Wjechał w przystanek. Wciąż nie ma zarzutów

Wypadek na trasie W-Z
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl
Dochodzenie dotyczące wjechania w ludzi na przystanku na Trasie W-Z w centrum Warszawy wciąż toczy się "w sprawie", a nie "przeciwko". Mężczyzna, który kierował BMW, pozostaje w tej sprawie świadkiem. Śledczy wciąż czekają na dokumentację ze szpitala, nie przesłuchali jeszcze ofiar wypadku.

Do groźnego zdarzenia doszło 10 dni temu na przystanku wiedeńskim przy Starym Mieście.

Od tego czasu policja zajmuje się sprawą. Na jakim jest etapie?

Kierowca przesłuchany

- Przesłuchano dwóch postronnych świadków, a wcześniej kierowcę. Będziemy ustalać stan zdrowia pokrzywdzonych i ich przesłuchiwać. Później przyjdzie czas na stawianie zarzutów - mówi Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy.

Jeszcze przed świętami policja zdecydowała o wszczęciu postępowania z artykułu 177 Kodeksu karnego. "Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3" - brzmi zapis artykułu.

Ale to kwalifikacja robocza, może zmienić się w toku dochodzenia.

Materiały sprawy wpłynęły do prokuratury. - Powołany został biegły z zakresu medycyny sądowej, będziemy ustalać charakter obrażeń pokrzywdzonych - informuje nas Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Śledczy czekają również na dokumentację medyczną ze szpitali, gdzie przebywali ranni.

Kierowca bez mandatu

Do zdarzenia doszło 17 grudnia. Kierowca BMW, który - według świadków miał omijać korek torowiskiem - stracił panowanie nad autem i wbił się w wiatę przystankową. Cztery osoby zostały odwiezione do szpitala, a jednej udzielono pomocy na miejscu. Kierowca był trzeźwy.

Po wypadku kierowca BMW został przesłuchany i zwolniony do domu. Na razie nie dostał nawet mandatu.

ran/b

Czytaj także: