W Polsce coraz częściej o tym, co jest przestępstwem, a co nie, decyduje nie kodeks karny, tylko wola polityczna - pisze "Gazeta Wyborcza".
Pokrzywdzeni raportem w sprawie likwidacji WSI właśnie dostali z prokuratury postanowienie, że nie będzie śledztwa. Wprawdzie prokuratura nie neguje licznych błędów i przekłamań w raporcie, a także tego, że pokrzywdzeni przed publikacją raportu nawet nie zostali przesłuchani przez komisję likwidacyjną (co jest obowiązkiem urzędników w każdym postępowaniu).
Jednak uznała, że "drobne nieścisłości" każdemu mogą się zdarzyć, a na ocenę, czy nastąpiło niedopełnienie obowiązku napisania rzetelnego raportu przez ministra Antoniego Macierewicza, jest jeszcze za wcześnie. Dlaczego?
Prowadząca sprawę prokurator Katarzyna Szeska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie argumentuje, że w przyszłości mogą być kolejne raporty i "dopiero opublikowanie ostatniej części raportu lub też definitywne zaniechanie nad nim prac (...) stworzy utrwalony stan umożliwiający jego całościową ocenę".
Czyli przestępstwo może i jest, ale nie ma woli politycznej jego ścigania - ocenia publicystka "GW" Ewa Siedlecka.
Czasem wola polityczna sprawia, że prokuratura w ogóle się czymś nie interesuje. Np. wyciekiem tzw. listy 500 z IPN czy ewentualnym złamaniem ustawy przez CBA w "aferze gruntowej", gdzie CBA sfałszowało dokumenty w sprawie odrolnienia działki. Najwyższy zwierzchnik prokuratorów, czyli minister Zbigniew Ziobro, publicznie oświadczył, że w jego ocenie przestępstw nie było, więc postępowań nie będzie.
Wola polityczna sprawiła, że bezdomny Hubert H. doczekał się procesu za lżenie prezydenta po pijanemu (wola polityczna nie sięgnęła sądu, więc skazania nie było). Za to w sprawie ewentualnego pomówienia prezydenta o oszustwo przez dyrektora Tadeusza Rydzyka prokuratura od blisko miesiąca nie przesłuchała nawet słynnych taśm z wykładów dla studentów Wyższej Szkoły Kultury Społecznej. Wiadomo: nie można się narazić Radiu Maryja - "czwartemu koalicjantowi".
Wola polityczna sprawiła też, że katowicka prokuratura wszczęła półtora miesiąca temu postępowanie mające wyjaśnić, czy są podstawy do podejrzeń, że Aleksander Kwaśniewski popełnił przestępstwo, przyjmując na swoją fundację Amicus Europae pieniądze od ukraińskiego biznesmena Wiktora Pińczuka. Tylko nie było wiadomo, na czym miałoby polegać przestępstwo. Prokuratura sobie poradziła: włączyła tę sprawę jako jeden z kilkuset już chyba wątków do "sprawy Dochnala" - lobbysty od trzech lat siedzącego w areszcie, który co rusz przypomina sobie jakieś nieprawości wrogów obecnej władzy - wylicza "GW".
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza