Biała Podlaska od dawna miała w centrum nieoficjalny parking, jednak miasto spierało się o ten teren z dawnym właścicielem, dlatego nikt go nie remontował. Póki sprawa była niewyjaśniona, z tego "niby parkingu" korzystali wszyscy. Choć był kiepski i dziurawy, to zaparkować się dało. W końcu miasto sprawę przegrało – plac zwrócono dawnym właścicielom, a ci od razu wydzierżawili go prywatnej firmie, która postawiła tabliczkę: wjazd płatny 3 złote. Niestety dziury jak były, tak są. Kierowcy są wściekli, a prezydent oficjalnie nawołuje do bojkotu „parkingu''.
To, że parking jest płatny dla wszystkich było niemałym zaskoczeniem. Od lat przyzwyczaili się, że w tym miejscu mogą parkować za darmo. Jednak to się zmieniło. Do każdego wjeżdżającego na teren samochodu podchodzi tajemniczy pan i mówi: - Parking jest płatny.
Zdziwieni kierowcy narzekają, że lepsza nawierzchnia jest u nich na podwórku. Bo nowy właściciel teren parkingu przejął, ale nie zrobił remontu.
- Tu zawsze był parking, ale za takie warunki zbierać opłaty to chyba jakiś żart jest - mówi jeden z kierowców. Wszyscy są zgodni, mogą płacić, jeśli parking będzie elegancki.
Wszystko nagle
Tablica z napisem "opłata 3 zł za każdą godzinę" pojawiła się w centrum Białej Podlaskiej nagle. Po interwencji mieszkańców na miejscu pojawiła się straż miejska. - Chcemy wyjaśnić sprawę, bo nie było zgłoszenia ani do urzędu, że ma być parking urządzony, ani do nas. Trzeba to wyjaśnić, bo ludzie dzwonią - mówi zastępca dowódcy straży miejskiej w Białej Podlaskiej Henryk Nędzak.
Jednak po interwencji straży kierowcy mogli poczuć się jeszcze bardziej zdezorientowani. Okazało się, że płacić za postój trzeba tylko tam, gdzie teren nie jest własnością miasta, a już kilka metrów dalej można stawać za darmo. Nie wiadomo jednak dokładnie, który teren jest miejski, a który prywatny. Strażnicy miejscy też mają problem z wyjaśnieniem tej zawiłości. - Niepłatne jest prosto, potem tam około ośmiu metrów od budynku dookoła placu i dalej wzdłuż drogi, bo to teren miejski - tłumaczy Nędzak.
Gniew mieszkańców
Złość kierowców skupiła się na władzach miejskich. Te tłumaczą zawiłą historię spornego terenu i też są oburzone wysokością pobieranych opłat. Okazuje się, że przez lata plac był niczyj, a miasto na nim nie inwestowało. Niedawno teren odzyskali dawni właściciele i oddali w dzierżawę prywatnej firmie, która pobiera opłaty. - Jest to usługa tandetna i lichwiarska. Ja bym jej nie kupił i zachęcam mieszkańców do jej bojkotowania - mówi prezydent miasta Andrzej Czapski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24