Przestraszyli przechodniów, postawili na nogi policję i dała mundurowym trudny orzech do zgryzienia. Młoda para, która zdecydowała się skoczyć z Iglicy Hali Stulecia, po wylądowaniu zwróciła zaskoczonym funkcjonariuszom uwagę: - Nie ma tu znaku zakazu skoków na spadochronie.
Niektórzy uprawiają jogging, inni - poranne skoki o spadochronie.
- I wspinaczkę - zaznacza Łukasz Dutkowiak z dolnośląskiej policji. - Młoda para najpierw weszła na 96 metrową Iglicę, symbol Wrocławia, a potem, chwilę przez 7 rano zeskoczyła w dół. No, to naprawdę niecodzienny widok - ocenia.
96 metrów i w dół
I nie lada wyczyn. Charakterystyczny słup pod Halą Stulecia nie dość, że ma prawie 100 metrów wysokości, to jeszcze jego średnica na czubku na zaledwie cztery centymetry.
- O ich wspinaczce dostaliśmy informacje od przerażonych przechodniów i natychmiast pojechaliśmy na miejsce - relacjonuje Dutkowiak.
Gdy funkcjonariusze dotarli do Hali Stulecia akurat w momencie gdy dwoje skoczków szybowało ku ziemi.
"Przecież nie ma znaku zakazu"
- Po wylądowaniu wytłumaczyli policjantom, że nie zauważyli nigdzie znaku, który by tego zabraniał w tym miejscu - mówi Dutkowiak. - Oboje zapewnili też, że mają odpowiednie uprawnienia i do oddawania skoków i do wspinaczki sportowej. Z tego względu byli przekonani, że mogą sobie skoczyć - dodaje.
Policjanci zabezpieczyli sprzęt skoczków i czekają na odpowiednie dokumenty od pary.
- Nie popełnili przestępstwa, ale musimy sprawdzić czy rzeczywiście mają uprawnienia - tłumaczy Dutkowiak. - Prawdopodobnie nie zostaną ukarani, ale trzeba podkreślić że Iglica to zabytek i nie można się na niego wspinać. Poza tym - przecież mogli na kogoś spaść, więc ich wyczyn był zagrożeniem. Szczegóły sprawy wyjaśnimy w poniedziałek - zapowiada.
Autor: bieru
Źródło zdjęcia głównego: halastulecia.pl | Julo