Premier Mateusz Morawiecki wytrwale podróżuje po Polsce, spotyka się z samorządowcami, rozdaje czeki na spore sumy, czasem jest to kilkaset tysięcy, czasem jest mowa o milionach złotych. Kiedy wdzięczni mieszkańcy dziękują premierowi, ten ich poprawia wskazując, że to zasługa Andrzeja Dudy. Kłopot w tym, że te czeki są w tej chwili bez pokrycia. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Premier Mateusz Morawiecki w czasie swojego tournée po kraju aranżuje wiece wyborcze na rzecz Andrzeja Dudy i ściska dłonie wyborcom, którzy wiwatują na rzecz prezydenta. – Wiarygodny jest nasz pan prezydent, Andrzej Duda – podkreśla. Premier jeździ po Polsce i obiecuje samorządom pieniądze z tak zwanego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Mateusz Morawiecki przejechał prawie całą ścianę wschodnią. Był też między innymi na Pomorzu. Dziennikarze "Czarno na białym" policzyli, że w czasie swojej podróży tylko w 10 wybranych powiatach obiecał samorządom dotacje na ponad 206 milionów złotych. Co ciekawe, premier w imieniu prezydenta obiecuje pieniądze z funduszu, który nie został jeszcze uchwalony przez parlament. Prace nad odpowiednią ustawą trwają, a gospodarzem programu jest Ministerstwo Rozwoju.
Minister Jadwiga Emilewicz pytana, o co tu chodzi, tłumaczy, że rząd "nie rozdaje pieniędzy". – Jedynie informujemy o wartości, jaką uzyskają poszczególne samorządy w Polsce – wyjaśnia.
Na wiecach brzmi to inaczej. Nikt nie mówi, że to na razie tylko informacja o tym, ile który samorząd w przyszłości dostanie. Nikt nie mówi, że to bliższa lub dalsza przyszłość, że prawo jeszcze nie uchwalone, a sam premier, który rozdaje czeki, które nie mają pokrycia w prawie, całą wdzięczność i uwagę stara się przekierowywać na prezydenta.
Spotkania prowadzą zazwyczaj samorządowcy, starostowie, burmistrzowie, wchodząc w rolę konferansjerów. Prezenty od premiera nazywają zwykle czekami, choć nie zawsze. Czasem mówią o promosach albo też promesach. Część samorządowców rozumie konwencję. Prezydenta Dudę w obecności premiera wychwalają i dziękują temu nieobecnemu. Prezydent bywa nazywany autorem programu, dzięki któremu samorządy już rzekomo dostają pieniądze. Bywa też, że trochę skromniej prezydent jest nazywany jako pomysłodawca albo promotor programu.
Nie wszyscy i nie zawsze łapią tę konwencję wiecu zorganizowanego na cześć prezydenta i wtedy premier prostuje konferansjera i publiczność. Ta podróż Mateusza Morawieckiego po Polsce i wręczanie tak zwanych czeków to nic innego jak element kampanii wyborczej – mówi Krzysztof Izdebski, aktywista społeczny i prawnik z fundacji ePaństwo. – Te pieniądze służą temu, żeby kupić, czy wejść w łaski mieszkańców niektórych gmin, które już czeki otrzymały – wyjaśnia. – Wydrukowane są w wyraźnej formie, żeby było wiadomo, od kogo i ile to jest pieniędzy – dodaje.
"Różne dziwne rzeczy się dzieją, zwłaszcza jak się dostaje paniki przedwyborczej"
Reporterzy "Czarno na białym" byli w województwie lubelskim, gdzie premier też wręczał czeki. Burmistrz Urzędowa chwalił rząd i premiera za politykę wobec samorządów. Zapytany, kiedy wpłyną pieniądze na konto, odpowiada, że tego nie wie. – Czekam – stwierdza Paweł Dąbrowski i przyznaje, że nie wie, kiedy się pojawią i potwierdza, że gmina nie składała żadnego wniosku o pieniądze. – Na razie to dostaliśmy i jeszcze tym się nie zajmowałem. Wczoraj miałem sesję – wyjaśnia. Wnioski trzeba będzie złożyć, żeby pieniądze zapisane na tabliczkach dostać od rządu, ale nie można obecnie wniosków złożyć, bo jeszcze nie ma ustawy, która będzie regulowała wypłaty z funduszu.
Wójt Końskowoli Stanisław Gołębiowski zapytany o rozdawanie pieniędzy w momencie, kiedy nie ma jeszcze prawa odpowiada, że "różne dziwne rzeczy się dzieją, zwłaszcza, jak się dostaje paniki przedwyborczej". Wójt nie ma wątpliwości, że rozdawanie tych czeków to działania kampanijne na rzecz urzędującego prezydenta.
Z kolei burmistrz Poniatowej Paweł Kaczmarczyk zapewnia, że to było tylko spotkanie z premierem, a nie wiec poparcia dla Andrzeja Dudy. – Jeśli mi da Trzaskowski, też wezmę – zapewnia burmistrz Urzędowa Paweł Dąbrowski. Podkreśla, że nie widzi problemu z przyjmowaniem pieniędzy w szczycie kampanii wyborczej. – Nie mam problemu. Dostałem pieniądze. Mam obiecane pieniądze i chcę skrzętnie z nich skorzystać – dodaje.
Za obiecywane przez premiera pieniądze dużo wdzięczności popłynęło z ust samorządowców z województwa lubelskiego. Bardzo często dziękowano za dotacje z innego funduszu - Funduszu Dróg Samorządowych. - Taka rzeka pieniędzy na inwestycje, jaka się teraz leje do samorządów, nigdy nie miała miejsca - podkreśla starosta powiatu lubartowskiego Ewa Zybała. - Odwdzięczymy się głosując na pana prezydenta Andrzeja Dudę, bo to pan prezydent jest gwarantem kontynuacji tej polityki - zapewnia związany z PiS burmistrz Tomaszowa Lubelskiego Wojciech Żukowski.
Warunkiem wygrana Andrzeja Dudy
Wójt Końskowoli też jest wdzięczny za pieniądze na drogi uzyskane w poprzednich latach. Gdy jednak rozmawiamy o tym, że na edukację w tym roku gmina musi dołożyć ze swojej kasy około pięciu milionów złotych, to te dotacje na drogi nie wyglądają już tak imponująco. – Bilans wygląda na niekorzyść – przyznaje. – W mojej sytuacji, jaką odziedziczyłem po moim poprzedniku, gdyby nie kwoty, jakie wpływają z rządowych dotacji, byśmy nie zrobili nic – stwierdza burmistrz Urzędowa Paweł Dąbrowski.
"Jest dobrze" słychać było na wiecach, a będzie jeszcze lepiej, ale powinien zostać spełniony pewien ważny warunek: wybory musi wygrać Andrzej Duda. – Gdyby tak jednak się nie stało, to już parę tygodni później mamy wojnę na górze, mamy weto dla weta, mamy kij wkładany w szprychy, piach sypany w tryby naszych zmian, naszych reform – zapowiada premier Mateusz Morawiecki. – Pamiętajcie, Trzaskowski to dziecko marketingu politycznego Donalda Tuska – dodaje. Premier wspomina także o oszustwach i kuglarstwach kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta. Straszy też rewolucją światopoglądową.
Rząd tak intensywnie informuje o funduszu, który nie został jeszcze uchwalony przez Sejm, że na Podlasiu czeki, w różnych co prawda kolorach, na te same kwoty rozdano już dwa razy. Raz uroczystość swoją obecnością uświetniał Łukasz Schreiber, minister z kancelarii premiera, a później już sam premier.
Źródło: TVN24