- W piątek, 3 stycznia, kierowca busa śmiertelnie potrącił 14-letniego Maksyma na warszawskiej Woli.
- 43-letni kierowca miał odebrane prawo jazdy za jazdę po alkoholu, mimo to pracował jako kurier.
- Reporterzy "Uwagi!" TVN dotarli do osób znających sprawcę wypadku. Twierdzą oni, że Andrzej K. często jeździł pod wpływem alkoholu.
- Matka 14-letniego Maksyma chce "sprawiedliwej kary" dla Andrzeja K.
W piątek na warszawskiej Woli kierowca busa potrącił 14-letniego chłopca. Kierujący nie udzielił dziecku pomocy i odjechał z miejsca zdarzenia. Nastolatek zmarł w szpitalu. W sobotę policja zatrzymała 43-letniego kierowcę busa. Mężczyzna usłyszał zarzuty, a we wtorek sąd zdecydował o zastosowaniu wobec niego trzymiesięcznego aresztu.
- Była obawa ucieczki, obawa matactwa i prawdopodobieństwo orzeczenia surowej kary wobec podejrzanego – mówi Maciej Dejak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Andrzej K. twierdzi, że po wypadku nie zdawał sobie sprawy z tego, co się stało. Po zdarzeniu miał ukryć pojazd i pić alkohol z kimś z rodziny. W chwili zatrzymania był nietrzeźwy, policyjne badanie pokazało dwa promile alkoholu. Według prokuratury nie ma dowodów na to, że także podczas wypadku był pod wpływem alkoholu.
ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ "UWAGI!" TVN
Andrzej K., choć miał odebrane prawo jazdy za jazdę po alkoholu, gdy doszło do tragicznego wypadku, jechał busem, rozwożąc paczki na rzecz firmy kurierskiej.
Pił i jeździł dla firmy kurierskiej bez prawa jazdy
Reporterom "Uwagi!" TVN udało się dotrzeć do mężczyzny, który zna 43-latka. - On jeździł po alkoholu – przyznał znajomy kierowcy, który potrącił 14-latka.
- Często przewijał się w naszym warsztacie. (…) Raz przyjechał do nas z kolegą, mój szef zapytał, jak to możliwe, że jeździ jako kurier. I on powiedział: "Mam drugiego i jak jest policja, to on przeskakuje i bierze to na siebie". Jeździli we dwóch, a później słyszałem już, że jeździ sam - opowiada.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Areszt dla kierowcy podejrzanego o śmiertelne potrącenie 14-latka
- Często przyjeżdżał w "ciężkim" stanie, było widać, że jest pijany. Raz zadzwoniliśmy na policję, a policja na to: "Proszę przyjechać na komendę i to zgłosić". Nie przyjechali na miejsce - dodaje mężczyzna.
Zdaniem mężczyzny, w piątek, kiedy doszło do wypadku, 43-latek był w pracy i jeździł po warszawskiej Woli.
Kryminalna przeszłość kierowcy, który potrącił nastolatka
Okazuje się, że 43-latek był znany organom ścigania. - Ostatni jego wybryk był taki, że został złapany za przewożenie emigrantów spod granicy. Opowiadał, że wchodził do lasu i wybierał kogo weźmie. Dwa tysiące euro od głowy. Często przewozili ich w dni meczy Jagielloni Białystok. Byli malowani i ubierali stroje kibiców - mówi znajomy aresztowanego.
- Zrobił trzy kursy i zarobił chyba cztery dychy. Chyba właśnie na trzecim go capnęli. Nie stawiał się na dozór, miał kuratora, który znał sytuację w domu i też nic z tym nie robił. Ostatnio szukała go policja - dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Śmiertelne potrącenie 14-latka. Kierowca był wcześniej wielokrotnie notowany
43-latek miał pracować w branży kurierskiej od bardzo dawna.
Matka zabitego 14-latka zabrała głos
Na rozmowę z reporterem "Uwagi!" zdecydowała się matka śmiertelnie potrąconego 14-latka.
- Maksym to był bardzo dobry chłopak, miły i inteligentny. Szybko "łapał", to czym się zajmował – tenis stołowy, boks, w którym jeszcze w Ukrainie zdobywał medale. Robił też muzykę - opowiada.
- Od razu byłam pewna, że musiało wydarzyć się to na przejściu dla pieszych. To było niemożliwe, żeby inaczej przechodził przez jezdnię. Był nauczony tego od małego - dodaje kobieta. - Ten mężczyzna powinien ponieść sprawiedliwą karę, taką jaką przewiduje polskie prawo. Nie można tego zostawić, zginęło dziecko - zaznacza matka zmarłego 14-latka.
Autorka/Autor: Tomasz Patora
Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN