonych wychowanków, odpowiedział: - W jaki sposób miała przepraszać? Jest inna sytuacja jeśli ktoś kogoś indywidualnie skrzywdził (...) Ona za bardzo nie miała kogo przepraszać i w jakiś sposób zadośćuczynić. To zgromadzenie sióstr mogło i powinno to zrobić i z tego co wiem, zrobiło.
Dopytywany, czy nie powinna przeprosić chociażby na sali sądowej, powiedział: - To byłoby sztuczne, nienaturalne i przede wszystkim nie byłoby adresatów tych przeprosin, bo sprawa była prowadzona przy drzwiach zamkniętych. To może jest dobre dla prasy, ale przeproszenie ma wynikać z potrzeby skazanego. Takiej potrzeby po prostu siostra nie widziała - tłumaczył.
Pełnomocnik dodał, że zakonnica nie czuje się winna. - Cały czas działała w dobrej wierze, z dobrą wolą i w interesie wychowanków. (..) Wybierała mniejsze zło, by ratować wychowanków przed większym złem - powiedział. - Jeżeli pójdzie siedzieć i odbywać karę, czy to coś zmieni w sytuacji pokrzywdzonych? Nie wydaje mi się, żeby to było takie oczywiste - powiedział i dodał, że ta sprawa "to ogromna trauma dla tej kobiety."
- Siostra Bernadetta jest zniszczona, załamana, zrujnowana. Powiedziała mi nawet dzisiaj, że jej już nie ma, ona nie istnieje. W tej chwili jest rzucona na pożarcie mediów (...). To są szczątki człowieka - mówił.
Zawieszenie kary
W 2011 r. gliwicki sąd okręgowy skazał b. dyrektorkę zabrzańskiego ośrodka Agnieszkę F. - siostrę Bernadettę - na bezwzględną karę dwóch lat więzienia. Prokuratura oskarżyła kobietę m.in. o bicie podopiecznych i przyzwalanie na przemoc, także seksualną, między wychowankami. Druga odpowiadająca w procesie zakonnica Bogumiła Ł. została skazana na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu.
Mimo wyroku skazującego, siostra Bernadetta nie trafiła dotychczas do więzienia. Sąd odraczał jej karę po wnioskach, w których skazana powoływała się na stan zdrowia i wiek - ma 59 lat. Zabrzański sąd rozpoznawał wniosek Agnieszki F. o warunkowe zawieszenie kary. Ostatecznie się na to nie zgodził. Obrona zaskarżyła tę decyzję.
Według prokuratury b. dyrektorka i jej podwładna zlecały wykonanie kar fizycznych na dzieciach innym wychowankom oraz same stosowały wobec podopiecznych przemoc fizyczną i psychiczną. Sprawa obejmowała łącznie 20 zarzutów dotyczących okresu od stycznia 2005 do stycznia 2006 r.
Autor: db/kka / Źródło: tvn24