Były szef ABW: Marcin P. próbował skierować zainteresowanie na syna premiera

Aktualizacja:
[object Object]
Krzysztof Bondaryk przed komisją śledczą do spraw Amber Gold
wideo 2/26

Marcin P. pod wpływem specjalistów od zarządzania kryzysowego próbował skierować zainteresowanie medialne na Michała Tuska w celu skompromitowania aparatu państwowego - zeznał w środę przed sejmową komisją do spraw Amber Gold były szef ABW Krzysztof Bondaryk.

- W marcu 2012 roku dowiedziałem się o zamiarze powstania linii lotniczych OLT Express, poleciłem przygotowanie informacji na temat tej inicjatywy. Z delegatury stołecznej ABW dowiedziałem się, że OLT należy do Amber Gold - oświadczył przed sejmową komisją śledczą Krzysztof Bondaryk.

Dodał też, że w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pracował od listopada 2007 roku, a szefem Agencji był do stycznia 2013 roku. Jak mówił, po raz pierwszy dowiedział się o sprawie Amber Gold prawdopodobnie w marcu, kwietniu 2012 roku.

- Dochodziły do mnie, tak jak pewnie do wszystkich, sygnały prasowe o otwarciu nowej linii lotniczej (...). W marcu 2012 roku dowiedziałem się o zamiarze powstania nowej linii lotniczej, która miała rozpocząć działalność od 1 kwietnia 2012 - zeznawał były szef ABW. - Zainteresowała mnie ta informacja, poprosiłem podległe mi jednostki analityczne o przygotowanie informacji na temat tej inicjatywy" - dodał.

"Otrzymałem powierzchowne informacje"

Jak mówił, prawdopodobnie w kwietniu otrzymał informacje, ale "były one powierzchowne i niezadowalające". - W związku z powyższym materiał ten poleciłem pogłębić delegaturze stołecznej [ABW - przyp. red.]. Stamtąd uzyskałem wiedzę, czym jest OLT, że należy do Amber Gold i że wiedza o właścicielach jest bardzo niewielka. Następnie poleciłem pogłębiać wiedzę - wyjaśnił.

Zaznaczył jednocześnie, że oferta Amber Gold była promowana w mediach i posługiwano się certyfikatami z sugestią, że istnieją zasoby złota odpowiadające lokatom.

Krzysztof Bondaryk przed komisją śledczą do spraw Amber GoldMarcin Obara/PAP

- W maju 2012 delegaturze stołecznej udało się stwierdzić, że nie ma złota, czyli to, co publicznie było oferowane klientom - inwestycje oparte o certyfikat, o złoto, handel, kursy złota czy zyski z tak zwanych lokat w złoto - prawdopodobnie jest oszustwem - stwierdził Bondaryk. - I to prawdopodobieństwo skłoniło mnie do podjęcia dalszych działań w kierunku powiadomienia i organów państwa, i prokuratury - dodał.

Wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski (PiS) przypomniał, że czynności prowadzone były wcześniej niż w marcu 2012 roku: w czerwcu i lipcu 2010 roku i podejmował je jeden z funkcjonariuszy delegatury gdańskiej ABW.

"Rozumiałem, że delegatura stołeczna będzie tę kwestię wyjaśniać"

Krajewski zapytał, kiedy pierwszy raz Bondaryk uzyskał wiedzę na temat tych czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych w 2010 roku w sprawie Amber Gold. Świadek odpowiedział: - Na pewno nie w czasie, kiedy byłem szefem Agencji.

Poseł PiS dociekał, czy informacje na temat nieprawidłowości w sprawie Amber Gold, które w 2010 roku zgromadzili funkcjonariusze ABW, Bondaryk uzyskał po odejściu z Agencji.

- Informacje, które pan poseł przekazuje tutaj, uzyskałem po zakończeniu pracy w ABW - odparł Bondaryk.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała świadka, czy pierwsza wiedza na temat Amber Gold, którą "przynieśli" mu funkcjonariusze ABW, pochodziła z delegatury gdańskiej czy stołecznej. Bondaryk odpowiedział, że "pierwsza wiedza pochodzi z Centrum Analiz" Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ze "standardowych zasobów".

Jak mówił Bondaryk, dziwiło go, że nie ma meldunków na temat działań w tej sprawie, a wiedza jest oparta na "szczątkowych materiałach, częściowo jawnych, częściowo medialnych, częściowo informacji, które nie pochodzą z działań operacyjnych".

Powiedział również, że kazał się zająć sprawą Amber Gold delegaturze stołecznej ABW. - I rozumiałem, że delegatura stołeczna będzie tę kwestię wyjaśniać - dodał.

Świadek był dopytywany, kiedy dowiedział się, że ABW z Gdańska od sierpnia 2011 roku zbierała i posiadała informacje o OLT i Amber Gold. - Informacje, które otrzymywałem, zakładały, że [informacjami - przyp. red.] o Amber Gold i o braku złota zajmuje się delegatura warszawska, natomiast Gdańsk po pewnym czasie złożył wyjaśnienia w tej sprawie i wtedy otrzymałem informacje o działaniach Gdańska, ale to było później - zaznaczył Bondaryk.

"Moje działania rozpoczęły faktyczną działalność ABW w sprawie Amber Gold"

Następnie Wassermann pytała o informację przedstawioną Sejmowi w 2012 roku przez ówczesnego ministra koordynatora Jacka Cichockiego na temat Amber Gold. Przewodnicząca komisji chciała wiedzieć, na jakiej podstawie w sierpniu 2012 roku Cichocki powiedział, że ABW zajmuje się sprawą od marca 2012 roku, chociaż bez wątpienia pierwsze działania były w sierpniu 2011 roku.

Bondaryk podkreślił, że w 2012 roku ABW przygotowała na potrzeby ministra koordynatora i komisji do spraw służb specjalnych kalendarium działań Agencji w tej sprawie. - Przygotowując to kalendarium, uznałem, że moje działania w marcu i kwietniu rozpoczęły faktyczna działalność ABW w tej sprawie, bo szef Agencji przesądził o zajęciu się tą sprawą - wyjaśniał Bondaryk.

Wassermann oceniła jednak, że wprowadzono posłów i opinię publiczną w błąd. - W tym kalendarium jest informacja, że ABW weszła w posiadanie [informacji - red.] i zaczęła działania w marcu 2012 roku, a to jest po prostu nieprawda - powiedziała szefowa komisji.

Bondaryk stwierdził, że Wassermann mówi nieprawdę. W odpowiedzi przewodnicząca komisji pytała, czy kwestionuje on fakt między innymi, że w 2011 roku w Gdańsku powstały notatki i pozyskano pierwsze informacje "wyprzedzające", iż powstanie linia lotnicza OLT w "celu przestępczym" oraz czy kwestionuje fakt, że w 2011 roku ABW wiedziała, że szef Amber Gold Marcin P. był wielokrotnie karany. Wassermann pytała również, czy Bondaryk kwestionuje, że ABW miała informacje, iż Amber Gold jest "na czarnej liście" nadzoru finansowego i według Komisji Nadzoru Finansowego prowadzi działalność parabankową.

- Kwestionuję informację, że to jest wiedza, były to informacje, prawdopodobnie, bo ich nie znałem ówcześnie, na poziomie funkcjonariusza i jego bezpośredniego przełożonego. Dokonywał takich lub innych ocen, o których nie poinformowano przełożonych wyższego rzędu - odparł Bondaryk.

Podkreślał również, że były to informacje jednoźródłowe, niepotwierdzone, niezweryfikowane.

- Z mojej inicjatywy ABW zaczęła zajmować się intensywnie OLT, a także Amber Gold i wyjaśnieniem, czy rzeczywiście mamy do czynienia z podejrzeniem przestępstwa, oszustwem czy mamy do czynienia z biznesem - mówił Bondaryk.

Wassermann przytoczyła notatki, w których pochodziły informacje dotyczące zagrożenia wynikającego z przejęcia przez Amber Gold upadającej linii lotniczej OLT. - Te notatki, które pochodzą z sierpnia, to są notatki, które mówią o wejściu w biznes lotniczy, o tym, że ten biznes będzie przestępstwem, o tym, że pracownicy zdają sobie sprawę, że założenia są nierealne i być może będzie on służył do prania brudnych pieniędzy - mówiła Wassermann.

Zwracała też uwagę, że lotnisko w Gdańsku nie aresztowało ostatniego samolotu byłego właściciela linii lotniczych JetAir (między innymi na bazie tych linii powstały OLT) Krzysztofa Wicherka, który - jak podkreśliła przewodnicząca - był bankrutem, a samolot może służyć do przewozu pieniędzy dla Marcina P. do Hamburga.

Wassermann podkreśliła, że "mówienie o tym, że nie było to we właściwości ABW, jeżeli te notatki są pełne informacji wejścia w sektor lotniczych, to - chyba się pan zgodzi - jest chybione". Bondaryk odparł, że z tym stwierdzeniem się nie zgodzi. - W marcu, kwietniu, a może nawet do końca sierpnia, września nie posiadałem tej wiedzy, o której pani tutaj mówi - stwierdził.

Wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski spytał, czy świadek został wprowadzony w błąd przez swoich funkcjonariuszy, którzy nie poinformowali go o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych w sprawie Amber Gold w 2011 roku i czy to nie Bondaryk wprowadzał w błąd Cichockiego, który w Sejmie mówił, że ABW zajmuje się sprawą Amber Gold od marca 2012 roku. Bondaryk odpowiedział: - Nikogo nie wprowadzałem w błąd.

"Jedną z hipotez było, że Marcin P. był "słupem"

Szefowa komisji pytała również Bondaryka, czy szef Amber Gold Marcin P. był "słupem", czyli podstawioną osobą, za pośrednictwem którejś ktoś prowadził niezgodne z prawem działania i interesy.

- Na okres, kiedy kierowałem Agencją, wyjaśnialiśmy tę kwestię. Nie uzyskaliśmy wiarygodnej informacji, kto za nim stał, choć to była jedna z głównych hipotez, że nie był samodzielny i ktoś za nim musiał stać - wyjaśniał były szef ABW. - Agencja prowadziła wielorakie czynności analityczne, operacyjne i śledcze. Niestety, nie udało nam się tego ustalić ani innym służbom, z którymi współpracowaliśmy - dodał.

Były szef ABW został też zapytany, skąd Marcin P. miał pieniądze. Bondaryk mówił, że część z nich mogła pochodzić z poprzednich przedsięwzięć Marcina P., na przykład systemu Multikasy. Pod tym szyldem działała w latach 2002-2004 firma, w której władzach zasiadał Marcin P. i która przyjmowała od klientów opłaty za prąd, gaz, telefon i tym podobne. Po dwóch latach działalności okazało się, że pieniądze przestały trafiać na konta elektrowni, gazowni i innych podmiotów.

- Być może część pochodziła z pożyczek rodzinnych, być może z innych źródeł - mówił Bondaryk. Dodał, że postępowanie w tej sprawie nie zostało zakończone do czasu jego odejścia z ABW.

Wassermann dopytywała, co zatem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego udało się ustalić w sprawie Amber Gold. Bondaryk zastrzegał, że on znał sprawę od wiosny 2012 roku, bo wcześniejsze notatki funkcjonariuszy nie wyszły poza niski szczebel, ponieważ ich zwierzchnicy uznawali, że nie jest to sprawa dla ABW. - Udało nam się określić przepływy finansowe, udało nam się przerwać działalność przestępczą i na tyle ile zostało zabezpieczyć mienie, w tym złoto - wymieniał Bondaryk.

Przyznał jednocześnie, że Agencja początkowo przeszacowała liczbę poszkodowanych w aferze, wskazując na kilkadziesiąt tysięcy. Nie doszacowała natomiast strat finansowych, bo szacowała je na 25 milionów złotych. - Było więcej pieniędzy, natomiast mniej pokrzywdzonych - dodał.

"Marcin P. próbował skierować zainteresowanie na Michała Tuska"

Wiceprzewodniczący komisji Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) pytał, skąd świadek dowiedział się o współpracy Michała Tuska, syna ówczesnego premiera, z liniami lotniczymi OLT Express.

Bondaryk odpowiedział, że "z tego co pamięta, taką wiedzę pozyskał z działań służbowych" od jednego z dyrektorów ABW. - Na pewno była to wiedza, która była uzyskana w pakiecie informacji związanych z zagrożeniem wycieku oraz prowokacjami, które pan Marcin P. próbował wykonać wobec Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i opinii publicznej z użyciem faktu, że zatrudniał na umowę zlecenie pana Michała Tuska. Było to prawdopodobnie na początku sierpnia [2012 roku - red.] - powiedział.

Rzymkowski chciał się dowiedzieć od świadka, kiedy pierwszy raz rozmawiał z Donaldem Tuskiem na temat współpracy Michała Tuska z OLT Express. Bondaryk odpowiedział, że z Donaldem Tuskiem rozmawiał na temat Amber Gold i OLT. Świadek przyznał, że było to w sierpniu 2012 roku po opublikowaniu informacji prasowej na temat tej współpracy.

Rzymkowski stwierdził, że "świadek wcześniej nie poinformował [Donalda Tuska - red.], choć wiedzę miał iż przedmiotem rozmów Marcina P. ze współpracownikami jest próba wywarcia presji i granie kartą Michała Tuska". Bondaryk odpowiedział, że "nie poinformował, bo nie wiedział".

