Traktuję to jako wypowiedź prywatną, ona została upubliczniona, ale ja po prostu powiedziałem co myślę - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda. Jak dodał, "chodziło przede wszystkim o sprawę generała Jarosława Kraszewskiego i odebrania mu dostępu do informacji niejawnych".
W czwartek wieczorem został upubliczniony na Twitterze film, na którym widać jak prezydent Andrzej Duda rozmawia z mieszkańcami Warszawy, przechodząc z placu Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego podczas obchodów Święta Niepodległości.
Tvn24.pl wysłał do Kancelarii Prezydenta prośbę o komentarz do tego nagrania. Na razie nie otrzymał odpowiedzi. Andrzej Duda nie odpowiedział też na dotyczące tej sprawy pytanie reporterki TVN24.
"Powiedziałem to, co myślę"
Prezydent Andrzej Duda w telewizji państwowej odniósł się do nagranej rozmowy. Jak powiedział, "rozmowa została nagrana - bez jego wiedzy - na ulicy między placem Piłsudskiego a Pałacem Prezydenckim w czasie, kiedy spotykał się z uczestnikami uroczystości 11 listopada".
- Została nagrana moja rozmowa w odpowiedzi na pytanie zadane po prostu przez osobę, która tam była. Ja lubię rozmawiać z ludźmi, podchodzę, interesuje mnie to, jakie są opinie obywateli, którzy przychodzą zobaczyć się z prezydentem - mówił.
- Traktuję to jako wypowiedź prywatną, ona została upubliczniona, ale ja po prostu powiedziałem co myślę w tej sytuacji, kiedy tamto pytanie padło - wyjaśnił.
"Chodziło przede wszystkim o sprawę generała Kraszewskiego"
Prezydent powiedział, że nie będzie ukrywał o jaką sprawę chodzi. - Chodziło przede wszystkim o sprawę generała Kraszewskiego i odebrania mu dostępu do informacji niejawnych - przyznał.
Dodał, że generał to jego współpracownik i "człowiek, który (...) w jakimś sensie ocenia i weryfikuje politykę realizowaną przez ministra obrony narodowej względem polskiej armii". - To, że mojego ważnego współpracownika pozbawia się możliwości de facto współpracy ze mną, to jest coś, z czym nie mogę się pogodzić. Próbuje się w ten sposób utrudnić mi wykonywanie mojej konstytucyjnej funkcji zwierzchnika sił zbrojnych - ocenił. - Nie jest tajemnicą, nie będę ukrywał, że pan generał miał krytyczny stosunek do całego szeregu działań, jakie prowadził i prowadzi pan minister Antoni Macierewicz. Do tego, żeby mógł wykonywać swoje zadania, niezbędny jest dostęp do informacji niejawnych, który miał - powiedział prezydent.
Zastrzegł też, że nie ma żadnych wątpliwości, iż postępowanie wobec Kraszewskiego zostało wszczęte "na polecenie ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza". - Zresztą on się nie odżegnuje od tego - dodał prezydent.
W rozmowie z RMF FM prezydent dopowiedział, że "problemów w relacjach (z szefem MON-red.) jest cały szereg". - My dyskutujemy (z gen. Kraszewskim - red.) na różne tematy związane z rozwojem i polityką, jaka powinna być realizowana wobec polskiej armii, natomiast ten problem jest rzeczywiście dla mnie jednym z najpoważniejszych - mówił prezydent.
W czerwcu Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła postępowanie sprawdzające wobec dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi BBN gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego. Wszczęcie postępowania - które zgodnie z przepisami ustawy o ochronie informacji niejawnych może trwać do 12 miesięcy - oznacza czasowe odebranie dostępu do informacji niejawnych, a tym samym - jak stwierdziło Biuro - uniemożliwienie generałowi wykonywania w pełnym zakresie obowiązków służbowych w BBN.
"Lech Kaczyński powiedział wówczas to, co ja teraz"
- Taką samą metodę wobec ministra Macierewicza w 2008 r. zastosowała PO, również poprzez postępowanie kontrolne próbowała go pozbawić dostępu do informacji niejawnych. Proszę zapytać pana premiera Jarosława Kaczyńskiego. Proszę zapytać polityków PiS, co wtedy sądziliśmy jako politycy PiS na temat tej metody i tego działania - powiedział prezydent. Andrzej Duda dodał, że prezydent Lech Kaczyński powiedział wówczas dokładnie to, co on powiedział teraz.
Jak mówił, w ten sposób potraktowano wtedy Macierewicza, a nieco wcześniej Witolda Waszczykowskiego, który był wtedy wiceministrem spraw zagranicznych. Duda powiedział, że Waszczykowskiego pozbawiono wtedy tej funkcji, a "jednocześnie on przechodził do współpracy z prezydentem Lechem Kaczyńskim i wtedy został pozbawiony dostępu do informacji niejawnych".
- Po co? Po to, żeby nie mógł normalnie pracować. Dla nikogo to nie było tajemnicą - dodał. - Ja powiedziałem to, co myślę. Mnie po prostu w ten sposób - to jest jednoznaczne - próbuje się utrudnić wykonywanie mojej konstytucyjnej funkcji, jaką jest sprawowanie zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi, które jest jednym z najważniejszych zadań prezydenta - oświadczył Duda. Zaznaczył, że jego współpracownicy maja prawo do swojego zdania, którego on - jak podkreślił - nie musi podzielać, nie musi ich opinii przyjmować. - Natomiast to, że mojego ważnego współpracownika pozbawia się możliwości de facto współpracy ze mną, to jest coś, z czym ja się pogodzić nie mogę - podkreślił prezydent.
"Nie pogodzę się z tym i nie ustąpię"
Zaznaczył, że bardzo szanuje Macierewicza i jego dorobek dla Polski. Jak mówił, Macierewicz "jest jednym z absolutnie najważniejszych twórców Komitetu Obrony Robotników" i "człowiekiem wielce zasłużonym dla odzyskania przez nas suwerenności i niepodległości". "I powiem szczerze, że ta sytuacja jest dla mnie niezwykle smutna, ja się nigdy nie spodziewałem przystępując do współpracy z panem ministrem Macierewiczem, jako ministrem obrony narodowej, że taka sytuacja w ogóle w relacjach pomiędzy Pałacem Prezydenckim a Ministerstwem Obrony Narodowej zaistnieje, że współpracownicy prezydenta będą w taki sposób traktowani" - mówił prezydent. Jak dodał, to jest coś, w co on do tej pory naprawdę nie mógł uwierzyć, że można w ten sposób traktować jego współpracowników. "Dla mnie to jest sytuacja naprawdę dramatyczna. Ale nie pogodzę się z tym i tutaj nie ustąpię jako prezydent, bo uważam, że zastosowano metody, z którymi uczciwy człowiek nie może się absolutnie pogodzić" - oświadczył Duda. Zarazem podkreślił, że wierzy głęboko, iż ten problem uda się rozwiązać i że współpraca pomiędzy MON a Pałacem Prezydenckim "wróci do normalnych torów". - Bardzo bym tego chciał i mnie na tym ogromnie zależy - zapewnił prezydent.
Wcześniej w piątkowym wpisie na Twitterze prezydent Andrzej Duda przywołał artykuł z portalu tvn24.pl z 2008 roku, cytujący informacje "Rzeczpospolitej".
Metody stosowane za czasów PO dla wyeliminiowania min. A. Macierewicza: https://t.co/BerKhBjcIU
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) November 17, 2017
"Macierewicz bez tajemnic"
Tekst "Macierewicz bez tajemnic" zawierał informacje o tym, że byłemu likwidatorowi WSI cofnięto dostęp do ściśle tajnych danych oraz certyfikaty bezpieczeństwa. Jak czytamy, Antoni Macierewicz, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i były przewodniczący komisji weryfikacyjnej WSI, dostęp do informacji ściśle tajnych otrzymał od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2004 r. Zasiadał wtedy w sejmowej komisji do spraw Orlenu. Zgodnie z przepisami te uprawnienia wygasłyby w 2009 roku.
