Prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie, w której pojawia się nazwisko byłego wiceministra zdrowia Andrzeja Włodarczyka - podaje dziennik.pl. - Nic o tym nie wiem - odpowiada Włodarczyk w TVN24. - Nie mogę mieć nic wspólnego z korupcją - dodał. Wiceminister zdrowia Marek Twardowski powiedział w "Magazynie 24 godziny", że resort sprawdził doniesienia "Dziennika" i ustalił, że nie ma żadnego śledztwa w sprawie ani przeciwko ministrowi Włodarczykowi.
Sprawę poruszył Przemysław Gosiewski z PiS. - Zadaję publicznie minister Kopacz pytanie - czy prawdą jest, że kolejny wiceminister jest objęty postępowaniem, w którym może usłyszeć zarzuty - mówił Gosiewski. "Dziennik" połączył tę informację z Andrzejem Włodarczykiem, który z funkcji zrezygnował przed miesiącem.
Były wiceminister odpowiedział w TVN24. - Moja dymisja nie miała nic wspólnego z zarzutami wobec mnie. Miałem problemy zdrowotne - tłumaczył lekarz.
To kolejne podejrzenie wobec wiceministra w resorcie Ewy Kopacz. W poniedziałek do dymisji podał się Krzysztof Grzegorek, po tym, jak dziennikarze TVN ujawnili korupcyjny proceder z jego udzialem - CZYTAJ WIĘCEJ.
"O korupcji nie ma mowy"
Włodarczyk stwierdził, że w ostatnim czasie miał styczność z prokuraturą, ale to on do niej występował. - Byłem przesłuchiwany na przykład w związku z wynoszeniem kart chorych ze szpitala MSWiA. Nie mam na pewno nic wspólnego z korupcją. Moje pacjentki mnie nawet nie widzą, bo jestem konsultantem ginekologicznym - zapewniał. - Nie mam nic na sumieniu, więc będę spał spokojnie - zarzekał się lekarz.
Źródło: dziennik.pl, TVN24