Zeznał również, że kiedy się dowiedział o współpracy Michała Tuska z OLT Express, premiera nie było w kraju.

- W mojej ocenie pan Marcin P., również pod wpływem specjalistów od zarządzania kryzysowego postanowił rozegrać tę kartę medialną, kierując ogromne zainteresowanie i polityczne, i medialne, i społeczne na syna premiera - to jest oczywiste - w celu skompromitowania aparatu państwowego - podkreślił Bondaryk.

Na pytanie, jak wyglądała rozmowa z premierem Tuskiem, były szef ABW powtórzył, że z szefem rządu rozmawiał na temat działań Agencji w sprawie Amber Gold. Zapytany, jakie informacje przekazał Donaldowi Tuskowi w sprawie jego syna, Bondaryk odpowiedział, że "w kontekście syna nie przekazywał mu" informacji.

Dodał, że "być może wystąpił wątek Michała Tuska", ale nie pamięta reakcji premiera.

Rzymkowski przywołał kwestię podsłuchów procesowych, które zostały uruchomione 27 lipca 2012 roku. Poseł pytał, czy Bondaryk wiedział, że tematem rozmów Marcin P. jest ówczesny szef MSW Jacek Cichocki. Świadek odpowiedział: - Z tego, co wiem i wiedziałem wcześniej, przedmiotem działania pana Marcina P. było wprowadzenie dezinformacji.

Dopytywany, na czym polegała ta dezinformacja, świadek odpowiedział, że "stworzono wrażenie u Marcina P., grupa doradców z Warszawy stworzyła wrażenie, że posiada on wpływy czy prywatną znajomość z ministrem Cichockim i może znacząco wpłynąć na los Marcina P.".

Były szef ABW przyznał, że ten wątek był przekazany do prokuratury. Przewodnicząca komisji w odpowiedzi przypomniała, że prokuratura się tym nie zajęła.

"ABW nie miała tytułu prawnego, by sprawdzić, czy w BGŻ jest złoto Amber Gold"

Podczas środowego przesłuchania przed komisją śledczą do spraw Amber Gold Rzymkowski pytał również byłego szefa ABW, jakie były okoliczności zawiadomienia przez bank BGŻ stołecznej delegatury ABW w dniu 15 maja 2012 roku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez szefów Amber Gold.

Bondaryk wyjaśniał, że formalnie ABW nie miało tytułu prawnego, by sprawdzić, czy w skarbu BGŻ jest złoto, które miało być zabezpieczeniem lokat Amber Gold. Zadaniem stołecznej delegatury ABW było zatem "znalezienie drogi prawnej", by bank mógł poinformować Agencję o zawartości skarbca.

- Bank znalazł drogę prawną i stwierdził, że tam złota nie ma, o czym poinformował ABW stosownym zawiadomieniem o przestępstwie - wskazywał były szef ABW.

Celem takiego działania Agencji, dodał Bondaryk, było przerwanie działalności przestępczej i "zmuszenie prokuratury do działania".

Krzysztof Brejza (PO) pytał świadka o pismo z 24 listopada 2011 roku wysłane przez ówczesnego szefa Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka, szefa KNF w latach 2011-2016, do ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta ostrzegające o działalności Amber Gold.

Bondaryk zeznał, że tego typu pisma nie otrzymał z KNF, czym jest "troszeczkę zawiedziony". Jak mówił, było ustalenie, że Komisja będzie informować ABW o ważnych dla państwa "zdarzeniach z rynku finansowego, na które zwracają uwagę".

Świadek zeznał, że pamięta wiele informacji, które były szef KNF Stanisław Kluza (kierował KNF w latach 2006-2011) przysyłał mu na temat SKOK-ów. - Natomiast, niestety, ani pan Kluza, ani pan Jakubiak nie poinformowali ABW o ich pojęciu sprawy Amber Gold, chociaż złożyli zawiadomienie, co się bardzo chwali - zaznaczył Bondaryk.

Brejza dopytywał, czy takie pismo, na dziesięć miesięcy przed upadkiem Amber Gold, powinno trafić do adresata, czyli prokuratora generalnego. - Oczywiście (...) niewątpliwie pismo tej wagi powinno być przeczytane w prokuraturze, nie powinno być zlekceważone, nie powinno być odesłane w kosmos - odpowiedział Bondaryk.

Brejza wyjaśnił, że wiceszef sekretariatu prokuratora generalnego nie przedstawił tego pisma i zdecydował o przekazaniu go do Departamentu Postępowań Przygotowawczych, a następnie spłynęło do Gdańska, do prokuratury apelacyjnej i prokuratury okręgowej.

Następnie poseł PO pytał między innymi o pracę prokuratury w sprawie Amber Gold. Bondaryk powiedział, że po dwóch rozmowach z prokuratorem generalnym miał nadzieję, że prokuratura intensywnie razem z ABW zajmie się tym tematem. - Spodziewałem się, przynajmniej tak liczyłem na to, że w ciągu dwóch miesięcy zlikwidujemy ten problem - wyjaśniał były szef ABW.

Podkreślił, że celem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego było szybkie działanie i Agencja starała się bardzo mocno współpracować z prokuraturą.

Jak mówił, po interwencjach dyrektorów ABW zdecydował się na kolejną interwencję i spotkanie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. - Chodziło o kwestię skutecznego przerwania działalności przestępczej - podkreślił.

- Skutkiem tej interwencji była narada w Prokuraturze Generalnej z udziałem prokuratorów z Gdańska i funkcjonariuszy ABW w kontekście realizacyjnym - powiedział Bondaryk.

"Nacisk ABW na prokuraturę był na granicy dopuszczalności"

Podkreślił jednocześnie, że prokurator jest decydujący dla postępowania i dla realizacji działań. - Nacisk ze strony Agencji i tak był bardzo mocny, można powiedzieć na granicy dopuszczalności - wyjaśniał.

Brejza pytał dalej, czy ataki szefa Amber Gold Marcina P. na ABW i oskarżenia o niszczenie działalności gospodarczej spowalniały działania Agencji. Bondaryk odpowiedział, że spodziewał się, iż "tak ogromna, rozwinięta struktura przestępcza" może reagować w ten sposób.

- Wydane pieniądze na media ze strony Marcina P. w postaci reklam, różnych kontraktów, opłat medialnych, powodują, że życzliwość prasy w stosunku do tego podmiotu, do właściciela jest duża. A życzliwości prasy do podmiotu jakim jest ABW nigdy nie było. (...) Łatwym celem była ABW i prokuratura w tym zakresie do atakowania, że niszczą działalność gospodarczą - powiedział Bondaryk.

- Myślę, że mogło to wpływać na działanie funkcjonariuszy i prokuratorów, na moje działanie nie wpłynęło - zaznaczał były szef ABW.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Bondaryka, czy w ABW był podział zgodnie z którym wątkiem lotniczym ma zajmować się delegatura warszawska ABW, a Amber Gold "jako piramidą finansową" ma zająć się delegatura gdańska.

- Trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy był taki podział, czy nie był takiego podziału, jednostki pracowały razem, wymieniały informacje (...). Wydawało się, że ta wymiana informacji jest wystarczająca. Żadnych takich formalnych, z tego, co pamiętam, podziałów nie było, oczywiście Gdańsk był wiodący, a wspierała delegatura stołeczna - odparł Bondaryk.

Wassermann przytoczyła wcześniejsze zeznania jednego z funkcjonariuszy ABW, który mówił, że zapadło ustalenie, że wątkiem lotniczym, linii OLT ma zajmować się delegatura stołeczna. - Trudno mi się do tego odnieść (...), w tym czasie wszyscy pracowali razem - stwierdził były szef Agencji.

"Przerwanie działalności parabankowej likwidowałoby działalność przestępczą"

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał z kolei świadka, kto "zawalił" sprawę Amber Gold. Bondaryk powiedział, że podstawowe pytanie brzmi, "na którym etapie organy państwa reagowały, a na którym nie".

- Moim zdaniem w kategorii podstawowej jest to przestępstwo parabankowe, wszystkie inne mają charakter pomocniczy, choć waga ich jest większa (...) Przerwanie działalności parabankowej likwidowałoby działalność przestępczą pana Marcina P., gdyby można było tę sprawę zamknąć na etapie pierwszego zawiadomienia ze strony Komisji Nadzoru Finansowego - stwierdził.

Pytany, czy przesuwa ciężar niedopełnienia obowiązków na prokuraturę, Bondaryk powiedział, że "jeżeli na pierwszym etapie śledztwa sprawa jest prowadzona właściwie, to przestępstwo zostaje zlikwidowane". - Jeśli prokuratura prowadzi (sprawę), a równocześnie działalność przestępcza się rozwija, to ona ogarnia coraz większe obszary i wymyka się kontroli tej prokuratury, prokuratorowi, policji, czy każdej innej służbie - mówił.

- Gdy nastąpiła ekspansywna działalność Amber Gold w kategorii pozyskiwania środków, to był ostatni moment, kiedy prokurator powinien stwierdzić, czy to jest przestępstwo, czy to jest oszustwo, czy jest złoto, którym mami klientów Marcin P. swoimi ulotkami, plakatami, artykułami - powiedział Bondaryk i dodał, że ten element nie został wyjaśniony na pierwszym etapie śledztwa.

- Moim zdaniem, to był kluczowy [moment - red.] do przerwania tej działalności - powiedział były szef ABW.

"Klasyczna sprawa kryminalnego oszustwa"

Poseł Nowoczesnej zapytał, kto zdaniem świadka powinien zajmować się sprawą Amber Gold. W ocenie Bondaryka jest to "klasyczna sprawa kryminalnego oszustwa". Wskazywał, że powinna się sprawą zajmować policja i prokuratura. Zembaczyński dopytywał, czy był to błąd, że zajmowała się nią ABW. Bondaryk zaprzeczył.

- Gdybyśmy nie zaczęli działać, to ta działalność przestępcza mogłaby trwać dalej - powiedział. Ocenił, że na przykład inny prokurator na innym poziomie prokuratury, na przykład wojewódzkiej czy okręgowej, mógłby tę sprawę rozwikłać.

Zembaczyński pytał, czy w sprawie Amber Gold prokuratura rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz - do której zawiadomienie KNF w sprawie Amber Gold trafiło już w końcu grudnia 2009 roku - była "hamulcowym". Bondaryk stwierdził, że trudno mu powiedzieć. - Relacje z prokuraturą rejonową ABW miała w zasadzie żadne - mówił. Jak dodał, kontakty były sporadyczne.

Autor: jog,kb/adso,now / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP

Pozostałe wiadomości

W lutym w pożarze apartamentowca w Walencji zginęło dziesięć osób, spłonęło ponad 130 mieszkań. Hiszpańska policja ustaliła, że przyczyną pożaru była awaria lodówki, a dokładniej wyciek łatwopalnej substancji chłodniczej z tylnej części urządzenia.

Tragiczny pożar w Walencji. Przyczyną była awaria lodówki

Tragiczny pożar w Walencji. Przyczyną była awaria lodówki

Źródło:
PAP

Premier Donald Tusk w jednym wpisie w mediach społecznościowych skomentował trzy sobotnie wydarzenia. Nawiązał między innymi do ministra Marcina Kierwińskiego i jego wystąpienia w czasie obchodów Dnia Strażaka.

"Magiczny wieczór". Donald Tusk nawiązał do Marcina Kierwińskiego

"Magiczny wieczór". Donald Tusk nawiązał do Marcina Kierwińskiego

Źródło:
tvn24.pl

Zamknijmy to, bo to jest trochę żenujące, żeby w Dzień Strażaka, czyli bohaterów, którzy ratują nasze życie, skupiać się na incydencie rozdmuchanym przez prawicowy Twitter - mówił wicemarszałek Piotr Zgorzelski o dyskusji na temat trzeźwości szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego podczas przemówienia na placu Piłsudskiego. - To naprawdę źle wyglądało. Ja bym po prostu pojechał do domu i nie komentował tego więcej - powiedział Waldemar Buda z PiS.

Marcin Kierwiński tłumaczy "nienajlepszy efekt" przemówienia. Komentarze polityków

Marcin Kierwiński tłumaczy "nienajlepszy efekt" przemówienia. Komentarze polityków

Źródło:
TVN24

16-letni chłopiec utonął w jeziorze Skoki w powiecie włocławskim (Kujawsko-Pomorskie). Mimo podjętej reanimacji, chłopca nie udało się uratować.

Włocławek. 16-latek utonął w jeziorze Skoki

Włocławek. 16-latek utonął w jeziorze Skoki

Źródło:
tvn24.pl

Wpadli do banku w Gdańsku z pistoletem na wodę i zagrozili, że to jest napad. Po chwili jednak dodali, że to żart, ale zrobiło się poważnie, kiedy do akcji wkroczyli prawdziwi policjanci. Konsekwencje też będą poważne, bo w grę wchodzi grzywna albo nawet areszt. Jak informują służby, takie "żarty" zdarzają się coraz częściej.

Weszli do banku i grozili pistoletem na wodę. "Żart" może grozić poważnymi konsekwencjami

Weszli do banku i grozili pistoletem na wodę. "Żart" może grozić poważnymi konsekwencjami

Źródło:
Fakty TVN

W ostatni dzień długiego majowego weekendu we wschodniej połowie kraju nadal będzie słonecznie, a temperatura wzrośnie nawet do 27 stopni Celsjusza. Na pozostałym obszarze Polski należy spodziewać się deszczu i burz.

Pogoda na jutro - niedziela 05.05. Polska podzielona na pół

Pogoda na jutro - niedziela 05.05. Polska podzielona na pół

Źródło:
tvnmeteo.pl

Sama wiem, że w jednej chwili nasze życie może się zmienić, a takie inicjatywy dają nam nadzieję na lepsze jutro i na to, że jeszcze staniemy na własnych nogach na linii startu - mówiła o biegu Wings for Life Anna Płoszyńska, która dwa lata temu była najszybsza na wózku wśród kobiet. Ten bieg, który ma dać finansowe skrzydła badaniom nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego startuje już jutro. - Myślę, że to jest wspaniała rzecz - mówił doktor Wojciech Słowiński.

Bieg Wings for Life w niedzielę. "Takie inicjatywy dają nam nadzieję"

Bieg Wings for Life w niedzielę. "Takie inicjatywy dają nam nadzieję"

Źródło:
TVN24

W Nowym Dworze Gdańskim ktoś z jadącego samochodu wyrzucił ciężarną suczkę. Na szczęście stało się to na oczach rodziny wracającej z majówki, która od razu ruszyła na pomocą. Suczka trafiła do schroniska w Elblągu, a jej właściciela, który takiego bestialstwa się dopuścił, szuka policja.

"Zwolnił samochód, otworzył drzwi i został wyrzucony mały pies". Natychmiast ruszyli z pomocą

"Zwolnił samochód, otworzył drzwi i został wyrzucony mały pies". Natychmiast ruszyli z pomocą

Źródło:
Fakty TVN

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski trafił do bazy osób poszukiwanych rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - podały rosyjskie agencje RIA Nowosti i TASS. Poinformowały, że "wszczęto przeciwko niemu sprawę karną". Ukraiński resort dyplomacji mówi o "desperacji rosyjskiej machiny państwowej i propagandy".

Prokremlowskie agencje: Zełenski poszukiwany listem gończym. MSZ w Kijowie komentuje

Prokremlowskie agencje: Zełenski poszukiwany listem gończym. MSZ w Kijowie komentuje

Źródło:
TASS, RIA Nowosti, Reuters, NV, Ukraińska Prawda

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński przemawiał w czasie obchodów Dnia Strażaka na placu Piłsudskiego w Warszawie. To, jak brzmiał, wzbudziło pytania o jego stan. Minister w rozmowie z reporterką TVN24 tłumaczył, że winny był "straszny pogłos". Szef MSWiA poinformował później, że poddał się badaniu alkomatem, a jego wynik opublikował na X.

Nietypowe zachowanie w czasie przemówienia. Kierwiński pokazał badanie alkomatem

Nietypowe zachowanie w czasie przemówienia. Kierwiński pokazał badanie alkomatem

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Trzy przyczepy kempingowe spłonęły w Jastarni (Pomorze). Osoby przebywające na polu kempingowym poprzesuwały pozostałe przyczepy, dzięki czemu nie doszło do rozprzestrzenienia się ognia.

Pożar na polu kempingowym w Jastarni. Spłonęły trzy przyczepy

Pożar na polu kempingowym w Jastarni. Spłonęły trzy przyczepy

Źródło:
PAP

Średnia dzienna liczba rosyjskich strat w ludziach w Ukrainie to 899 żołnierzy - szacuje brytyjski resort obrony. Liczba uwzględnia zabitych i rannych. W niedzielnym raporcie sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych podano, że w ciągu ostatniej doby zostało "wyeliminowanych" 1260 rosyjskich wojskowych.

Straty armii rosyjskiej na froncie. Brytyjczycy podali liczbę

Straty armii rosyjskiej na froncie. Brytyjczycy podali liczbę

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Ulewy spowodowały powodzie i osunięcia ziemi na indonezyjskiej wyspie Sulawesi (Celebes). Jest kilkanaście ofiar śmiertelnych. Uszkodzeniu uległo ponad 1800 domów.

Co najmniej 15 osób nie żyje, wiele musiało opuścić domy

Co najmniej 15 osób nie żyje, wiele musiało opuścić domy

Źródło:
PAP, Reuters

Czuję, że to finał długiej podróży w edukacji - powiedział stuletni weteran Jack Milton, który po blisko 60 latach od ukończenia studiów odebrał dyplom na Uniwersytecie Marylandu w Stanach Zjednoczonych. Milton nie mógł uczestniczyć w uroczystości rozdania dyplomów po skończonej edukacji w 1966 roku, bo został powołany na wojnę w Wietnamie.

Stuletni weteran odebrał dyplom po prawie 60 latach od ukończenia studiów

Stuletni weteran odebrał dyplom po prawie 60 latach od ukończenia studiów

Źródło:
Fox News

Rozpoczynająca się kampania wyborcza do europarlamentu jest już kolejną, w której partie mówią o wyjątkowej stawce i wyborze, który przesądzi o pozycji Polski. Jednak pojawiają się pytania, na jaką strategię wyborczą postawią politycy.

Partie polityczne rozpoczynają bitwę o europarlament. Na jaką strategię wyborczą postawią?

Partie polityczne rozpoczynają bitwę o europarlament. Na jaką strategię wyborczą postawią?

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Cztery osoby, w tym dwóch ratowników Bieszczadzkiej Grupy GOPR odniosło obrażenia w wypadku, do którego doszło w Dołżycy (Podkarpacie). Ratownicy jechali na pomoc turyście, zderzyli się z dwoma innymi samochodami. Ktoś bez wiedzy i zgody GOPR uruchomił zbiórkę pieniędzy na nowe auto dla ratowników. W sobotę po godzinie 11 została wycofana.

Ratownicy GOPR jechali pomóc, mieli wypadek. Ktoś bez ich wiedzy założył zbiórkę na nowe auto

Ratownicy GOPR jechali pomóc, mieli wypadek. Ktoś bez ich wiedzy założył zbiórkę na nowe auto

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Zendaya rolą w dramacie "Challengers" przypieczętowała swoją pozycję w Fabryce Snów. Wcieliła się w bezkompromisową tenisistkę i udowodniła, że może sprostać każdemu aktorskiemu wzywaniu. A od jakich filmów zaczynała?  Film, za którego dystrybucję w Europie odpowiada Warner Bros. Pictures, od piątku można oglądać w kinach w Polsce.

Zendaya zachwyca w nowym filmie. "Starałam się zmierzyć z postacią, która jest wielowymiarowa"

Zendaya zachwyca w nowym filmie. "Starałam się zmierzyć z postacią, która jest wielowymiarowa"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24
"Ja jej nie widzę. Ja ją tworzę. Nadzieja jest czymś, co tworzymy"

"Ja jej nie widzę. Ja ją tworzę. Nadzieja jest czymś, co tworzymy"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Niezwykle wyglądające chmury, nazywane mammatusami, pojawiły się w sobotę na dolnośląskim niebie. Udało się je uchwycić na zdjęciach Reporterce 24.

Mammatusy pojawiły się nad Dolnym Śląskiem

Mammatusy pojawiły się nad Dolnym Śląskiem

Źródło:
Kontakt 24, tvnmeteo.pl

Komentarze internautów wzbudza post informujący, jakoby lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz miał zaproponować, że pustostany "w małych miejscowościach po odpowiednim przysposobieniu mogłyby pełnić rolę ośrodków dla uchodźców", a ci byliby "wykorzystani do prac w rolnictwie". To fałszywka.

Kosiniak-Kamysz chce uchodźców "z dala od aglomeracji"? Minister tego nie napisał

Kosiniak-Kamysz chce uchodźców "z dala od aglomeracji"? Minister tego nie napisał

Źródło:
Konkret24

W poszukiwaniu lepszej pogody Polacy rzucili się na nieruchomości w Hiszpanii. Dla części to też pomysł na zarobek. Eksperci przestrzegają jednak przed pułapkami, które czyhają na kupujących. Samego słońca też można mieć dość. - Przy 50 stopniach po prostu nie da się pracować, wiele biur jest zamkniętych. Polacy mają o to pretensje - mówi była pracownica biura nieruchomości. Niemile zaskoczyć potrafi też zima.

Domy za cenę kawalerki i raj na ziemi. Polacy "tak zafiksowani, że przestają widzieć wady"

Domy za cenę kawalerki i raj na ziemi. Polacy "tak zafiksowani, że przestają widzieć wady"

Źródło:
tvn24.pl

W najnowszym "Kadrze na kino" Ewelina Witenberg opowiedziała o filmie, który ma "zakończyć epokę anonimowości" w dziełach, gdzie występują dublerzy. "Kaskader", w którym zagrały takie gwiazdy, jak Ryan Gosling czy Emily Blunt, wszedł właśnie do kin. Pod koniec tego roku w polskich kinach pojawi się z kolei dzieło, na które czekali miłośnicy Króla Lwa. W programie nie zabrakło też nowinek ze świata gwiazd.

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Źródło:
tvn24.pl

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24