Jak informował "Rzeczpospolitą" ówczesny dyrektor biura prasowego Sejmu Krzysztof Luft, Kancelaria Sejmu otrzymała decyzję szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego o cofnięciu Antoniemu Macierewiczowi poświadczenia bezpieczeństwa upoważniającego do dostępu do informacji niejawnych oznaczonych klauzulą ściśle tajne, a także do certyfikatów bezpieczeństwa NATO, UE i UZE.
Odnosząc się do tych informacji ówczesny poseł SLD Janusz Zemke mówił gazecie, że nie pamięta przypadku, aby jakiemukolwiek posłowi zabrano dostęp do informacji ściśle tajnych. Sam Macierewicz - czytamy - oceniał, że cofnięcie dostępu jest objawem walki z nim środowiska związanego z byłymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.
"Podobną metodę zastosował minister"
W piątek prezydencki minister Andrzej Dera został zapytany przez dziennikarzy, co prezydent miał na myśli, wspominając o "ubeckich metodach". Potwierdził, że to, co robiła PO wobec Antoniego Macierewicza.
- Jeżeli dobrze pamiętam, w 2008 roku uniemożliwiła posłowi dostęp do komisji do spraw służb specjalnych, odbierając mu dostęp do tajemnic ściśle tajnych - mówił Dera.
- W tej chwili jest taka sytuacja, że podobną metodę pan minister zastosował w stosunku do generała (Jarosława) Kraszewskiego, któremu uniemożliwia w ten sposób pracę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. To jest ten mechanizm i to miał prezydent na myśli - wyjaśnił prezydencki minister.
"Wypowiedź prywatna"
O komentarz został poproszony również rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński.
- To była wypowiedź prywatna do osoby, która się zwracała do pana prezydenta z pytaniem. To nie była wypowiedź w czasie wywiadu czy wiecu politycznego. Niemniej skoro została ta wypowiedź wczoraj upubliczniona to stała się też wypowiedzią publiczną - ocenił Łapiński.
"Konieczna jest pilna naprawa relacji na linii BBN-MON"
Jak mówił, "wypowiedź dotyczyła relacji między BBN a MON".
- Ona [wypowiedź - red.] pokazuje jedno, że konieczna jest pilna naprawa relacji na linii BBN-MON. Panu prezydentowi zależy, żeby doszło do naprawy tych relacji pomiędzy Ministerstwem Obrony Narodowej a Biurem Bezpieczeństwa Narodowego. Panu prezydentowi zależy też na tym, żeby wobec pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego, oficerów, którzy tam pracują, nie były stosowane takie metody, jakie stosowała Platforma Obywatelska wówczas wobec ministra Macierewicza - dodał rzecznik prezydenta.
Jak wyjaśniał, "w tym wypadku oczywista jest sprawa, że to dotyczyło kwestii przeciągającej się procedury wobec generała Kraszewskiego".
- To jasno wybrzmiało, że wobec uczciwych oficerów Wojska Polskiego nie powinny być stosowane takie metody jak Platforma Obywatelska stosowała wówczas wobec posła Macierewicza - podsumował.
"Uczciwy oficer"
Wieczorem w czwartek, po upublicznieniu nagrania wypowiedzi prezydenta z 11 listopada, Marcin Kędryna z Kancelarii Prezydenta zamieścił na Twitterze swoje zdjęcie z generałem Jarosławem Kraszewskim.
Jeden z internautów zapytał, kim jest człowiek na zdjęciu. Kędryna odparł, że to "uczciwy oficer".
— Marcin Kędryna (@marcin_kedryna) November 16, 2017
Autor: kb,js//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Youtube/Me in HD