- To było biuro, które nie było monitorowane, my tak naprawdę nie wiemy, jak ono funkcjonowało, jakie umowy i ile tych umów podpisywało. Nie było w żaden sposób kontrolowane. Trudno powiedzieć wprost, czy miało to wpływ na to, że doszło do wypadku - oceniła rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego Marta Milewska. W szpitalach po wypadku polskiego autokaru w Chorwacji wciąż przebywa 18 osób.
W piątek rano Milewska na antenie TVN24 wyjaśniała, że biuro organizujące wyjazd do Medziugoria działało bez wymaganego wpisu do rejestru. - Funkcjonowało w szarej strefie, bez wymaganego wpisu do rejestru. Każdy organizator takich wyjazdów, jeśli działać ma i chce zgodnie z prawem, a to dotyczy zdecydowanej na szczęście większości poważnych biur podróży, powinien wystąpić do marszałka województwa, na terenie którego ma swoją siedzibę, z wnioskiem o wpis do rejestru organizatorów turystyki - opisała.
Czytaj więcej: Urzędnicy o "braku wpisu do rejestru". Prowadzący biuro: nie organizowałem wyjazdu do Medziugorie
"To jest biuro, które działało w szarej strefie, nie wiemy, jak funkcjonowało"
Dodała, że "nie jest kwestia skomplikowana, natomiast jest to kwestia niezwykle ważna". Głównie jeśli chodzi o bezpieczeństwo turystów i też monitorowanie działalności takiego biura i zabezpieczenie finansowe oraz gwarancję ubezpieczeniową. - Takie biuro działa legalnie, jest monitorowane i mamy pewność, że jeśli wyjedziemy z takim biurem za granicę i np. ono upadnie, że wówczas marszałek województwa lub ubezpieczyciel uruchomi gwarancję ubezpieczeniową i pomoże nam ktoś wrócić do kraju - powiedziała dalej.
Na pytanie o to, co to oznacza dla 18 poszkodowanych osób, które wciąż przebywają w szpitalu po wypadku autokaru w Chorwacji, odpowiedziała: - To było biuro, które nie było monitorowane, my tak naprawdę nie wiemy, jak ono funkcjonowało, jakie umowy i ile tych umów podpisywało. Nie było w żaden sposób kontrolowane. Trudno powiedzieć wprost, czy miało to wpływ na to, że doszło do wypadku.
Zaznaczyła jednak, że trudno jej odpowiedzieć na to pytanie konkretnie. Dlaczego? – Nie mamy żadnej wiedzy, w jaki sposób te umowy były podpisywane, co w nich było, czy w ogóle ci ludzie byli poinformowani o tym, jak będzie przebiegać ten wyjazd. To jest biuro, które działało w szarej strefie, więc po prostu nie mamy żadnych informacji.
Podkreśliła, że w czwartek dowiedziała się od dziennikarzy, że właściciel biura twierdzi, że w ogóle nie podpisał żadnych umów. – To są niewyobrażalne sytuacje i do takich rzeczy nie powinno było dojść – oceniła.
Chcą wykluczyć biuro na trzy lata
Jak urząd odbiera to tłumaczenie? Rzeczniczka przyznała, że trudno je zaakceptować. - To jest nasza opinia, ale poparta tym, że po analizie funkcjonowania tego biura i braku wpisu i też analizie tego, jaka oferta jest przedstawiona na stronie tego biura. Jest to oferta turystyczna, tam są konkretne kolejne wycieczki zaplanowane. To wskazuje wprost, że tutaj nie spełniono warunków wpisu do rejestru. Dlatego podjęliśmy decyzję o skierowaniu sprawy do odpowiednich służb i również wszczęliśmy z urzędu postępowanie administracyjne, którego celem jest wykluczenie na trzy lata z możliwości wpisu do rejestru do tego biura - podkreśliła Milewska.
Wyjaśniła przy tym, że nawet jeśli teraz właściciel biura chciałby zalegalizować swoją działalność, to nie będzie miał takiej możliwości przez trzy lata.
Sprawa została skierowana do policji, która następnie w toku postępowania zadecyduje, czy dalej trafi ona do prokuratury.
Jak sprawdzić biuro przed wyjazdem?
Na co powinniśmy zwrórić uwagę, wybierając się na jakikolwiek wyjazd z biurem podróży? – Wszystkie duże biura są monitorowane. Gdy mamy do czynienia z takim wpisanym do rejestru, jesteśmy bezpieczni, ktoś nas wprowadzi do kraju. Przede wszystkim, jeśli planujemy wyjazd z jakimkolwiek biurem podróży lub z kimś, kto się za takie biuro podaje, tym bardziej, jeśli to jest taki mały wyjazd typu pielgrzymka, wycieczka zagraniczna – powinniśmy sprawdzić, czy to biuro jest w rejestrze - przestrzegła rzeczniczka.
Można to sprawdzić na stronie internetowej Centralnej Ewidencji Organizatorów Turystyki lub poprosić biuro o taki wykaz.
Wypadek autokaru w Chorwacji
Do wypadku polskiego autokaru doszło w sobotę, 6 sierpnia nad ranem, na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji. Jak przekazywała policja, jadący w kierunku Zagrzebia autobus zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie. W wypadku zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medziugoria.
Cztery poszkodowane osoby wróciły w nocy z soboty na niedzielę do kraju samolotem wraz z rządową delegacją, z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim na czele. W środę do Polski przyleciało wojskową CASĄ 10 poszkodowanych. Sześciu zostało rozlokowanych w szpitalach na terenie Mazowsza i Łodzi, a czterech - w woj. wielkopolskim.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl